5 sposobów na finansowe samobójstwo

Finansowe błędy popełniamy wszyscy. Niektóre są lekkiego kalibru i nie niosą ze sobą długoterminowych konsekwencji – tracimy okazję na dobrą inwestycję albo niepotrzebnie przepłacamy za poważniejszy zakup. Inne można porównać z samobójstwem, wpędzają w kłopoty, które potrafią zniszczyć życie.

Czytelnicy Bankier.pl nierzadko zwracają się do redakcji z prośbą o poradę. Wiele opisywanych przez nich sytuacji można określić jako „pułapki bez wyjścia”, osobiste tragedie, z których nie da się wybrnąć w żaden sposób. Najczęściej sednem problemu jest dług stający się ciężarem nie do udźwignięcia.

Polskie prawo nadal jest bezlitosne dla osób, które popełniły finansowe błędy. We znaki daje się szczególnie bardzo restrykcyjna procedura upadłości konsumenckiej, która nie daje większości potrzebującym nadziei na nowy start. Zebraliśmy kilka najczęściej powtarzających się wątków – przyczyn leżących u podstaw najpoważniejszych finansowych kłopotów.

1. Mieszanie biznesu z domowym budżetem

Drobni przedsiębiorcy często zapominają, że zaciągnięte przez „firmę” zobowiązania obciążają zarówno ich osobisty majątek, jak i majątek rodziny. Kiedy biznes nie wypali, a do spłacenia zostają kredyty, pożyczki i raty leasingowe, koszty interesu obciążają domowy budżet. Do rzadkości nie należy sytuacja, gdy małżonkowie lub bliscy zaciągają kolejne zobowiązania, próbując ratować zagrożone przedsięwzięcie. W najgorszym scenariuszu może to oznaczać utratę mieszkania, samochodu i innych aktywów – wierzyciele sięgną po majątek osobisty właściciela firmy lub udziałowca w spółce cywilnej.

Początkujący przedsiębiorca musi pamiętać o zabezpieczeniu interesu rodziny. Jeśli w grę nie wchodzi uruchomienie działalności np. w postaci spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, to wyjściem może okazać się rozdzielność majątkowa. W razie poważnych kłopotów w biznesie ryzykuje wówczas tylko tym, co sam posiada. Nie jest to złota recepta, ale pozwala ochronić przynajmniej część rodzinnego majątku.

2. Spłacanie długu długiem, czyli gaszenie pożaru benzyną

Utrata pracy czy niepowodzenie w biznesie, gdy trzeba co miesiąc spłacać ratę kredytową, to pierwszy krok w stronę finansowych kłopotów. Zazwyczaj dłużnik pociesza się, że sytuacja jest przejściowa i nierzadko tak właśnie jest. W najlepszym razie problem kończy się na kilku opóźnionych ratach, po których zostaje ślad w bankowych bazach danych.

Czasem jednak kilka gorszych chwil staje się początkiem spirali zadłużenia. Kredytobiorca, chcąc wywiązywać się ze swoich zobowiązań sięga po kolejne kredyty. Na krótką metę jest to możliwe, ale najczęściej tańszy dług spłacany jest droższym (np. raty zobowiązania hipotecznego pokrywane są z limitu kredytowego w ROR). Później ruchome piaski zaciągają wciągać coraz szybciej – kończy się dostęp do pożyczanego pieniądza, a desperaci sięgają po najdroższe typy zobowiązań (np. pozabankowe pożyczki).

Gdy „komin zadłużenia” robi się zbyt wysoki, sytuacja staje się beznadziejna. Co gorsza, ratunkiem nie jest nawet bankructwo. Obecne regulacje mówią, że zaciągając zobowiązania, gdy już jesteśmy niewypłacalni, odcinamy sobie drogę do upadłości. Dopiero po zmianach w prawie upadłość konsumencka stanie się bardziej dostępna.

3. Chowanie głowy w piasek

W obliczu finansowych kłopotów zdecydowanie najgorszą strategią jest bierność. Problemów ze spłatą kredytu nie da się „przeczekać” – prędzej czy później wierzyciele zaczną działać, nawet jeśli na początku wydaje się, że się z tym nie spieszą.

Poinformowanie kredytodawcy o problemach i prośba o zmianę sposobu spłaty może się opłacić. Nie zawsze druga strona będzie skłonna do daleko idących ustępstw, ale jest to najlepsze wyjście, gdy trudne chwile w domowych finansach zaczynają się przeciągać. Zyskuje się w ten sposób czas na bardziej radykalne kroki – np. sprzedaż kredytowanej nieruchomości, na którą nas już dzisiaj nie stać.

4. Całkowity brak finansowych rezerw

Posiadanie choćby minimalnych oszczędności to podstawa zdrowych finansów osobistych. Większość gospodarujących nawet najskromniejszymi środkami stara się mieć fundusz awaryjny na nieprzewidziane wydatki. Odpowiednio rozbudowany może pomóc przetrwać także okres finansowej zapaści.

Od czasu do czasu pojawia się jednak pokusa, aby bufor bezpieczeństwa przeznaczyć na inne potrzeby. Nierzadko złośliwość losu przejawia się w tym, że niespodziewane wydatki, spadek dochodów czy choroba pojawiają się właśnie w najmniej odpowiednim momencie. Bez bufora bezpieczeństwa niemal natychmiast trafiamy w objęcia długu.

Szczególnie niebezpieczne jest połączenie braku finansowego zabezpieczenia „na czarną godzinę” z brakiem jakichkolwiek ubezpieczeń życia i majątku. Jeden poważniejszy psikus losu oznacza wówczas zazwyczaj początek czarnej serii.

5. Optymizm i „stawianie na jedną kartę”

Optymistyczne nastawienie pomaga w życiu, ale różowe okulary należy zdjąć, gdy w grę wchodzą poważne finansowe decyzje. Pierwszym krokiem do finansowego samobójstwa jest nierzadko zbyt wysokie szacowanie własnych możliwości (np. przy zaciąganiu kredytu), potencjalnych zysków (np. przy wyborze inwestycji) albo szans powodzenia biznesowego przedsięwzięcia.

Szczególnie niebezpieczną mieszankę uzyskuje się po zmieszaniu nadmiernego optymizmu ze skłonnością do grania va banque. Słowo „dywersyfikacja” powtarzane jest jak mantra przez finansistów nie bez przyczyny. Dlatego nawet w „złoty interes” nie warto angażować wszystkich swoich środków – tę oczywistą prawdę warto przypominać.

Michał Kisiel, analityk Bankier.pl