Byki kontrolują rynek akcji

We wtorek amerykańscy posiadacze akcji walczyli o to, żeby wygenerowany w poniedziałek sygnał kupna nie został osłabiony. Kalendarium było praktycznie puste, więc impulsów wiele gracze nie mieli. Pojawił się jedynie publikowany przez NAR (stowarzyszenie pośredników) indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym i to musiało bykom wystarczyć.

Okazało się, że w kwietniu podpisano o 6,7 procent więcej umów niż w marcu (oczekiwano wzrostu o 0,6 proc.). Zawsze przypominam, że ten raport tak naprawdę o niczym nie mówi, bo po pierwsze z tego typu umowy przez długi czas można się wycofać, a po drugie nic nie wiemy o cenach. Poza tym kupujący mogą się śpieszyć tylko dlatego, że widzą szybko rosnącą cenę kredytu. Gracze jednak nie dzielili włosa na czworo – dane im się podobały. 

Podobało im się również zachowanie rynku walutowego. Kurs EUR/USD nadal szybko rósł pokazując wzrost apetytu na ryzyko. Gracze na rynku akcji z osłabienia dolara nawet się cieszyli – zwiększało konkurencyjność eksportu. Podobało się im też to, że skorygowały się rentowności obligacji. Sektorowi finansowemu szkodziły jednak informacje o nowych emisjach akcji. American Express poinformował w poniedziałek po sesji, że wyemituje akcja za 0,5 mld USD. Również JPMorgan Chase planuje emisję (5 mld USD). To przypomniało graczom, że spółki w sektorze finansowym będą zwiększały kapitały zmniejszając zysk przypadający na akcję. Wzrosty cen w sektorze związanym z budownictwem i sprzedażą detaliczną (skautek opublikowanych danych makro) oraz sektorze ochrony zdrowia w połączeniu z doskonałymi nastrojami panującymi od 3 miesięcy na giełdach nie dały niedźwiedziom szansy. 

Indeksy rozpoczęły dzień od niegroźnej realizacji zysków, ale potem popędziły szybko na północ. Po godzinie rozpoczęła się prawdziwa korekta, która sprowadziła po 3 godzinach indeks S&P 500 do poziomu poniedziałkowego zamknięcia. I to było wszystko, na co było stać obóz niedźwiedzi. Sama końcówka sesji przyniosła jednak realizację zysków i zakończenie dnia kosmetycznymi wzrostami. Z tego też powodu opór na poziomie 944 pkt. został jedynie naruszony. Sesja nie była ani tryumfem ani klęską byków. Po dużym wzroście i przy braku impulsów takie zakończenie jest bardzo logiczne i niczego w obrazie rynku nie zmienia. 

GPW rozpoczęła wtorkowa sesję od szybkich zmiana indeksów. Początek był neutralny, potem WIG20 szybko spadł, przetestował wsparcie na 1.900 pkt. (opór zamienił się we wsparcie) i ruszył na północ. Na rynku szybko zapanował marazm na poziomie niewiele wyższym od poniedziałkowego zamknięcia. Można powiedzieć, że nasz rynek też (tak jak inne rynki europejskie) wszedł w fazę wyczekiwania, ale gracze byli większymi optymistami. Każde zmniejszenie strat na innych giełdach doprowadzało do zwiększenia skali wzrostu na GPW. Liderami były akcje sektora surowcowego, ale nadal mocno też narosły akcje TVN. 

Po trzygodzinnym postoju na wysokim poziomie rynek ruszył dalej na północ. Można powiedzieć, że panika kupna była kontynuowana. WIG20 po przekroczeniu trzyprocentowej skali zwyżki znowu wszedł w marazm czekając na rozwój sytuacji na świecie. Po kolejnych dwóch godzinach i pobudce w USA indeksy zaczęły się osuwać. Najsłabsze były w tej fazie sesji banki. Końcówka znowu była bardzo „bycza”. Wzrost WIG20 o 2,7 procent, po poniedziałkowej euforii, należy uznać za olbrzymie osiągniecie byków. Rynek zachowywał się znakomicie – dużo lepiej od oczekiwań, a WIG20 potwierdził przełamanie poziomu 1.900 pkt. Bardzo ważne było też (a może przede wszystkim) to, że znacznie wzrósł obrót. Można teraz dopatrzyć się formacji odwróconej RGR z dwoma lewymi i dwoma prawymi ramionami (są takie formacje) – to zapowiadałaby wzrost do 2.550 pkt.

Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi