Bykom pomaga nadzieja na pomoc państwa

Poza tym obaj kandydaci na urząd prezydenta gorąco popierali przyjęcie planu. Barack Obama zaproponował ponadto, żeby zwiększyć wielkość gwarancji depozytów ludności ze 100 do 250 tys. dolarów, co poparł John McCain. Rynki żyją zawsze oczekiwaniami i nadziejami, a te w tym tygodniu będą bykom pomagały.

Nawiasem mówiąc ja mam swoją własną, prywatną, bardzo prawdopodobną teorię na temat tego, co stało się w poniedziałek. Republikanie byli pewni, że wszyscy Demokraci będą głosowali za przyjęciem planu Paulsona więc wielu z nich (180 na 228 głosów „przeciw”) głosowało przeciwko przyjęciu tego projektu. W ten sposób chcieli osiągnąć dwa cele: plan przeszedłby głosami Demokratów przewagą ponad 20 głosów), dzięki czemu rynki by się uspokoiły, a Republikanie chodziliby w glorii nieustraszonych obrońców podatników i wolnego rynku twierdząc, że oni tego planu nie chcieli. Tymczasem 40+ Demokratów zagłosowało „przeciw” i plan upadł, a pomysł Republikanów obrócił się przeciwko nim. Tym razem tego błędu już nie popełnią.

Publikowane we wtorek dane makro nie miały wielkiego wpływu na zachowanie rynków, ale tylko jeden był gorszo od oczekiwań. Raport Case-Shiller pokazał, że ceny domów w lipcu spadły o 16,3 procent. Indeks Chicago PMI pokazał, że sytuacja w gospodarce regionu jest lepsza niż można było oczekiwać (jednak spadł z 57,9 do 56,7 pkt.). Nieoczekiwanie wzrósł indeks zaufania konsumentów Conference Board (z 58,5 do 59,8 pkt.). Dane te jednak były zbierane przed ostatnimi zawirowaniami na giełdach i w sektorze bankowym, więc praktycznie są bezwartościowe.

Indeksy giełdowe od początku sesji wystrzeliły na północ i przez cała sesję popyt utrzymywał stały nacisk na rynek. Indeksy rosły coraz szybciej, a najsilniejsze były akcje najbardziej przecenionych spółek – tych z sektora finansowego. Wiadomo było jednak, że najważniejsze będzie to, co stanie się w ostatniej godzinie sesji. Nie stało się nic nadzwyczajnego. Indeksy rosły do końca odrabiając większość poniedziałkowego spadku. Znowu wszyscy chcą mieć akcje wtedy, kiedy Kongres wreszcie powie „tak”. Niezbyt mi się ten wzrost podobał. Przebijała z niego zbyt duża pewność rynku, że wszystkie problemy są już załatwione. Przypomina mi to podobny rajd po krachu w 1929 roku.

Po sesji w USA dowiedzieliśmy się, że Senat będzie dzisiaj głosował przyjęcie planu Paulsona. Określa się go teraz akronimem TARP (Troubled Assets Relief Plan). The New York Times informuje, że w planie zmieni się tylko jedna rzecz: FDIC (Federal Deposit Insurance Corp.) ma ubezpieczać depozyty nie do wysokości 100 tys. USD jak jest dzisiaj, a do 250 tysięcy (taki był wniosek Baracka Obamy). Jest jeszcze dodatek na temat ulg podatkowych przy stosowaniu energii odnawialnej, ale to już inna bajka. Jak widać ma to być listek figowy, który w czwartek pozwoli Izbie Reprezentantów na ponowne glosowanie (tym razem kończące się przyjęciem). Tak więc gracze mogą dzisiaj kupować akcje w oczekiwaniu na decyzje Senatu i Izby Reprezentantów. Trochę peszące jest poranne zachowanie indeksu Nikkei w Japonii, który rósł niewiele ponad jeden procent, ale wytłumaczenie znajdziemy w indeksie tankan. Ten wskaźnik nastrojów biznesu po raz pierwszy od 2003 roku spadł poniżej zera. Japonia kieruje się w stronę recesji. Być może to ściągnęło kontrakty na amerykańskie indeksy na minusy. Jedno jest pewne, jeśli dzisiaj indeksy w USA nie wzrosną to wczorajszy wysiłek byków pójdzie na marne.

WIG20 też, podobnie jak inne indeksy europejskie, rozpoczął wtorkową sesję od trzyprocentowego spadku, ale bardzo szybko również u nas pojawił się popyt i poprowadził indeksy do góry. Pomagał graczom ten sam czynnik: nadzieja i brak kolejnych upadłości. Dużo gorzej zachowywał się sektor mniejszych spółek. MWIG40 tracił przed południem dwa procent. Niewykluczone, że widzimy w tym sektorze wpływ zwiększającej się liczby umorzeń jednostek funduszy. Płynność jest w tym segmencie niewielka to i zachowanie gorsze. W drugiej części sesji nastroje poprawiały się, bo czekano na dobre otwarcie w USA. Kropkę nad i pozostawił fixing podnosząc WIG20 o 30 punktów. Zamknięcie sztuczne, ale wynik się liczy. Po wczorajszej sesji w USA da to możliwość dalszego podciągnięcie indeksów, ale tylko i wyłącznie wtedy, jeśli rynków znowu coś nie wystraszy, a tego przecież przewidzieć się nie da.

Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi