Dziś teoretycznie najważniejsze dane tygodnia – stopa bezrobocia za oceanem. Pojawiły się głosy, że wskaźnik wzrósł w listopadzie. To może oznaczać spadek euro i złotego.
Handel na rynku walutowym niewiele różnił się w ostatecznym rozliczeniu od tego co działo się w środę. Innymi słowy ani zwolennicy dolara ani euro nie wygrali, kurs eurodolara dotarł wczoraj do tegorocznych szczytów, ale potem został skarcony przez silniejszą amerykańską walutę.
Trzeba jednak przyznać, że samo dotarcie do szczytu jest już jakimś wydarzeniem, szczególnie na tak płytkim rynku jak obecnie. Wzrost euro nastąpił pomimo słabych danych z gospodarki w USA – teoretycznie takie informacje powinny skutkować umocnieniem zielonego.
A chodzi przede wszystkim o indeks ISM dla usług – czyli wskaźnik mierzący koniunkturę w segmencie, który tworzy ok. 90 proc. amerykańskiego PKB. Nieoczekiwanie indeks spadł poniżej granicy 50 pkt., do 48,7 pkt. – co oznacza, że rynek usług w listopadzie kurczył się. Wiadomość jest tym bardziej negatywna, że analitycy spodziewali się wzrostu z 50,6 pkt. w październiku do ponad 51 pkt. w listopadzie.
Informacje w dużym stopniu zostały jednak zignorowane, być może dlatego, że dolar zaczął się wzmacniać jeszcze przed podaniem danych. Niewiele nowego wniósł wczoraj EBC, który stopy procentowe pozostawił na niezmienionym poziomie 1 proc. zapowiadając, że tak będzie jeszcze przez najbliższy czas. Równocześnie zapowiedziano stopniowe wycofywanie tanich kredytów dla banków – to także mówiono już wcześniej. Ale przekaz jest jasny i powtarzany – to początek końca podtrzymywania płynności.
Złoty tymczasem podążał wczoraj swoim wzrostowym torem. Na parze USD/PLN udało się prawie przekroczyć okrągłe 2,7 zł za dolara, natomiast za euro płacono wczoraj mniej niż 4,1 złotych. Nie są to wiekopomne wydarzenia, ale widać, że złoty chce przetestować dołki – szczególnie jeśli chodzi o EUR/PLN, mowa tu o poziomie 4,065.
Koniec tygodnia zamykamy najważniejszymi danymi w ciągu ostatnich pięciu dni – poziomem bezrobocia w USA w listopadzie. Poznamy go o godz. 14.30 i tu przewidziana będzie kulminacja dzisiejszego handlu. Rzecznik Białego Domu zasugerował wczoraj, że dzisiejsze dane mogą „skoczyć w górę”. Na wszelki wypadek warto przygotować się więc na spadek złotego i euro.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo