Od początku roku do końca października Polacy wpłacili do funduszy ok 18-19 mld zł. W tym czasie na zwykłe lokaty bankowe trafiło jedynie 6 mld zł świeżych oszczędności. Nisko oprocentowane lokaty z miesiąca na miesiąc tracą na atrakcyjności. Dlatego banki oferują lokaty połączone z funduszami inwestycyjnymi i kuszą wizją większych zysków. Kłopot z tym, że wysokie odsetki gwarantowane przez banki są często tylko chwytem reklamowym.
Na przykład PKO BP reklamuje lokatę Bonsai „z funduszem kwitnących zysków”. Część pieniędzy trafia na lokatę o oprocentowaniu 5,2 proc., a pozostała część do funduszu lokującego w akcje azjatyckich spółek. Problem w tym, że żeby zarobić te 5,2 proc. trzeba ulokować minimum 50 tys zł. W pozostałych przypadkach klient otrzyma jedynie 3 proc.
7 proc. na lokacie DuoProfit oferuje Fortis Bank. W Citibanku i w Millennium można otrzymać 10-11 proc. na gwarantowanej części lokacyjnej. Niestety, w Fortisie lokata jest półroczna, a w Citi i Millennium trzymiesięczna. Później klient otrzymuje oprocentowanie jak na zwykłej lokacie bankowej.
Nordea kusi oprocentowaniem lokaty w wysokości 25 proc. Okazuje się jednak, że jest to lokata jednomiesięczna, a oprocentowanie obowiązuje tylko tych, którzy wpłacą ponad 110 tys. Pozostali mogą się cieszyć stawką 5,5 proc.
Deponując 10 tys. zł na dwucyfrowo oprocentowanej lokacie powiązanej z funduszem można zarobić i 250-300 zł odsetek przez pierwsze trzy miesiące, ale w kolejnych kwartałach – już tylko po 100 zł. W sumie zysk spada do 5-6 proc.
Więcej na temat w dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej.