A-Z Finanse: Potwierdzić dobrą passę

Jeśli w ogóle można pomarudzić, gdy akcje znów są na rekordowych poziomach, to tylko na temat niezbyt wysokich obrotów. Ani razu w ubiegłym tygodniu nie przekroczyły one 1,5 mld zł, nie wyłączając rekordowej piątkowej sesji. Czy można poważnie traktować rekordy poparte aktywnością inwestorów niższą o przynajmniej jedną trzecią od barier przyzwoitości? W książkach o analizie technicznej piszą, że nie raczej nie można. Tyle, że autorzy tych wszystkich mądrych książek, snując swe teorie, nie wiedzieli zapewne o istnieniu naszego Najdłuższego Weekendu Nowożytnej Europy…

Bo gdyby pominąć naturalne zmniejszenie aktywności inwestorów, spowodowane wielką majówką, to wszystkie inne okoliczności zdają się dawać dobre alibi zwyżkom cen akcji. Z jednej strony ultraoptymistyczne myślenie posiadaczy akcji w USA, którzy ignorują niedobre informacje z gospodarki i pchają indeksy w górę niemal bez opamiętania. Z drugiej strony nasilające się pogłoski o możliwościach nowych fuzji w giełdowym światku Europy Zachodniej. A z trzeciej – korzystne ułożenie giełdowego peletonu na krajowym podwórku. Kiedy z konieczności odpoczywała branża budowlana, udaną zmianę dały banki. Kiedy one dostały zadyszki, w górę rynek pchały spółki surowcowe. Teraz do łask znów wracają spółki budowlane i telekomunikacyjne (inwestorzy powoli zapominają o złych wieściach – niezbyt dobrze ocenianym przedsięwzięciu Play, w którym udziały ma Netia, oraz niedobrych wynikach kwartalnych Telekomunikacji Polskiej).

Ten koktajl dobrych informacji układa się w dość optymistyczny wzór, bo giełdowa lokomotywa rozpędzała się przez cały tydzień stopniowo, bez nagłych wystrzałów optymizmu i nachalnego podciągania indeksów przez co sprytniejszych i zasobniejszych w gotówkę graczy-spekulantów. Owszem, podciąganie było, ale miało rozsądną skalę. Doświadczenie uczy, że jeśli inwestorzy mają czas, żeby przyzwyczajać się stopniowo do coraz wyższych cen, to wzrosty mogą trwać dłużej, a nadchodząca korekta siłą rzeczy jest też spokojniejsza.

Tak, czy owak, poniedziałek będzie dla rynku istotnym testem. Jeśli po powrocie części inwestorów z majówki ceny utrzymają się na wysokim poziomie, zaś wzrost obrotów potwierdzi panujący na rynku optymizm, możemy mieć przed sobą kolejny rekordowy tydzień. Gorzej, jeśli okaże się, że w książkach jednak piszą prawdę i niskie obroty podczas rekordowych sesji okażą się złym prognostykiem. Ale ten ostatni scenariusz jest chyba mniej prawdopodobny, niż optymistyczne wizje, kreślone dla naszych inwestorów przez wydarzenia na światowych giełdach.