Wielu klientów funduszy sprzedało swoje jednostki w trudnym okresie i zrealizowało straty. Warto jednak zwrócić uwagę na niemałą grupę osób, które w fundusze inwestują za pośrednictwem tzw. unit-linków. Ponieważ zobowiązali się do dokonywania regularnych wpłat przez długi okres, dla nich inwestowanie jeszcze się nie skończyło.
W konsekwencji negatywnych wydarzeń na rynkach finansowych aktywa funduszy inwestycyjnych obniżyły się od szczytu w październiku 2007 roku do końca marca br. o blisko 52 proc., ze 144 do 69,5 mld zł. Przy czym przewaga umorzeń nad wpłatami nowych środków sięgnęła w tym czasie 31,6 mld zł. Reszta to straty z inwestycji. Odwrót klientów od tych produktów potwierdzają też inne szacunki serwisu Analizy Online, wg których w samym tylko 2008 r. liczba uczestników funduszy inwestycyjnych spadła o 14,9 proc., do 2,75 mln osób.
Należy jednak pamiętać także o znacznej grupie osób, które zainwestowały w fundusze, wykupując polisę na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (UFK), czyli tzw. unit-link. Według danych udostępnionych przez Komisję Nadzoru Finansowego, na koniec 2008 r. liczba osób posiadających polisę typu unit-link wyniosła blisko 730 tys. i, podobnie jak ogólna liczba klientów funduszy, w ubiegłym roku również zmalała, ale tylko o 5,6 proc. Dziewięć na dziesięć z tych polis to ubezpieczenia z tzw. składką okresową (dokładnie 87,6 proc.) – ich posiadacze inwestują systematycznie, dokonując wpłat w ustalonych okresach. Pozostałe 12,4 proc. polis jest w rękach osób, które w ten sposób zainwestowały jednorazowo większą kwotę.
Dla tych 730 tys. klientów posiadających unit-linki decyzja o wyjściu z inwestycji nie była i nie jest tak prosta, jak w przypadku samodzielnej, bezpośredniej inwestycji w fundusz. Wynika to z konstrukcji tego produktu (piszemy o tym poniżej). Te osoby muszą więc bacznie obserwować notowania funduszy, a widząc nienajlepsze wyniki, często zastanawiają się, co można zrobić, aby to zmienić. Poniżej prezentujemy możliwości, jakie w tej sytuacji daje standardowa umowa.
Unit-link czyli co?
Pod pojęciem polisy unit-link kryje się popularne na naszym rynku połączenie polisy na życie z inwestycją w fundusze. Jest to swoista platforma inwestycyjna, która dzięki konstrukcji opartej o polisę, umożliwia lokowanie środków w szereg funduszy o różnych strategiach inwestycyjnych, zarządzanych przez polskie i zagraniczne towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI). Pieniądze w ten sposób można inwestować zarówno jednorazowo, jak i regularnie nawet przez dziesiątki lat. Ochrona ubezpieczeniowa ma tu znaczenie marginalne.
Wszystko to przy zachowaniu korzyści prawno-podatkowych płynących z ubezpieczenia na życie, które kuszą. Wystarczy wspomnieć o możliwości odroczenia podatku od zysków kapitałowych, czyli tzw. podatku Belki. Płaci się go dopiero w momencie wypłaty środków, więc podatek nie jest naliczany przy konwersjach, czyli przekładaniu pieniędzy z funduszu do funduszu. Unit-link działa zatem na tej samej zasadzie, jak tzw. fundusz parasolowy, skupiający subfundusze jednego TFI. Parasol unit-linka rozciąga się jednak na wszystkie dostępne w ofercie fundusze, zarządzane przez różne towarzystwa.
W przypadku produktów typu unit-link wycofanie środków w dowolnym momencie przed terminem wygaśnięcia umowy rodzi konieczność poniesienia określonych kosztów (zwłaszcza przy rozwiązywaniu umowy w początkowej fazie jej obowiązywania). Zatem inwestorzy, którzy ulokowali pieniądze w unit-linkach, zamiast szacowania strat i kosztów decyzji o rozwiązaniu polisy, w pierwszej kolejności powinni rozejrzeć się za rozwiązaniami alternatywnymi. Dotąd poniesione straty mogą przecież zostać odrobione do czasu zamknięcia często wieloletniej inwestycji.
Rzeczą, od której powinno się zacząć w takiej sytuacji, jest zmiana strategii inwestycyjnej, która dopasuje nasz portfel do aktualnej sytuacji rynkowej. Można tego dokonać poprzez zmianę alokacji wpłacanej składki. Każda wpłata jest bowiem rozdzielana pomiędzy kilka-, a nawet kilkanaście funduszy, które wcześniej sami wybraliśmy. W dowolnej chwili można więc zmienić sposób, w jaki dzielone są nowe wpłaty. To, co dotychczas zainwestowaliśmy, pozostaje wówczas bez zmian, a nowe środki wpłacamy do funduszy, których strategię inwestycyjną w danym momencie uważamy za najlepszą.
Jednocześnie ze zmianą alokacji można też dokonać konwersji jednostek uczestnictwa, czyli pieniądze ulokowane w jednym funduszu przelać do innego. Ubezpieczyciele bardzo różnie podchodzą do kwestii opłat za te operacje, ale zawsze możemy liczyć na to, że pewna ograniczona ich liczba będzie darmowa (raz w tygodniu, dwa razy w miesiącu, sześć razy w roku, itp.). Każda następna będzie kosztowała mniej więcej kilkanaście złotych. Im więcej funduszy dostępnych w ramach unit-linka, tym lepiej, bo tym więcej mamy możliwości.
Dla mniej zorientowanych w ofercie poszczególnych funduszy firmy ubezpieczeniowe proponują zazwyczaj modelowe portfele inwestycyjne. Klient określa tylko swoje podejście do ryzyka (np. bezpieczne, umiarkowane, agresywne), a dobór konkretnych funduszy pozostawia w gestii ubezpieczyciela. Rozwiązanie warte polecenia ze względu na niższe opłaty za zarządzanie.
Jeśli pierwotnie wybraliśmy częstotliwość wpłat np. roczną albo kwartalną, to w sytuacji dużych wahań na rynkach można dokonać zmiany na miesięczną. W ten sposób jeszcze skuteczniej uśrednimy ceny zakupu, zmniejszając ryzyko dokonania większej wpłaty akurat na lokalnej górce. Takiej zmiany niestety dokonać można tylko raz w roku, w rocznicę polisy.
Możliwym rozwiązaniem, ale tylko jeśli umowa obowiązuje już wystarczająco długo (zazwyczaj nie krócej niż pięć lat), jest zmniejszenie wysokości wpłat lub nawet przejście na tzw. umowę bezskładkową (rezygnujemy z dokonywania nowych wpłat, ale dotychczas wpłacony kapitał pozostaje zainwestowany do wygaśnięcia umowy). Możliwe jest również czasowe zawieszenie wpłat, np. na pół roku. W ostateczności pozostaje odstąpienie od umowy lub cesja na rzecz innej osoby.
Rozważając podane wyżej możliwości warto pamiętać, że decydując się na unit-linka przed kilkoma laty, de facto zdecydowaliśmy się na inwestowanie przez najbliższe 10-, 15- i więcej lat. Dlatego nie należy traktować obecnych wyników tej inwestycji jako ostatecznych. To prawda, że przez ostatnie dwa lata wpłacony kapitał mógł się skurczyć w niektórych przypadkach nawet o połowę. Należy jednak pamiętać, że obierany wówczas cel jest jeszcze odległy w czasie. Nie oznacza to oczywiście, że nie należy modyfikować strategii w trakcie trwania inwestycji – wręcz przeciwnie. Przerywanie jej jednak niemal na samym początku, nawet jeśli nie był on najbardziej udany, jest w istocie rozwiązaniem bardzo kosztownym. Psychiczne nastawienie się na to, że inwestowanych pieniędzy nie wypłacamy przez ustalony czas, jest podstawą sukcesu. Inwestorzy długoterminowi muszą być cierpliwi, pamiętając o słowach Warrena Buffetta, znanego amerykańskiego inwestora, jednego z najbogatszych ludzi na świecie, że giełda jest miejscem transferu pieniędzy od inwestorów aktywnych do cierpliwych.
Bernard Waszczyk, analityk Open Finance
Źródło: Bankier.pl