10 sposobów na zarobek w sieci: giełda i social lending

Dzięki globalnej sieci informatycznej zbudowano już niejedną fortunę. Dla milionów innych internet stał się źródłem utrzymania. Prawdziwe cyfrowe żyły złota obrosły jednak mnóstwem mitów i legend. Postanowiliśmy sprawdzić, jak wyglądają rzeczywiste możliwości zarobku w polskim internecie.

Wczoraj pisaliśmy o tym jak i ile można zarobić na reklamach w sieci oraz o mechanizmie działania systemów zarabiania na klikaniu w reklamy i rozsyłaniu maili. Dziś zapraszamy na ostatnią odsłonę cyklu „10 sposobów na zarobek w sieci”, w którym opiszemy co internet zmienił w inwestycjach giełdowych oraz czy warto zainwestować pieniądze w pożyczki społecznościowe.

9. Giełda – internet na zawsze odmienił oblicze inwestycji kapitałowych. Narzędzia dostępne kiedyś tylko dla wąskiego grona specjalistów, dziś służą setkom tysięcy osób na całym świecie do pomnażania swoich inwestycji dzięki giełdzie. Globalna sieć przyczyniła się też do boomu samego rynku kapitałowego.

Procesy, które zaszły w ostatnim dziesięcioleciu zmieniły oblicze rynku kapitałowego w dwóch aspektach. Po pierwsze internet i natychmiastowy przepływ informacji, zapewniły wszystkim uczestnikom obrotu równy – błyskawiczny dostęp do publikowanych informacji. Spadła rola prasy, telewizji i kontaktów bezpośrednich, wzrosło znaczenie internetu, który jest obecnie głównym źródłem wiedzy dla inwestora giełdowego.

– Rozwój internetu umożliwił naprawdę równy dostęp do rynku giełdowego dla przeciętnego inwestora. Każdy dom maklerski ma już w swojej ofercie internetowy dostęp do rachunku inwestycyjnego, a większość zakładanych rachunków to aktualnie rachunki internetowe – mówi Marcin Dziadkowiak, analityk obszaru produktów inwestycyjnych Bankier.pl.

Drugim aspektem przemian jest profesjonalizacja inwestorów detalicznych i przedefiniowanie roli maklera. Kiedyś dyspozycje przekazywane osobiście lub telefonicznie wymagały kontaktu z pracownikiem domu maklerskiego, który pełnił przy tym funkcję doradczą. Dziś całą transakcję można samodzielnie zlecić w internecie. – Dzięki temu każdy inwestor może o dowolnej porze dnia i nocy złożyć zlecenie kupna lub sprzedaży akcji, które w przeciągu kilku sekund trafia na giełdę i może być zrealizowane – podkreśla ekspert Bankier.pl.

Dzięki platformom transakcyjnym kontakt z maklerem przestał być konieczny. Szybko wytworzyła się ogromna grupa inwestorów, którzy samodzielnie podejmują decyzje i zarządzają własnymi aktywami. Najaktywniejsi z nich przekształcili się w profesjonalistów, dla których inwestycje stały się pracą, a giełda źródłem utrzymania. Doszło wręcz do wykształcenia nowego zawodu – inwestor giełdowy.

Jeżeli wierzyć deklaracjom członków Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, wśród których 6 proc. deklaruje utrzymywanie się wyłącznie dzięki zyskom z giełdy i rozciągnąć to na całą populację aktywnych inwestorów, których jest w Polsce obecnie blisko 300 tys., daje to grupę 18 tys. osób, które utrzymują się tylko z tego co zarobią na giełdzie.

Samych rachunków inwestycyjnych jest ponad 1,3 mln. Dostępność oraz niskie koszty wejścia na rynek kapitałowy to w dużej mierze zasługa internetu. Globalna sieć informatyczna nie tylko pozwala dokonywać giełdowych transakcji, ale również dostarcza wiedzy o funkcjonowaniu samego rynku. Dzięki temu praktycznie każdy, nawet z niewielkimi oszczędnościami, może stać się dziś inwestorem giełdowym.

10. Social lending
– wzajemne pożyczanie pieniędzy bez pośrednictwa profesjonalnych instytucji finansowych za to przez specjalne platformy internetowe. W Polsce największe to: kokos.pl i finansowo.pl. Startujące w tym samym czasie monetto.pl już zdążyło upaść.

Ryzyko wynikające z braku gwarancji państwa i instytucji finansowej jest w przypadku bezpośredniego pożyczania pieniędzy przez internet wysokie. Mimo, że potencjalne zyski z ominięcia banku wydają się kuszące dla inwestora, to jednak wydarzenia ostatnich miesięcy i przypadki ludzi, którzy stracili pieniądze, pożyczając je nieuczciwym pożyczkobiorcom, mocno uderzają w ideę pożyczek społecznościowych.

Osoby chcące pożyczać w social lending muszą działać w ramach tzw. ustawy antylichwiarskiej, która zakłada, że maksymalna stopa oprocentowania cywilnoprawnej umowy kredytowej nie może w stosunku rocznym przekraczać czterokrotności stopy kredytu lombardowego NBP. W tej chwili limit ten wynosi 20 proc. Od zarobionych odsetek należy zapłacić 19 proc. podatku, który jest rozliczany w corocznym zeznaniu podatkowym.

Dla zwiększenia bezpieczeństwa pożyczkodawców ogranicza się możliwość jednorazowego pożyczania dużych kwot jednemu użytkownikowi. Każdy wniosek o pożyczkę, przedstawiony w formie aukcji, zrealizowany może być przez wielu pożyczkodawców.

Dywersyfikuje to ryzyko poniesienia dużych strat w przypadku opóźnień lub odmowy spłaty, jednak z drugiej strony zwiększa ryzyko trafienia na przynajmniej jednego nieuczciwego dłużnika, a przez to może zniwelować zyski z całej inwestycji.

Dzieląc swój kapitał na 10 części przy maksymalnym oprocentowaniu 20 proc. w skali rocznej, przy uwzględnieniu podatku, okazuje się, że wystarczy utracić 2 raty, aby na całym przedsięwzięciu stracić.

Pożyczki społecznościowe miały zrewolucjonizować tę część sektora finansowego. Nic takiego się nie stało. Po blisko dwóch latach popularyzacji idei social lending, mikropożyczki społecznościowe stały się tylko niszową ciekawostką. Brak gwarancji, a przez to zbyt wysokie ryzyko w stosunku do potencjalnego zysku sprawiło, że ta forma zarabiania w internecie nie zdążyła rozwinąć skrzydeł i dziś stanowi tylko pozorną możliwość dla chcących zarabiać w internecie.

Zobacz także:

>>> 10 rzeczy, na które dasz się naciągnąć

>>> 10 sposobów na zarobek w sieci: Allegro i programy partnerskie

>>> 10 sposobów na zarobek w sieci: zakłady sportowe i poker

>>> 10 sposobów na zarobek w sieci: startup i firmowe usługi przez sieć

>>> 10 sposobów na zarobek w sieci: GPTR i kampanie reklamowe

Źródło: Bankier.pl