„Bankowość jest tu męcząca”. Były PR-owiec z Polski o życiu we Francji

– Wyjechałem z Polski, kraju supernowoczesnego w porównaniu do Francji. Pracowałem w firmie, która realizowała przelewy natychmiastowe, a tutaj na realizację przelewu czekam trzy dni – opowiada Tomasz Bobrowski, były PR-owiec z polskiej branży finansowej, dziś na stałe mieszkający w Nicei.

Rozmowa o życiu we Francji ukazała się dziś na łamach Bankier.pl w ramach cyklu wywiadów z Polakami mieszkającymi za granicą – „Tam mieszkam„.

Gdybym znał rosyjski, pewnie bez problemu znalazłbym pracę jako bankier klienta zamożnego – mówi Tomasz, przyznając, że bez znajomości języka francuskiego trudno tu pracę w komunikacji, IT czy finansach. Duża część wywiadu dotyczy zmagań obcokrajowca z francuską bankowością.

 

– Żeby pójść tutaj do banku, musisz mieć umówione spotkanie. A na swój termin możesz czekać nawet dwa tygodnie. Jeśli więc chcesz otworzyć konto, idziesz do banku i informujesz o swoim zamiarze, a oni umawiają ci spotkanie na przykład na za tydzień. W Polsce nie do pomyślenia – przyznaje.

– Te spotkania są z reguły bardzo męczące, bo na koniec, za każdym razem, wciska się klientowi sprzedażowe oferty – ubezpieczenie na życie, ubezpieczenie nieruchomości czy jakieś inwestycje. Co więcej, na kolejnym spotkaniu pyta o decyzje w sprawie tych ofert albo od razu próbuje umówić kolejne spotkanie w ich sprawie. Ta sprzedaż jest więc trochę agresywna, ale z drugiej strony wygląda też trochę komicznie. Na przykład pani z banku przesuwa w moją stronę ekran swojego komputera, wchodzi na stronę internetową banku i włącza mi jakiś obrzydliwy film instruktażowy, który przecież mogę sobie sam obejrzeć w domu, i oglądamy to razem w ciszy przez pięć minut, po czym ona pyta co o tym sądzę – opowiada o zmaganiach z bankami we Francji Tomasz Bobrowski.

Cały wywiad z cyklu „Tam mieszkam” do przeczytania od dziś na łamach Bankier.pl.