Założenia Bazylei III dość boleśnie dotkną polskie banki. Pytanie, czy odbije się to na klientach sektora bankowego? Bo skoro z wyliczeń analityków wynika, że dziś bankom brakuje 6 mld złotych w stosunku do wymagań nowych regulacji, kolejne lata mogą się okazać gehenną dla kredytobiorców.
Choć Bazylea III mówi o osiągnięciu pełnej adekwatności kapitałowej (która ma docelowo zapobiegać kłopotom sektora w przypadku kolejnego kryzysu) do 2019 roku, poprzez stopniowe podnoszenie funduszy własnych banku i tworzenie specjalnego bufora antycyklicznego, polski sektor bankowy już nie raz pokazał, że za poprawę bezpieczeństwa bankowych finansów będą płacić klienci – nie banki.
Bufor antycykliczny zakłada, że bankowcy będą budować zapasy dodatkowego kapitału w okresach szybkiego wzrostu gospodarczego. W czasie zmniejszania akcji kredytowej bufor będzie mógł być zmniejszany – stosownie do potrzeb. O jego obowiązującej wysokości będzie, w przypadku Polski, decydować Komisja Nadzoru Finansowego.
Jeśli do obowiązujących i wprowadzanych obecnie ostatnich rekomendacji KNF-u dołożymy konieczność zwiększenia funduszy wymaganych przez założenia Bazylei III, sytuacja sektora bankowego w Polsce może być niepokojąca. Przede wszystkim dlatego, że może się okazać, że większość produktów bankowych – na przykład kredytów hipotecznych – stanie się dostępna wyłącznie wąskiej elicie. Nie dlatego, że banki z natury rzeczy będą zmierzały do stworzenia takiej elity. Stanie się tak ponieważ konieczność zwiększania adekwatności kapitałowej zostanie przez banki przerzucona na klientów. Bowiem nowe regulacje będą wymagały od bankowców nowych sposobów określania ryzyka kredytowego oraz wyliczania ryzyka kredytowego kontrahenta.
I choć sami bankowcy zapewniają, ze tak się nie stanie, wzrastające koszty kredytów dla klientów detalicznych wynikają właśnie z konieczności ograniczania ryzyka kredytowego. A konieczność wprowadzenia bufora oznaczać będzie wprowadzenie do łącznego kapitału własnego 20 największych banków w Polsce kolejnych 6 mld złotych.
Analitycy przekonują, że Bazylea III nie będzie taka straszna, jeśli banki odpowiednio wcześnie zaczną się do niej przygotowywać. Ale przyznają, że w obecnym kształcie polskiego rynku każde dodatkowe regulacje sektora mogą spowodować, że ceny kredytów będą odczuwalnie większe, zaś ich dostępność istotnie zmaleje.
Jakiekolwiek pogorszenie się sytuacji na rynku kredytów w Polsce może zaś pociągnąć za sobą spowolnienie gospodarcze wynikające z mniejszej konsumpcji. Stworzy się wówczas mechanizm sprzężenia zwrotnego – mniejsza konsumpcja schłodzi gospodarkę prowadząc do jeszcze mniejszej dostępności kredytów powiększającej spowolnienie.
Na szczęście sytuacja gospodarcza w kraju ma istotne przełożenie na kondycję samych banków, które żyją z klientów – detalicznych i korporacyjnych. I to właśnie one będą zainteresowane tym, żeby nie zdusić rynku kredytów – nawet mimo coraz większych obostrzeń ze strony KNF-u i ustaleń Komitetu Bazylejskiego. Próba przerzucenia wszystkich kosztów reform sektora na klientów dość szybko odbije się na samym sektorze. Walkę o klienta wygra natomiast ten, kto najszybciej zda sobie z tego sprawę.
Źródło: Gazeta Bankowa