Banki w 2020 roku

Informacje o czekających Polskę kłopotach demograficznych są niepokojące – przede wszystkim dla sektora finansowego. A choć perspektywa 10 – 20 lat wydaje się odległa, analitycy bankowości wiedzą, że jest nieunikniona i może być bolesna.

Z jednej strony czeka nas konieczność wypłacania relatywnie mniejszych, niż obecnie emerytur, a więc odczuwalne zubożenie społeczeństwa, zaś z drugiej zmniejszenie liczby obywateli w wieku produkcyjnym, czyli w prostej linii znaczna redukcja liczby klientów sektora bankowego. Ale w oczekiwanych kłopotach, z którymi będzie się musiał mierzyć sektor bankowy dość dużą rolę odgrywają sami bankowcy, co kwartał skrupulatnie przygotowujący ofertę kredytową dla klientów detalicznych.

Dokładne sprawdzenie dostępnych na stronach banków kalkulatorów kredytowych dla kredytów hipotecznych prowadzi do prostego wniosku – rodziny, szczególnie te wielodzietne, są przez sektor bankowy spychane na margines, z którego wydostanie się jest w praktyce niemożliwe. Przy czym nie chodzi wcale o patologiczne rodziny wielodzietne, bez których sektor bankowy w Polsce i tak sobie świetnie radzi. Mowa o rodzinach, które stanowią podstawę przyszłości Polski – również przyszłości gospodarczej. I, choć na pierwszy rzut oka, za radykalne ograniczenie dostępności kredytów hipotecznych można winić Komisję Nadzoru Finansowego, która zasypuje sektor kolejnymi rekomendacjami ograniczającymi akcje kredytowe nadwiślańskich banków, to nie KNF jest głównym hamulcowym polskiej demografii. Tak naprawdę do małej dzietności polskiego społeczeństwa rękę przykładają analitycy bankowi pracujący nad skomplikowanymi algorytmami wyliczającymi ową zdolność kredytową, co w konsekwencji sprawia, że bankowcy lewitują w oderwaniu od swoich klientów twardo stąpających po ziemi.

Zgodnie z bankowymi algorytmami każde dodatkowe dziecko, powyżej jednego, statystycznej polskiej rodzinie, w której oboje rodziców dostaje pensje oscylujące wokół średniej pensji w danym regionie, znacznie obniża zdolność kredytową rodziny do zaciągnięcia kredytu na własne mieszkanie. A przypomnijmy, że to właśnie własny kąt jest jednym z determinantów planów rozwoju rodziny.

Kolejną sprawą jest podejście bankowców do raportów przygotowywanych przez Biuro Informacji Kredytowej. I nie chodzi wcale o top management instytucji finansowych, tylko kierowników średniego szczebla, którzy podejmują decyzje – najczęściej odmowne – w oparciu o wcale nie najgorszą historię kredytową starających się o kredyt hipoteczny wielodzietnych rodzin. Głównym kryterium odmowy jest… odmowa udzielenia kredytu w innym banku, gdzie klient starał się o podobny produkt wcześniej.

To, że banki uniemożliwiają rodzinom zaciąganie wieloletnich kredytów hipotecznych, wcale nie oznacza, że nie widzą w tych rodzinach swoich klientów. Wprost przeciwnie – dostępność pozostałych produktów kredytowych jest już zupełnie normalna. Zaś wszystkie one są skonstruowane w taki sposób, aby możliwie najmocniej związać rodzinę z konkretnym bankiem. Tak więc do kredytów konsumpcyjnych dodawane są rachunki bankowe (za które z czasem trzeba płacić) a często również karty kredytowe, do których korzystania zmuszają klientów specjalnie skonstruowane umowy (jeśli nie będą płacić kartą przynajmniej raz w miesiącu, to będą za nią płacić, etc. etc.). Co do wartości, ilość produktów kredytowych, jakie wykorzysta taka rodzina przez najbliższe 20 lat równa jest jednemu kredytowi hipotecznemu. Ale młode małżeństwa z dziećmi, nie mając własnego domu, celowo decydują się na ograniczanie ilości dzieci. A to odbije się na polskiej demografii, gospodarce i – zupełnie bezpośrednio – na liczbie klientów sektora bankowego za niecałe dwie dekady.

Źródło: Gazeta Bankowa