AZ Finanse: Maszynka do kupowania się zacina?

Jeszcze rano wzrosty cen akcji były naprawdę imponujące. W pewnym momencie WIG20 dotarł nawet do 3110 pkt., czyli już całkiem daleko od strefy 2800-3000 pkt., która powstrzymywała do tej pory zapędy kupujących.

Potem jednak było już tylko gorzej. WIG20 skończył dzień już tylko w okolicach 3070 pkt. Popyt tracił animusz, a obroty na parkiecie nie były oszałamiające, co oznacza, że inwestorzy mają coraz mniejszą ochotę na pompowanie cen. W końcu od dna bessy indeks WIG20 odbił się już w górę o jakieś 9 proc. Choć nawet w poniedziałek były spółki, które kupowano nader chętnie. Polnord poszedł w górę o ponad 8 proc., zaś PKN Orlen i Agora – o ponad 3 proc., by ograniczyć się tylko do firm z elity największej dwudziestki. Emocji na parkiecie więc nie brakowało.

Ci, którzy pasjonują się analizowaniem wykresów, widzą zapewne na rysunku opisującym zmiany WIG20 kilka niepokojących sygnałów. Po pierwsze WIG20 odzyskał już jedną trzecią z ponad 750-punktowego spadku, który „zaliczył” w trakcie załamania cen trwającego od końca grudnia do końca stycznia. A takie 30-procentowe zniesienie to często spotykany maksymalny zasięg odbicia cen w trakcie bessy. Po drugie zaś obecna fala wzrostów wzorcowo – tak jak piszą analitycy w mądrych książkach – dzieli się na trzy etapy marszu cen w górę przedzielone dwoma niegroźnymi spadkami. A jeśli tak, to powinna się zaraz skończyć.

Trudno więc dziwić się, że kupujący są lekko zaniepokojeni. Wskazówki wynikające z analizy technicznej nie zawsze się sprawdzają – rynek płata figle najczęściej właśnie wtedy, kiedy wskazania wynikające z wykresów są zbyt „książkowe” – jednak niezbyt dobra sesja w USA każe przypuszczać, że we wtorek inwestorom trudno będzie obronić się przed spadkami. A i potem inwestorzy mogą mieć głowy pełne wątpliwości.