Akcjonariat obywatelski czy mięso armatnie?

W kwietniu 2010 roku Aleksander Grad zapoczątkował długofalowy program budowania akcjonariatu obywatelskiego. Ideą programu jest zwiększanie zaangażowania Polaków w przemianach prywatyzacyjnych. Rzecz w tym, że sposób w jaki Skarb Państwa traktuje drobnych inwestorów pozostawia wiele do życzenia.

Budowanie akcjonariatu obywatelskiego to bardzo szlachetna idea. Pozwala kreować przekonanie, że każdy Polak może stać się współwłaścicielem prywatyzowanego majątku. Docelowy efekt to wzrost popularności inwestowania na giełdzie jako alternatywy w zarządzaniu swoimi oszczędnościami.

Jednak zabawa w akcjonariat obywatelski będzie sensowna pod jednym warunkiem. Każdy inwestor indywidualny musi być traktowany jak równorzędny partner w biznesie. Na chwilę obecną, drobny inwestor to mięso armatnie, które idzie na pierwszy front przy każdym debiucie na warszawskim parkiecie.

Zapisz się na akcje – cenę poznasz później

Inwestor składając zapis na akcje sprzedawanej spółki nie wie tak naprawdę po jakiej cenie dokona zakupu. Zna jedynie cenę maksymalną, której cena sprzedaży nie może przekroczyć.

Choć przy ewentualnym obniżeniu ceny sytuacja zmienia się na korzyść inwestora to zaangażowanie zbyt dużej kwoty powoduje brak możliwości spożytkowania tych środków na inne cele, aż do zwrotu nadwyżki z Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych (KDPW).

Naturalnie w oczach Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) akcjonariusze obywatelscy są niezwykle potrzebni na rynku. 323 tys. inwestorów indywidualnych, którzy zapisali się na akcje GPW wygenerowało silny popyt na walory giełdy. Następnie zredukowano zapisy o 75% przenosząc niezaspokojony popyt na dzień debiutu – wpływając na powodzenie oferty i większe wzrosty kursu.

Sprzedający (w tym przypadku Skarb Państwa) sprawdza zainteresowanie inwestorów przedstawianą ofertą, testując – jak na cenę zareaguje rynek. Jeśli przeceni swoje możliwości proponując nierozsądne warunki, będzie zmuszony ratować sytuację zmieniając „reguły w czasie gry”. (Prywatyzacja BGŻ – chytry dwa razy traci).

Inwestorze, zamrażamy Twoje pieniądze

Niedawna sprzedaż akcji BGŻ dowiodła, że mechanizm zapisów na akcje pozostawia wiele do życzenia. Aby kupić maksymalny pakiet akcji należało „zamrozić” 10 800 zł (120 szt. x 90 zł). Zmiana warunków oferty sprawiła, że cenę sprzedaży obniżono do 60 zł oraz dokonano redukcji zapisów. Okazało się, że szumna inwestycja stopniała do 1200 zł (20 szt. x 60 zł). Było to zaledwie 11% zaangażowanej kwoty.

Okazuje się, że inwestor na co najmniej 10 do nawet 20 dni stracił możliwość alternatywnego wykorzystania swoich pieniędzy. Mogło się zdarzyć, że dopiero po 3 tygodniach zainwestował 1/9 początkowego zaangażowania kapitału, a zamrożona kwota nie była w żaden sposób zrekompensowana. Wydawać się może, że dzięki ostatnim posiedzeniom Rady Polityki Pieniężnej cena pieniądza na rynku systematycznie rośnie. Jak widać zapłata za ten pieniądz nie wszystkim i nie zawsze się należy.

Wiecznie głodny budżet państwa

Czym kieruje się Skarb Państwa sprzedając majątek narodowy? Zauważmy, że Grecja aby ratować fatalny stan gospodarki została „zmuszona” przyspieszyć procesy prywatyzacyjne państwowych spółek. Jest to szansa na zmniejszenie długu, ale także wyprzedaż majątku kraju po promocyjnych cenach. Choć Polsce do Grecji relatywnie daleko, to przy takiej dynamice długu publicznego Polacy wyjdą na ulice szybciej niż się zdaje.

Skarb Państwa bardzo łatwo rzuca słowa na wiatr. Jeszcze nie tak dawno Aleksander Grad zapewniał, że w najbliższym czasie nie zamierza sprzedawać kolejnych akcji PZU. I choć dywidenda dopiero za dwa miesiące to kilka dni temu niespodziewanie na rynek trafił pakiet 10 proc. akcji największego ubezpieczyciela.

W lutym 2010 r. MSP zapewniało, że 10 proc. akcji Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) sprzeda po cenie nie niższej niż 23 zł. Aleksander Grad dodał we wrześniu, że pakiet zamierza sprzedać w 2011 r. Po czym w październiku w przyspieszonej formule na rynek trafiło 10 proc. akcji PGE w cenie 21,50 zł.

Interes akcjonariusza obywatelskiego?

Dojść można do wniosku, że sprawy drobnego inwestora – statystycznego Kowalskiego – znajdują się na samym dnie głębokiego oceanu interesów. Wypełnienie planów prywatyzacyjnych oraz zadowolenie związkokracji poprzez akcje pracownicze, podwyżki i gwarancje pracy to polityczne konieczności, o które dba się w pierwszej kolejności.

Maraton prywatyzacji spółek Skarbu Państwa to niezwykle wygodne źródło finansowania. To narzędzie, które rozleniwia instynkty optymalizacji wydatków państwa. To w końcu przejadanie majątku na hulaszcze rozpasanie budżetu. W połączeniu z przyjazną i kolorową kampanią społeczną, akcjonariat obywatelski pozwala budować odważny i upiększony wizerunek rozwijającej się gospodarki Polski.

Krzysztof Gołdy
k.goldy@bankier.pl

Źródło: Bankier.pl