Bunt w oddziałach partnerskich Polbanku EFG

„- Kryzys załamał cały biznes. Kilka miesięcy dokładałam z własnej kieszeni 10-20 tys. zł miesięcznie. Potem musiałam zwolnić pracowników. Zostałam na lodzie, bo Polbank mi nie pomógł, choć obiecywał, że zacznie płacić m.in. za obsługę rachunków” – opowiada „Gazecie” Dominika, która prowadziła jedną z placówek partnerskich. „Jej zdaniem ze współpracy z Polbankiem zrezygnowało co najmniej 70 przedsiębiorców, czyli połowa jego partnerów. Bank twierdzi, że odeszło najwyżej 50 osób.”, czytamy.

„Darek, który niedawno rozstał się z Polbankiem, twierdzi, że choć co miesiąc płacił za marketing, od pół roku nie dostał żadnych materiałów promocyjnych […] Zarzuca też bankowi, że tak często zmieniał stawki, które partnerzy mieli dostawać za sprzedaż kredytów i lokat, że biznes stał się zupełnie nieprzewidywalny.”, pisze gazeta.

„Co na to Kazimierz Stańczak, dyrektor generalny Polbanku? Uważa, że część partnerów nie sprawdziła się w roli przedsiębiorców. Współpracując z Polbankiem, zarabiali duże pieniądze. Ale część nie odkładała nadwyżek finansowych na gorsze czasy.”, czytamy dalej.

Polbank EFG pojawił się na polskim rynku w lutym 2006 roku. Wchodzi w skład greckiej grupy kapitałowej EFG Eurobank Ergasias i działa na podstawie greckiej licencji. Grupa Eurobank EFG jest obecna w Grecji, Bułgarii, Serbii, Rumunii, Turcji, Polsce, Ukrainie, Wielkiej Brytanii, Luxemburgu i na Cyprze. Należy do EFG Group, jednej z największych grup bankowych w Szwajcarii.

Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej” w artykule Niny Hałabuz pt. „Bunt w oddziałach Polbanku”.

WB

Komentarz Głównego Ekonomisty Bankier.pl

Dr Bogusław Półtorak:
Prowadzenie biznesu bankowego wymaga szczególnych kompetencji, szczególnie w tak trudnych czasach jak dziś. Zbytnia ekspansja niektórych banków postawiła pod znakiem zapytania odpowiedzialność nie tylko za współpracujących z nimi kontrahentów, ale również klientów. Gwałtowana rozbudowa sieci sprzedaży w czasach prosperity dziś stała się kulą u nogi wyników finansowych, stąd oczywiste, że banki są mniej zainteresowane utrzymywaniem współpracy z franczyzobiorcami, ponoszeniem kosztów wsparcia np. marketingowego. Ci ostatni można cynicznie stwierdzić, że powinni liczyć się z ryzykiem niepowodzenia. Niemniej jednak banki pozostają instytucjami zaufania publicznego i co więcej brały pieniądze za sprzedaż modelu biznesowego, co zobowiązuje je do gry fair play. Strategia „zniechęcania” do współpracy może przynieść przy tym w przyszłości więcej szkody niż pożytku dla samego banku, bo nie jest on przecież sam na rynku.