– Jakie najważniejsze problemy związane z funkcjonowaniem sektora bankowego i kapitałowego w Polsce widziałby pan do uregulowania w najbliższej przyszłości?
– Moim zdaniem należy doprowadzić do końca integrację nadzoru finansowego zgodnie z terminarzem wynikającym z ustawy. Idea skonsolidowanego nadzoru była ważnym elementem programu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. W realizacji tego projektu napotkano przeszkody, z oporem podmiotów mających podlegać jednolitemu nadzorowi na czele. Jednak w debacie i decyzjach sejmowych zwyciężył interes publiczny. Dzisiaj lobby banków komercyjnych nadal próbuje przeciwdziałać realizacji ustawy, ale w interesie rynku i konsumentów jest jej wejście w życie.
– Ministerstwo Finansów prowadzi zaawansowane prace legislacyjne nad nowelizacją Ustawy z 28 marca 2005 roku o nadzorze nad rynkiem finansowym, po niespełna roku jej obowiązywania. Projekt ustawy, który 21 sierpnia został przyjęty przez Radę Ministrów przewiduje m.in. odłożenie do 1 stycznia 2013 roku pełnej konsolidacji nadzoru bankowego z nadzorem finansowym. Jakie jest pana stanowisko w tej kwestii, biorąc pod uwagę skierowaną niedawno przez pana do minister finansów interpelację poselską w sprawie kontynuowania konsolidacji nadzoru finansowego?
– Projekt rządowy wedle pomysłu Ministerstwa Finansów inspirowanego przez Narodowy Bank Polski jest krokiem wstecz. Polska stanęła w grupie pionierów skutecznego nadzoru finansowego i stosowała rozwiązania przyszłościowe. Tymczasem mielibyśmy wycofać się do stanu pierwotnego, czyli w istocie nadzoru zdezintegrowanego. Niezależnie od motywacji promotorów tego pomysłu jest to propozycja sprzeczna z interesem publicznym. Prawica Rzeczpospolitej wzywa rząd do zaniechania prac nad dezintegrującą nowelizacją. Szczególny wstyd byłby dla tych, którzy głośno argumentowali za konsolidacją nadzoru, a dzisiaj powielaliby argumenty ówczesnych oponentów. W konsekwencji nadzór byłby słabszy, konkurencja rynkowa osłabiona, a klienci zagrożeni.
– Jakich pozytywnych efektów i jakich trudności spodziewa się pan po powstaniu nowej instytucji nadzoru nad rynkiem finansowym?
– Nadzór zintegrowany musi nauczyć się dobrze rozpoznawać konwersujące się rynki, widząc podobieństwa i różnice między poszczególnymi segmentami. Pełna konsolidacja merytoryczna i instytucjonalna zapewne musi trochę potrwać, jednak w efekcie mielibyśmy nowoczesny i pionierski system nadzoru. Konsument usług finansowych mógłby poczuć się w pełni bezpiecznie na rynku dobrze nadzorowanym.
– Co może przyczynić się według pana do poprawy konkurencyjności banków spółdzielczych względem banków komercyjnych i zagranicznych, działających na rynku usług finansowych w Polsce?
– Banki spółdzielcze są częścią sektora spółdzielczych instytucji finansowych. W instytucjach spółdzielczych liczy się zarówno kapitał, jak i człowiek. Własność spółdzielcza jest gwarancją własności narodowej. Jeśli kapitał nie ma narodowości, to człowiek ma ją na pewno. Stąd przyszłość gospodarstwa narodowego w znacznej mierze opiera się na krajowej własności. Banki spółdzielcze powinny stawać się coraz bardziej nowoczesne, ale nadal zakorzenione w polskiej glebie.
– Jak powinna zostać rozstrzygnięta kwestia związana z równoprawnym funkcjonowaniem na rynku usług finansowych banków spółdzielczych i spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych na jednakowych płaszczyznach prawnych i fiskalnych?
– Zawsze radziłem bankom spółdzielczym, żeby zamiast protestować przeciw przywilejom dla SKOK-ów walczyły o przywileje równoległe. Notabene są to przywileje względne, bo banki komercyjne posiadają swoje specyficzne rozwiązania, jak np. bankowy tytuł egzekucyjny. Zdrowe dla rynku byłoby także, gdyby bank spółdzielczy miał opcję i ścieżkę prawną przekształcania się w kasę spółdzielczą, jak i odwrotnie.
– Czy rozwiązaniem tego zagadnienia mogłoby być przyjęcie jednolitego aktu prawnego dotyczącego zasad funkcjonowania SKOK-ów i banków spółdzielczych? Jak, pana zdaniem, należałoby w inny sposób uregulować zasady współpracy handlowej obu tych spółdzielczych instytucji finansowych?
– Koncept tego ustawodawstwa winien rodzić się w dialogu zainteresowanych stron. W parlamencie zamierzaliśmy powołać parlamentarny zespół na rzecz spółdzielczych instytucji finansowych. Zespół byłby dobrą płaszczyzną dla takiego dialogu. Jednak ewentualne przedwczesne wybory nie pozwolą na rozwinięcie tej płaszczyzny.
– Co dalej z komisją śledczą ds. zbadania nieprawidłowości w działaniach organów państwa w procesie przekształceń niektórych banków? Czy biorąc pod uwagę możliwość skrócenia obecnej kadencji Sejmu na ona szansę na efektywne zakończenie swoich prac?
– Sejmowa komisja śledcza ma dalekosiężne cele. Powinna pracować w spokoju i powadze. Niestety, atmosfera wojny politycznej temu nie służy. Tym bardziej trudno o ostateczne konkluzje przy obecnym stanie zaawansowania prac. Wszystko zależy od terminu wyborów, ale on nie zależy od komisji.
– Które wątki prywatyzacyjne sektora bankowego, pana zdaniem, można już uznać za wyjaśnione?
– Nikt nie podważył skutecznie oceny stanu rzeczy, która doprowadziła do powołania komisji: wysoka penetracja kapitału zagranicznego, mało konkurencyjny i drogi dla klienta rynek usług bankowych, słaby nadzór bankowy z prezesem banku centralnego uwikłanym w permanentny konflikt interesów. Czas pozwolił jedynie na cząstkowe zbadanie prywatyzacji Banku Śląskiego. Potwierdziliśmy tam istotne nieprawidłowości, choć niemożność przesłuchania wszystkich świadków nie dała jeszcze pełnego obrazu.