Mowa oczywiście o danych GUS dotyczących niespodziewanego spadku produkcji przemysłowej. Inwestorzy jednak potraktowali te informacje z dużym niedowierzaniem. Bo czy to możliwe, że już teraz kończy się szczyt koniunktury w krajowej gospodarce? Odpowiedź dały giełdowe indeksy. WIG20, obrazujący koniunkturę wokół największych spółek, idzie w górę o 1,8 proc., a indeksy mniejszych i średnich firm – o 1,1-1,2 proc. Dla graczy dużo istotniejszą była sytuacja na światowych giełdach, gdzie ceny akcji szły w górę średnio o ponad 1 proc., a także sygnały płynące z analizy technicznej, z których wynikało, że czas najwyższy na wzrostowe odreagowanie. Jego siła pozostawia sporo do życzenia, bo obroty wyniosły ledwie 1,8 mld zł.
To oznacza, że duża część inwestorów wciąż obawia się składać zlecenia kupna lub składa je z dużo niższymi limitami cen, niż obecne kursy akcji. Bo też i wciąż za wcześnie, by uznać korektę za zakończoną. Indeks całego rynku WIG znalazł się po czwartkowym wzroście już tylko 3 proc. poniżej historycznego rekordu. Oczywiście to możliwe, że głębsza korekta dotyczyła tylko mniejszych spółek i już mamy ją za sobą, ale wciąż nie można wykluczyć, że czekają nas jeszcze spadki większych spółek lub pogłębienie korekty średniaków i maluchów w efekcie wyników kwartalnych, które spółki zaczną podawać w najbliższych dniach.