Na reklamę samych kart banki wydały w tym roku 24 mln zł, najwięcej zainwestowały w spoty telewizyjne – aż 13 mln zł. Półtora roku wzmożonych promocji kart w radiu, telewizji i prasie kosztowało 78 mln zł – podliczyła firma Expert Monitor.
Dobra kampania gwarantuje bankowi sukces, ale w przypadku kart kredytowych nie daje obopólnych korzyści. Złapani w sieci klienci dają sobie wcisnąć kartę kredytową, z której nie będą korzystać, natomiast przysporzy im ona kłopotów.
Arbiter bankowy potwierdza, że najwięcej skarg i sporów wynikających z niewiedzy dotyczy właśnie kart kredytowych.
– Klienci nie wiedzą, jak one działają, w jaki sposób jest naliczane oprocentowanie i kiedy trzeba spłacać zadłużenie. Często zadłużają się do pewnego momentu, a potem chcą spłacać kredyt w karcie w ratach w ciągu 12 miesięcy i nie są świadomi, że będą płacić bardzo wysokie odsetki – tłumaczy Katarzyna Marczyńska, arbiter bankowy.
Słone prowizje płacą również świeżo upieczeni posiadacze kart kredytowych, którzy wypłacają nimi pieniądze z bankomatów, nawet 3 proc. pobieranej kwoty.
Klienci skarżą się, że banki nie dochowują warunków promocji, np. zbierania punktów przy wykonywaniu operacji kartami, za które bank obiecywał nagrody rzeczowe. W takich przypadkach spory rozstrzygano na korzyść użytkowników kart.
Karol Żwiruk z portalu Kartyonline przyznaje, że jest spora grupa osób, które dały sobie wcisnąć kartę, w przeświadczeniu, że dostają ją „za darmo”, a potem w ogóle z niej nie korzystają. Nie zdają sobie sprawy, że brak opłat dotyczy najczęściej tylko pierwszego roku użytkowania, i budzą się dopiero wtedy, gdy dostają wyciąg z informacją, że mają zapłacić 50-80 zł za kolejny okres. Promocja nie trwa wiecznie. Kartę za darmo obiecuje PKO BP, ale po roku posiadacz srebrnej karty zapłaci 75 zł, jeśli ma ROR w tym banku, będzie to 59 zł. ING Bank Śląski wydaje kartę bez opłat, ale w kolejnym roku jej użytkowania klient ma szanse na obniżenie lub zwolnienie z opłaty, pod warunkiem wykonania transakcji na odpowiednią kwotę (dla Visy Classic jest to minimum 9–12 tys. zł).