A-Z Finanse: Inwestorzy wyczekują na impuls

Niskie obroty, które w czwartek nie przekroczyły 1,5 mld zł, sugerują, że między inwestorami panuje coraz większy rozdźwięk w sprawie prognozowanego rozwoju wydarzeń. Najwyraźniej jedni gracze uważają, że obecne ceny są zdecydowanie za wysokie na zakupy, a drudzy ani myślą pozbywać się akcji licząc na to, że wkrótce będzie drożej. Znacznie drożej.

Kto ma rację? Na razie szala wciąż jest lekko przechylona na stronę optymistów. WIG20 przełamał w ostatnich dniach barierę 3,8 tys. pkt. i co ważne, tym razem zdołał się nad nią utrzymać, co przy poprzednich próbach mu się nie udawało. Owszem, dystans nie jest duży, bo WIG20 zacumował na czwartkowym zamknięciu ledwie 30 pkt. powyżej tej psychologicznej granicy, ale z drugiej strony już tylko kilkanaście punktów brakuje do jeszcze ważniejszego poziomu 3860 pkt. Dopiero jego przełamanie spowoduje wyjście głównego indeksu giełdy z szerokiego pasma, w którym tkwi od kilku miesięcy. I dopiero wtedy będzie można mówić o nowej fali hossy, która mogłaby przynieść graczom z akcjami w portfelu nawet 10-15 proc. zysków.

Z rynków amerykańskich nie nadeszły w czwartek wyraźne sygnały. Niewielkie wzrosty najważniejszych indeksów nie były na tyle przekonujące, by mogło to popchnąć nasze ceny akcji w górę. Ale warto trzymać zlecenia kupna w pogotowiu, bo nastroje są na tyle dobre, że wystarczy jakikolwiek impuls, by indeksy poszły w górę, przełamując arcyważne poziomy. Inna sprawa, że ów impuls przydałby się dość szybko, bo przy rekordowych poziomach indeksom trudno będzie się utrzymywać dłużej, niż kilka dni.