Wraz z kolejną obniżką stóp procentowych maksymalne oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych spadło do 20 proc.
Rada Polityki Pieniężnej (RPP) zafundowała klientom banków kolejny prezent. Obniżka stóp procentowych o 0,25 punktu procentowego oznacza, że maksymalne oprocentowanie kredytów spadło z 21 na 20 proc. Zgodnie z antylichwiarskimi przepisami nie może ono bowiem przekraczać czterokrotności stopy lombardowej, a ta wynosi teraz 5 proc. Zdecydowana większość banków w przypadku kart kredytowych czy kredytów gotówkowych korzysta z maksymalnego dozwolonego prawem oprocentowania, więc po decyzji Rady musiała je obniżyć. W Open Finance przeanalizowaliśmy ofertę 34 banków. Okazało się, że aż 24 z nich ścięły właśnie oprocentowanie kart kredytowych, a 17 obniżyło maksymalne oprocentowanie kredytów gotówkowych. Decyzja Rady RPP oznacza więc konsekwencje zarówno dla klientów, jak i bankowców.
W kieszeni zostanie parę złotych
Posiadacze kart kredytowych czy kredytów gotówkowych będą teraz płacili niższe odsetki. Przyjrzyjmy się przykładowemu klientowi, który na karcie kredytowej zadłużył się na 3 tys. zł. Jeśli wcześniej jego plastik miał oprocentowanie sięgające 21 proc. to miesięcznie musiał zapłacić ponad 52 zł. Teraz, gdy spadło ono do 20 proc., odsetki wynoszą niecałe 50 zł. Oszczędność jest więc niewielka, bo w skali miesiąca to zaledwie 2 zł, ale musimy pamiętać o całym cyklu obniżek stóp procentowych. Na początku cyklu maksymalne oprocentowanie kredytów mogło wynosić aż 30 proc. i rzeczywiście można było znaleźć karty z taką stawką. Ponadto trzeba pamiętać, że cykl obniżek jeszcze się nie skończył i może się okazać, że to maksymalne oprocentowanie jeszcze spadnie – nawet do 18 proc.
Podobnie rzecz ma się z kredytami gotówkowymi, a więc osoby, które zaciągnęły kredyt z maksymalnym oprocentowaniem, także mogą liczyć na jego obniżenie. Przepisy antylichwiarskie są bowiem ważniejsze niż umowa między bankiem a klientem, więc nawet jeśli ktoś podpisał umowę o kredyt ze stałym oprocentowaniem wynoszącym 21 proc., to teraz bank musi je obniżyć przynajmniej do 20 proc. Wyobraźmy sobie klienta, który zaciągnął roczny kredyt gotówkowy na 10 tys. zł. Jeśli wcześniej miał oprocentowanie wynoszące 21 proc. to co miesiąc płacił ponad 930 zł. Po obniżeniu stawki oprocentowania wysokość raty zmniejszy się o 4 zł. Znów niewiele, ale to pewnie nie pierwsza i nie ostatnia obniżka. Decyzja RPP jest tym ważniejsza, że oznacza niższe oprocentowanie dla najuboższych klientów banków. Najczęściej to właśnie oni, jako najbardziej ryzykowni klienci, korzystają z kredytów z najwyższym oprocentowaniem.
Źródło: Open Finance
Banki pod presją
Gorzej wygląda sytuacja z punktu widzenia bankowego biznesu. Poza obniżkami wymuszonymi przez antylichwiarskie przepisy, oprocentowanie raczej nie spada. Wprost przeciwnie – część banków podniosło w ostatnich miesiącach oprocentowanie kart kredytowych czy kredytów gotówkowych. W przypadku tych ostatnich pole manewru jest dość duże, bo w zależności od banku i klienta oprocentowanie waha się od kilku- do wspomnianych 20 proc. Większość banków zafundowała więc klientom podwyżki mimo spadających stóp procentowych. Podobnie jest z kartami kredytowymi, których oprocentowanie zaczyna się upodabniać. Od góry spycha je lichwiarski limit, od dołu wypychają podwyżki wprowadzane przez banki. Te podwyżki to oczywiście efekt słabej koniunktury gospodarczej, a co za tym idzie gorszej kondycji banków. Szukają one gdzie się da dodatkowych przychodów, także podnosząc marże na produktach kredytowych. Co więcej, wojna o depozyty sprawia, że za pozyskiwany kapitał banki nadal słono płacą. Nie mają więc zachęty do obniżek oprocentowania kredytów. Borykają się też z rosnącym ryzykiem nie spłacania kredytów. Wizja wysokiego bezrobocia oznacza, że więcej pożyczek będą musiały spisać na straty. Obniżka maksymalnego oprocentowania jest więc bankom nie na rękę.
Mateusz Ostrowski
Źródło: Open Finance