Okazały się jedynie przystankiem w jeszcze większym spadku. Do totalnej wyprzedaży polskich akcji dołączyła podobna wyprzedaż polskiej waluty oraz obligacji, co stworzyło już mieszankę wybuchową. Kulminacja paniki nastąpiła w piątek. Po publikacji PKB Wielkiej Brytanii za trzeci kwartał (spadek o -0,5 proc. przy oczekiwaniach wzrostu +0,3 proc.) na giełdach Eurolandu nastąpiło totalne załamanie i bezprecedensowe zawieszenie handlu kontraktami na amerykańskie indeksy S&P500 oraz Nasdaq100.
Powód polskiej i ogólnoświatowej paniki pozostawał ten sam – masowa wymuszona wyprzedaż aktywów zarządzanych przez fundusze inwestycyjne będąca skutkiem masowego umarzania jednostek tych funduszy przez ich klientów. Skala zjawiska jest tak wielka, że tego procesu nie da się już zatrzymać. Panika na giełdzie przypomina obecnie gigantyczne domino, w którym dopiero przewrócenie ostatniego elementu zakończy spadek. Trudno w dodatku szacować jak wielkie jest to domino i ile elementów pozostało jeszcze do przewrócenia. Dane makroekonomiczne czy też wyniki spółek nie mają na tym etapie większego znaczenia. Gdyby nawet miały, to akurat na rynkach rozwiniętych przeważają te negatywne. W Polsce raporty o sprzedaży detalicznej i bezrobociu były z kolei bardzo dobre, ale jakie to ma znaczenie, jeśli fundusze i tak muszą sprzedawać akcje z powodu umorzeń? Podobnie trudno posiłkować się analizą fundamentalną czy techniczną. Żadna z tych metod nie pomoże w precyzyjnym wskazaniu końca przeceny, dopóki ten koniec nie nastąpi i dopóki nie nastąpi potężne odreagowanie świadczące i wyczerpaniu najbardziej agresywnej i panicznej podaży.
Pewne nadzieje niesie za sobą sesja piątkowa. Choć spadek indeksu WIG20 o 3,8 proc. nie był mały, to jednak w trakcie sesji na naszym parkiecie dało się wyczuć niewielką wrażliwość na panikę na Eurolandzie. Popyt od początku sesji sprawiał wrażenie, jakby tylko czekał na stosowny moment do ataku i taki atak został przeprowadzony w końcowej fazie. Podobnie odporna na parodolarową panikę była nasza waluta, która na koniec dnia wyraźnie się umocniła. Te wstępne sygnały w normalnych warunkach przyniosłyby już w poniedziałek potężne odreagowanie i powinny rozpocząć większą falę korekcyjną. Problem jednak w tym, że siła trendu jest ogromna i jeśli nastroje na świecie nie zmienią się, to o piątkowych harcach rynek szybko zapomni.
Jacek Rzeźniczek
Główny Analityk
Secus Asset Management SA