Boom kredytowy niepokoi NBP

Bankowcy już od kilkunastu miesięcy nie ukrywają, że udzielanie jak największej liczby szybkich kredytów jest ich oczkiem w głowie. – O klientów detalicznych zabiegają teraz wszyscy, nawet te instytucje finansowe, dla których jeszcze dwa, trzy lata temu była to mało istotna grupa – przyznaje Tomasz Geburczyk, dyr. departamentu w BZ WBK.

Banki muszą gdzieś zrekompensować sobie te straty. A wysoko oprocentowane kredyty konsumpcyjne – średnie oprocentowanie takiej pożyczki wynosi aż 16 proc. w skali roku – są na to idealnym sposobem. Zwłaszcza w dobie coraz niższych stóp procentowych i spadających wraz z nimi marż bankowych. Ze statystyk wynika, że instytucje finansowe nie przegapiły okazji – od stycznia do maja wartość udzielonych przez banki kredytów – nie licząc zadłużenia w kartach kredytowych, debetów na kontach osobistych i kredytów hipotecznych – wzrosła aż o ponad 2 mld zł – z 29,2 do 31,3 mld zł.

Jak podaje „Gazeta” na coraz większą rywalizację o klientów detalicznych z uwagą patrzy Narodowy Bank Polski. Wprawdzie w opublikowanym wczoraj raporcie na temat stabilności systemu finansowego eksperci banku centralnego podkreślają, że instytucje finansowe mają coraz większe rezerwy finansowe, zaś w 2004 r. odsetek zagrożonych kredytów spadł z blisko 20 do 14,7 proc., ale zauważają też „niepokojące zjawiska” związane z coraz bardziej intensywnym zabieganiem o klientów detalicznych. NBP obawia się, że presja konkurencji wymusi na bankach zbytnie złagodzenie kryteriów udzielania pożyczek, bez względu na ryzyko.

Średnie oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych od kilku miesięcy utrzymuje się na stałym poziomie w okolicy 16 proc. rocznie (nie licząc opłat i prowizji). „W sytuacji spadających zarobków na depozytach jedynie wzrost liczby udzielanych kredytów może uchronić banki przez spadającymi zyskami” – pisze Andrzej Powierża, analityk BDM PKO BP, w swoim wczorajszym raporcie poświęconym m.in. bankom – czytamy w „Gazecie”.