Na rynku nieruchomości nie brakuje gotowych mieszkań, co utrudnia zadanie planującym kolejne inwestycje deweloperom. Po osiedlach, gdzie mieszkańców łączą place zabaw, przedszkola czy siłownie czas na inwestycje, gdzie wspólny jest wiek, poglądy albo sposób życia.

Image licensed by Ingram Image

Na początku były zamknięte osiedla. Kto kilka lat temu szukał na rynku mieszkań oferty wyróżniającej się na tle tego, co proponowali wszyscy, lądował w grodzonym kompleksie bloków ze szlabanem przy wjeździe i wspólnym placem zabaw. Takie inwestycje nie robią dziś już na nikim wrażenia, trzeba więc deweloperom pójść o krok dalej. Jednym z zyskujących na popularności rozwiązań są osiedla dedykowane – skierowane do osób o podobnych poglądach, wieku albo statusie majątkowym. I tylko do nich.

Osiedle dla wielodzietnych rodzin

Informacja o powstającej na warszawskich Bielanach inwestycji mieszkaniowej dla wielodzietnych rodzin obiegła media lotem błyskawicy. Temperatura dyskusji wzrosła, gdy okazało się, że mają tam zamieszkać duże rodziny… katolickie. Koniec końców okazało się, że kwestia wyznania to sprawa wtórna, a nie żadne kryterium kompletowania mieszkańców.

Obecność wątku religijnego nie zmienia faktu, że mowa o osiedlu faktycznie dostosowanym do potrzeb rodzin z kilkorgiem dzieci. Pierwszeństwo zamieszkania w tej wspólnocie będą miały rodziny wielodzietne i dla nich w całej inwestycji przygotowano więcej niż zwykle dużych lokali.

Kompleks dla starszych

Ponad dwa lata temu pisaliśmy o powstającej w Polsce inwestycji mieszkaniowej tylko dla seniorów. Co prawda nie deweloper, ale Towarzystwo Budownictwa Społecznego zbudowało w Stargardzie Szczecińskim obiekt dedykowany osobom starszym. W przystosowanym do ich potrzeb budynku zamieszkać mogli ci, którzy ukończyli 55. rok życia, najczęściej szukający złotego środka pomiędzy byciem ciężarem dla rodziny a byciem samodzielnym, ale i samotnym.

Koncepcja osiedli dla emerytów jest dobrze znana Australijczykom czy Amerykanom. Na Florydę ściągają tłumy zamożnych seniorów chcących spędzić jesień życia w gronie rówieśników. Osiedlają się w specjalnie dostosowanych do ich potrzeb minimiasteczkach, gdzie wspólnie odpoczywają, uczą się i bawią.

Domy dla ekoentuzjastów

Kosze do sortowania śmieci, odzyskiwanie wody deszczowej czy niewielkie solary dla potrzeb pojedynczych bloków to rozwiązania, które pojawiają się w co bardziej „zielonych” inwestycjach mieszkaniowych. W powszechnej opinii nadal wydają się jednak bardziej ekstrawagancją niż perspektywą realnych oszczędności. Niektórzy deweloperzy widzą jednak w ekologii potencjał i ochronę środowiska naturalnego chcą uczynić wiodącym atrybutem swoich inwestycji.

Na „eko” stylizuje się m.in. jedna ze śląskich inwestycji. Energooszczędność i rekuperacja to hasła, które realizator kompleksu domów jednorodzinnych w Tarnowskich Górach powtarza na każdym kroku. Odpowiednie materiały budowlane i z góry obliczone na energooszczędność projekty mają być propozycją dla rodzin, osób ceniących spokój i zieleń oraz… alergików.

Mieszkania dla minimalistów

W miejscu dawnego akademika jednej z wrocławskich uczelni powstaje właśnie prywatna inwestycja mieszkaniowa skierowana do młodych ludzi, którzy chcieliby kupić pierwsze, nieduże mieszkanie. Nieduże jest tu słowem kluczem, mowa bowiem o lokalach mających niekiedy nawet 12 mkw. powierzchni użytkowej.

Precyzyjnie zaplanowane przez architektów wnętrz, przewidują co prawda przestrzeń kuchenną i łazienkę, mimo to są rozwiązaniem dla osób, które za wszelką cenę dążą do posiadania nieruchomości dosłownie uszytej na miarę potrzeb. Jedno z towarzyszących inwestycji haseł marketingowych brzmi: „Nie wynajmuję, start[er]uję”.

 

Dla dewelopera zawężenie oferty tylko do pewnej grupy to ryzyko. Z drugiej jednak strony -niepowtarzalna szansa na „kupienie” pewnego segmentu rynku. To coraz cenniejsze w dobie dużej podaży mieszkań, które nie odbiegają od siebie dramatycznie standardem czy funkcjonalnością.

We wspomnianym stargardzkim budynku dla seniorów do ich potrzeb dostosowano całą infrastrukturę. Można sobie jednak wyobrazić, że etykietę „tylko po 50-ce” można by zastosować i bez tego. Nie ma przecież katalogu kryteriów, które musi spełniać inwestor, by pełnoprawnie deklarować, że posiada produkt odpowiadający na szczególne potrzeby konkretnej grupy klientów. Równie dobrze można to zaakcentować tylko w nazwie albo przekazie marketingowym. Z czego zresztą skwapliwie się dziś korzysta.