O sprawie poinformował dziennik Witold Matuszyński z Krajowego Stowarzyszenia Anty-mobbingowego. Po burzy medialnej związanej z wykorzystywaniem pracowników w wałbrzyskim oddziale banku Pekao SA, w internetowych komentarzach aż zaroiło się od opinii zdesperowanych bankowców. Większość komentarzy dotyczyła BZ WBK na Śląsku.
Pracownicy banków żyją w ciągłym stresie i boją się o miejsce pracy. Internetowe opinie potwierdzają pracownicy śląskich oddziałów banku. – Wszędzie jest ten problem i robi się coraz gorzej, człowiek już nie ma siły… Mamy do wykonania plany sprzedażowe, których po prostu nie jesteśmy w stanie wykonać Codziennie jesteśmy rozliczam, tłumaczymy się z każdej rozmowy – mówi nam anonimowo jedna z pracowniczek.
Bardzo ambitne plany sprzedaży są jednak wszędzie i same ich narzucanie nie narusza prawa. Piotr Gajdziński, rzecznik BZ WBK wyjaśnia, że nie są one tworzone przez dyrektorów regionalnych, ale przez Centrum Wsparcia Biznesu w Poznaniu. Plany sprzedażowe przydzielane są regionom, dyrektor regionu rozkłada je na oddziały, a oddziały na pracowników – podaje dziennik.
Pracownicy zdają sobie sprawę z tego, że muszą zarabiać. Mobbing zaczyna się jednak wtedy, gdy próbuje się im udowodnię że być może za mało się starają i do tej pracy się nie nadają.
– Słyszałyśmy, że się nie wyrabiamy, że za mało pracujemy. Szef próbował mi wmówić że widocznie jestem złym menedżerem, w co omal nie uwierzyłam – opowiada jedna z byłych pracownic.
Zarzuty pracowników potwierdza związkowiec Solidarności, pracujący w jednym z banków. Półtora miesiąca temu do związku wpłynęła oficjalna skarga na dyrektora regionu Łukasza Drożdża, podpisana przez menedżerów śląskich oddziałów.
Związek skierował już w tej sprawie pismo do władz banku. Chce też zainteresować problemem grupę kapitałową AIB w Irlandii, właściciela BZ WBK.
„Dziennik Zachodni” poprosił o ustosunkowanie się do opinii pracowników Łukasza Drożdża, dyrektora regionu śląskiego Banku Zachodniego WBK. Odpowiedź niestety nie nadeszła.