Bankowcy prowadzą bazę niesolidnych dłużników

Bankowy Rejestr zbiera informacje także o wszelkich innych usługach bankowych – np. kontach osobistych, kartach kredytowych, debetach. By trafić na listę wystarczy nawet 200-300 zł zaległych rat lub prowizji. Trafiają tam osoby, które np. zapomniały zamknąć rachunek i nazbierały przez lata zaległe opłaty albo odsetki. Okazuje się na dodatek, że po wpisaniu na listę nazwisko klienta może „wisieć” tam długo po uregulowaniu należności. Przez czas obecności w Bankowym Rejestrze droga do nowych kredytów jest dla nas praktycznie zamknięta. Np. mBank zastrzega na swojej stronie internetowej, że przyznanie kredytu zależy od „pozytywnej weryfikacji wnioskodawcy (w przypadku kilku wspólników sprawdzeniu podlegają wszyscy) oraz poręczycieli w bazie BIK i Rejestrze Niesolidnych Klientów”.

Dziennik wyjaśnia, że podstawę prawną do funkcjonowania takiej listy daje bankom art. 105b ustawy Prawo bankowe, który umożliwia gromadzenie i przechowywania danych o byłych klientach – nawet bez ich zgody. Bankowcy twierdzą, że do bazy nierzetelnych klientów żaden klient nie trafi bez wcześniejszego ostrzeżenia.