Koniec tygodnia okazał się iście szokujący dla wszystkich rynków: surowcowych, akcyjnych i walutowych. Ten diament ma jednak rysę.
Miniony tydzień na warszawskiej giełdzie nie można podsumować inaczej jak bardzo dobry. Wszystko co pozytywne zdarzyło się w jeden dzień – piątek, gdy Amerykanie publikowali rządowe dane dotyczące bezrobocia.
Wcześniejsze sesje nie wskazywały na to, że piątkowe dane mogą wywołać takie poruszenie. Raporty z rynku pracy prywatnych agencji ADP i Challenger zostały w większości zignorowane przez inwestorów, którzy nie za bardzo wiedzieli jaki kierunek mają obrać. Co więcej w czwartek rzecznik prasowy białego domu między słowami powiedział, że stopa bezrobocia może być jeszcze wyższa niż przewidywali tego analitycy (10,2 proc.).
Niespodzianka była ogromna – stopa bezrobocia spadła do 10 proc., a liczba zwolnień zmalała z oczekiwanych 125 tys. do zaledwie 11 tys. osób – najmniej podczas (niedawnej) recesji. Dodajmy, że w październiku annualizowany wskaźnik wynosił aż 190 tys. osób.
Gracze na GPW zareagowali od razu, WIG20 wystrzelił prawie 60 pkt. w górę w zaledwie 1,5 godziny. Co jednak najciekawsze – bardzo mocno na wartości zaczął zyskiwać dolar. To kolejna niespodzianka, bo „zielony” z reguły na pozytywne informacje reagował spadkami w myśl rosnącego apetytu na ryzyku. Tym razem jednak amerykańscy gracze przestraszyli się, że w przypadku takich danych Fed będzie bliższy podniesieniu stóp, a to wiadomo zawsze wzmacnia walutę. Nagły powrót do dolara sprawił jeszcze jedną niespodziankę – złoto, hit ostatnich miesięcy, spadło na wartości 45 dol. na uncji, z poziomu 1212 dol. do ok. 1167 dolarów.
Dzięki piątkowej zwyżce na WIG20 indeks ustanowił nowe tegoroczne maksimum na poziomie 2448 punktów. I byłoby zupełnie euforycznie gdyby nie kilka „ale”. Po pierwsze, co prawda WIG20 zyskał 2,5 proc. w piątek, ale pozostałe indeksy już nie: WIG wzrósł o 1,6 proc., a mWIG40 zaledwie o 0,04 procent. Po drugie euforii nie było widać w obrotach: 1,23 mld zł to standard jak na ostatnie czasy, dodajmy słabe pod tym względem.
Po trzecie i co chyba najważniejsze po początkowym jakże zrozumianym optymizmie, amerykańskie indeksy w dalszej części sesji zaczęły tracić, S&P500 udało się ostatecznie wyjść na 0,55 proc. plus. To nie jest wynik godny skali (pozytywnego) zaskoczenia.
Z danych należy się oczywiście jak najbardziej cieszyć, choć warto będzie poczekać na kolejne-grudniowe. Wtedy bowiem statystycy oprócz najnowszych informacji podadzą także skorygowane dane z listopada. Co więcej – skoro jest tak dobrze – to Fed może podnosić stopy, a to przecież nie idze w parze ze wzrostami kursów akcji. Skoro stopy mają być wyższe, to na wartości może zyskiwać dolar, a skoro tak – czy inwestorzy będą nadal skłonni kupować akcje na GPW i naszego złotego?
To trochę naiwne pytania, bo do podniesienia stóp w USA jeszcze daleka droga. Paradoksalnie jednak dobre dane mogą skomplikować nieco życie inwestorów.
Paweł Satalecki, Analityk Finamo
Źródło: Finamo