W poniedziałek giełdy europejskie zachowały się rano bardzo dobrze. Owszem, wkroczyliśmy w tydzień, w którym danych makro będzie bardzo niewiele. Tak właśnie było w poniedziałek, co teoretycznie powinno pomagać amerykańskim bykom, bo nie było żadnego „straszaka”. Okazało się jednak, że przeniesione z piątku nastroje były niezwykle negatywne.
Praktycznie jedynym nowym pretekstem, który mógł pomagać niedźwiedziom była wypowiedź Daniela Tarullo, członka Fed. W Peterson Institute for International Economics zarysował zasady, zgodnie z którymi duże instytucje finansowe będą musiały zwiększać kapitały. W przyjętej rok temu reformie sektora finansów mówiło się o zwiększeniu kapitałów, ale nie precyzowano, co będzie decydowało o wielkości tego zwiększenia. Tarullo twierdzi, że wielkość kapitału powinna odzwierciedlać wpływ bankructwa banku na cały system. Tak uważa Daniel Tarullo, ale inni regulatorzy mogą uważać inaczej (we wtorek rano tak się właśnie okazało – zdjął problem z wokandy Fed). To jednak wystarczyło do przeceny sektora bankowego.
Słabe nastroje przeniesione z piątku, spadki cen w sektorze bankowym, taniejąca ropa nie dawały wiele szans bykom, ale do tego dołączył się jeszcze układ techniczny. Niewątpliwie złe nastroje pogorszyły się jeszcze bardziej dlatego, że pod koniec sesji dowiedzieliśmy się, że George Papandreou, premier Grecji powiedział, iż negocjacje dotyczące nowego pakietu pomocowego dla Grecji nie są zakończone, a kolejne dni mogą być dla losów Grecji krytyczne. Poza tym, wspomniał o tym, że nie wyklucza referendum w sprawie posunięć oszczędnościowych, a tego rynki bardzo się boją (we wtorek rano mamy już dementi).
Indeksy osuwały się dosyć spokojnie, ale na 1,5 godziny przed końcem sesji indeks S&P 500 przełamał wsparcie z połowy kwietnia, co przyspieszyło wyprzedaż. Byki usiłowały kontratakować, ale nic z tego nie wyszło. Indeksy spadły po ponad jeden procent. Spadek indeksu S&P 500 do poziomu 1.250 pkt. staje się coraz bardziej prawdopodobny.
GPW rozpoczęła piątek niewielkim spadkiem, który szybko zamienił się na niewielki wzrost, podczas którego na rynku panował marazm. Potem osuwający się kurs EUR/USD i indeksy na innych giełdach nie pozwalały naszemu rynkowi na wypracowanie wzrostów, ale skala spadku była bardzo mała. Wydawało się, że zakończymy dzień neutralnie, ale po rozpoczęciu sesji w USA osuwające się indeksy amerykańskie i europejskie oraz kolejny cudo-fixing doprowadziły do półprocentowego spadku WIG20. Obrót był podczas tej sesji bardzo mały, z czego wynika, że rynek na razie po prostu czeka na koniec korekty na giełdach zagranicznych. Jeśli nic nieoczekiwanego się nie wydarzy, to taka taktyka ma szansę na chwilowy sukces.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi