W jego opinii wpłynie to pozytywnie na wzrost popytu i inwestycje. Część członków Rady o dziwo zgadza się z wicepremierem. Ale nie brakuje sceptycznych jej przedstawicieli i ekonomistów. Uważają, że decyzja o obniżkach stóp nie będzie miała przełożenia na spadek cen kredytów. A bez tanich kredytów nie da się pobudzić inwestycji i konsumpcji. Natomiast zbyt gwałtowny spadek stóp procentowych jest zagrożeniem dla złotego.
– Widzę przestrzeń dla obniżki nawet o 0,5 pkt proc. Wzrost cen jest wprawdzie nadal wysoki, ale z prognoz ekonomicznych wynika, że w ciągu dwóch lat uda się go sprowadzić do celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc. – mówi prof. Marian Noga, członek RPP. Nie wyklucza, że do obniżki mogłoby dojść jeszcze w tym roku. Zaraz jednak zaznacza, że osobiście jest zwolennikiem częstszego cięcia, ale w niższym przedziale, np. 0,25 pkt proc. – Zmniejszanie stóp jest również istotne w kontekście wejścia Polski do strefy euro. Nie możemy mieć stawki istotnie wyższej niż EBC. A obecnie różnica ta wynosi aż 3,25 pkt proc. – podkreśla prof. Noga.
Jeden z doradców Sławomira Skrzypka, prezesa NBP, także przyznaje, że w banku centralnym i RPP panuje obecnie atmosfera przychylna obniżaniu stóp. Problem jednak polega na tym, że nie przekłada się to znacząco na spadek oprocentowania kredytów. Ostatnio RPP podjęła taką decyzję pod koniec ubiegłego tygodnia – o 0,25 pkt. proc. Podstawowa stopa referencyjna NBP spadła dzięki temu do 5,75 proc. Tymczasem stawka trzymiesięcznego WIBOR-u (stawka, po której banki pożyczają sobie pieniądze), choć także lekko się zmniejszyła, to nadal wynosi 6,54 proc. i jest aż o 0,79 pkt proc. wyższa od referencyjnej. Jeszcze na początku tego roku różnica ta nie przekraczała 0,30 pkt proc.
A to od stawki WIBOR uzależnione jest oprocentowanie kredytów dla firm oraz hipotecznych. – Tak niska obniżka nie mogła wpłynąć na spadek cen kredytów. RPP musiałaby ściąć stopy o 2-3 pkt proc., by przełożyło się to na odczuwalny dla klientów spadek cen kredytów – ocenia ekonomista Ryszard Petru. – Ale rada nie może zrobić takiego ruchu. Nie może nawet zbyt gwałtownie obciąć stawek jednorazowo, bo to wpłynęłoby na natychmiastowe osłabienie złotego – nawet do 4,20 zł za euro – dodaje. Przy takim osłabieniu naszej waluty Rada natychmiast musiałaby znów podnieść stopy, by chronić złotego. Obecnie euro kosztuje 3,89 zł. Po ostatniej decyzji RPP wzmocniło się, na szczęście nieznacznie.
– Dopóki nie odblokuje się rynek międzybankowy i instytucje finansowe znów nie zaczną pożyczać sobie pieniędzy, decyzje RPP nie będą miały większego wpływu na spadek cen kredytów – przyznaje prof. Marian Noga. Same banki także wyraźnie ignorują decyzje Rady i podnoszą ceny kredytów. Rosną stawki przede wszystkim konsumpcyjnych. ING BSK np. podniósł o 2 proc. oprocentowanie kredytu w kartach kredytowych, Kredyt Bank o 1,5 proc. gotówkowych. Do tego instytucje, o ile nie zwiększają samych stawek, to podnoszą prowizje czy wprowadzają ubezpieczenia.
Przez co kredyt gotówkowy w Raiffeisen Banku kosztuje już realnie 29,69 proc., a w BPH świąteczny prawie 37 proc. – wyliczył Bankier.pl. – Banki, nie mogąc pozyskać pieniądza na rynku, przyjmują lokaty na bardzo wysoki procent. Rekompensują to sobie podwyżką oprocentowań kredytów – tłumaczy Michał Macierzyński, analityk Bankier.pl. W styczniu termin zapadalności będzie miała część lokat 3-miesięcznych, za które instytucje dają 8,5-10 proc. To oznacza, że kredyty znów mogą podrożeć, bo banki muszą mieć pieniądze na wypłaty.
Beata Tomaszkiewicz