Powracające niczym bumerang demony bessy mają swe źródło niezmiennie w obawach o stan amerykańskiego rynku kredytów. I to miało wpływ na strukturę spadków cen akcji także w Warszawie. Dość powiedzieć, że indeks WIG-banki, oddający nastroje w giełdowej branży finansowej, obsunął się o ponad 2,7 proc., spadając głównie pod ciężarem PKO BP i Pekao – dwa największe w Polsce banki potaniały o 3-4 proc.
Pogorszenie nastrojów przyszło w złym dla naszych inwestorów momencie – w chwili, gdy optymiści sposobili się właśnie do poprawienia po raz kolejny letniego rekordu wszech czasów. W czwartek został on pobity o 5 pkt. (i wynosi obecnie 3910 pkt.). Jeszcze w poniedziałek po zamknięciu notowań kwitła nadzieja, że uda się dołożyć coś do rekordowej sesji. WIG20 dzieliło od kolejnego rekordu tylko symboliczne kilka punkcików.
Ale na globalną korektę nie ma rady. Trzeba mieć nadzieję, że strachy o stan amerykańskiej gospodarki, które dziś znów dyktowały nastroje na zachodnich rynkach, znów szybko odejdą w niepamięć Nasza giełda i tak zaczynała już dojrzewać do odpoczynku. Co prawda wyglądało na to, że będzie to jedynie płaskie „przeczekanie” indeksów, a teraz nie można wykluczyć pogłębienia spadków, jednak dopóki WIG20 nie przebije strefy 3650-3700 pkt., należy traktować osłabienie nastrojów jako przejściowe. Na razie mamy jeszcze do tej strefy 4-5 proc. zapasu. Choć niewykluczone, że po kolejnych spadkach w USA (tym razem tylko o ponad pół procenta), środa w Warszawie przyniesie kontynuację marszu w dół.