3 rzeczy, które rozhuśtały rynek doradztwa finansowego w 2011 roku

Minione trzy kwartały były jak rollercoaster dla rynku kredytów hipotecznych. Wiadomości dobre niestety częściej ustępowały tym złym. Do niepewnej sytuacji w strefie Euro dołączyły niepokojące czynniki w kraju. Które z nich pozostawiły na branży najmocniejsze piętno? Co nas czeka w IV kwartale tego roku?

Koniec Rodziny (na swoim)


Rządowy program dopłat wspierający kredytobiorców istotnie zwiększał w tym roku ilość zaciąganych kredytów. Zbliżający się jego koniec skutecznie zmobilizował wiele rodzin do przyspieszenia decyzji o zakupie mieszkania na kredyt. „W 2010 kredyty w „Rodzinie na swoim” stanowiły 19% wszystkich zaciąganych (17,6% w 2009). Po wygaszeniu programu luka będzie więc wyraźna. Teraz wielu kredytobiorców będzie mogło liczyć tylko na swoją rodzinę, która być może pożyczy na wkład własny” – mówi Marcin Mróz – Dyrektor operacyjny Finhouse S.A., dostawcy rozwiązań do sprzedaży kredytów hipotecznych. 

Frank umarł


Wprawdzie już w pierwszym kwartale 2011 roku kredyty udzielane we frankach szwajcarskich stanowiły zaledwie 6% hipotecznego tortu, jednak ciągle był to słodki kawałek, a banki dawały możliwość zadłużania się w tej walucie. Niskie oprocentowanie takiego kredytu łagodziło ból wywołany rosnącym kosztem franka względem złotówki. W trzecim kwartale możliwość zaciągania kredytów w szwajcarskiej walucie skończyła się. Frank – „gwiazda” kredytów hipotecznych ostatnich lat definitywnie zszedł ze sceny we wrześniu, kiedy Bank Nordea podniósł próg minimalnych dochodów dla zadłużających się we frankach do 15 tys. zł. netto miesięcznie. Te wyśrubowane wymagania (Deutsche Bank drugi, który teoretycznie ma franka oczekuje zarobków 50 tys. zł netto) powodują, że w IV kwartale o szwajcarskiej walucie zapomną wszyscy nowi kredytobiorcy.

Zaciągaj w czym zarabiasz lub spłacaj w czym zaciągnąłeś


Rosnący od lutego kurs franka na polityków działał w roku wyborczym jak płachta na byka. Dodatkowo emocje rozpalały informacje o wygórowanym spreadzie jaki banki stosują przeliczając kredyty walutowe. „Efektem tej „korridy” była ustawa nakazująca bankom przyjmowanie spłaty zobowiązań kredytowych w walucie w jakiej udzieliły kredytu. Chociaż wątpliwe jest aby większość z 700 tys. Polaków posiadających kredyty w obcych walutach szybko skorzystała z dobrodziejstwa ustawy to jednak, wg szacunków, dla około 20% rozwiązanie to będzie przydatne. Mnożą się kantory – te na ulicach i wirtualne – lecz nie dzieje się tak z frankami, których na rynku wyraźnie brakuje, co skutecznie utrudnia jednoznacznie pozytywną ocenę ustawy” – dodaje Marcin Mróz z Finhouse S. A.

Co dalej?


W aspekcie kryzysu strefy Euro, grożącego spowolnienia gospodarki czy możliwego wzrostu zadłużenia publicznego sytuacja rynku kredytów hipotecznych nie rysuje się w najlepiej. Czekająca nas w styczniu rekomendacja S2 zaostrzająca wymagania zdolności kredytowej również straszy spadkiem ilości zawieranych umów kredytowych.  Światełkiem w tunelu jest natomiast oczekiwana poprawa konkurencyjności ofert w złotówce, która jest teraz dla banków głównym orężem walki o klienta. Pod koniec roku będzie też rosła presja zarządów banków na dążenie do poprawy wyników i jak najlepsze zamknięcie roku. Prawdopodobnie pojawią się promocyjne oferty. Skorzystają na tym zarówno doradcy jak i kredytobiorcy.

Źródło: netPR.pl