„Bez względu na to, karty którego z krajowych banków używamy, nie unikniemy dodatkowych opłat. Po przekroczeniu granicy każdy nasz zakup w krajach spoza strefy euro będzie przeliczany dwukrotnie: najpierw z waluty transakcji na walutę rozliczeniową po kursie organizacji płatniczej i dopiero potem na złotówki według kursu banku.
Na przykład będąc w Turcji, zapłacimy rachunek w lirach, które bank przeliczy na euro (czasem pobierając od tego prowizję), a dopiero potem na złote.” – pisze „Gazeta Wyborcza”.
Jak podaje dziennik, „banki podobnie jak kantory przy przewalutowaniu narzucają nieco wyższy kurs niż rynkowy. To dla nich dodatkowe źródło zarobku. Prowizje za przewalutowanie pobierane przez banki zazwyczaj wynoszą od 1 do 3 proc. Niektóre banki pobierają jeszcze dodatkową prowizję za przewalutowanie z waluty lokalnej na rozliczeniową. Taka ekstraprowizja może wynieść nawet do 3 proc. przewalutowanej kwoty. Mało tego, część banków, np. Millennium, przelicza każdą płatność potrójnie – najpierw z waluty lokalnej na euro, dalej na dolary, a potem dopiero na złote.”
„Bodaj jedynym bankiem w Polsce, który jako walutę rozliczeniową przyjmuje złoty, jest grecki Polbank. Jeśli zapłacimy jego kartą np. w tureckich lirach, kwota transakcji będzie przeliczona bezpośrednio na złote bez ‚przechodzenia’ przez euro czy dolara.” – informuje gazeta.
Więcej na ten temat w „Gazecie”.