Bankomat pułapka przy ulicy Spółdzielczej

O feralnym bankomacie po raz pierwszy dziennik informował w piątek. Jak podała „Gazeta” ponad czterystu osobom, które korzystały w ostatnim czasie z urządzenia, bank wymienia karty. Wcześniej zostały one zablokowane, ale klienci Pekao SA nie wiedzieli dlaczego.

Wioletta Rodzach z biura prasowego Pekao SA wyjaśniła wtedy: – Podejrzewamy, że karty zostały skopiowane, dlatego bezpłatnie wymieniamy je na nowe. Rodzach nie potrafiła jednak powiedzieć, kiedy mogło dojść do fałszerstwa.

Dzień później Robert Moreń, rzecznik banku, przysłał dodatkowe wyjaśnienia: – Podejrzenie skopiowania kart dotyczy tylko tych klientów, którzy korzystali z bankomatu w listopadzie 2004 roku.

Dziennikarze „Gazety” ustalili, że w dniu publikacji z bankomatu wymontowano tzw. skimmer, służący przestępcom do sczytywania pasków magnetycznych kart. Nie wiadomo, jak długo tam tkwił.

We wtorek do redakcji zgłosiła się Małgorzata Kołat, korzystająca z bankomatu przy Spółdzielczej: – Pod koniec czerwca z mojego konta zniknęły dwa tysiące złotych. Było więcej, ale na szczęście limit dzienny miałam ustalony na tysiąc złotych. Ktoś wypłacał po tysiąc w sobotę i w niedzielę, a ja zorientowałam się w poniedziałek, że nie mam za co jechać na wakacje. Złożyłam reklamację, ale bank milczał. Nie przysłał mi nawet wyjaśnienia. Zaangażowałam więc prawnika. I dopiero we wtorek przyszło pismo, że prawdopodobnie reklamacja zostanie rozpatrzona pozytywnie.

„Gazeta”: – Dlaczego bank od listopada 2004 nic nie powiedział swoim klientom?

Robert Moreń: – Dopiero teraz zaczęły spływać do nas reklamacje. Zapewniamy naszych klientów, że korzystanie z bankomatu jest bezpieczne.