BZ WBK z darmowymi wypłatami z bankomatów

Zapowiedziana zmiana opłat za wypłaty z obcych bankomatów może mocno zamieszać na bankowym rynku. Z całą pewnością jest na rękę instytucjom, które w strategii na najbliższe kwartały założyły zwiększanie liczby kont osobistych. 

A przyglądając się temu co się dzieje, to można powiedzieć, że taką strategię przyjęli właściwie wszyscy. Duża część graczy oprze ją właśnie na bezpłatnych bankomatach. I tak oto trochę ponad rok po wejściu Aliora, jego główna przewaga konkurencyjna drastycznie maleje. Tylko z tego powodu, że inne banki wdrożyły bardzo podobne rozwiązanie.

W telewizji widzimy nową kampanię oferty Nordea Spektrum i BOŚ Banku. Ze swoją nową ofertą kont wystartował też DB PBC. Wszystkie te instytucje zachwalają bezpłatne wypłaty z obcych bankomatów. Do tej grupy dołączy teraz, o dziwo, BZ WBK. Piszemy o dziwo, bo o ile wszystkie wymienione wcześniej banki muszą walczyć o udziały w rynku, to BZ WBK ma wyjątkowo mocną pozycję na rynku kont. Co więcej, nowa oferta jest bardzo atrakcyjna cenowo, a do tego do rachunku dołączona jest… Visa Electron. Czyżby to zapowiedź, że za chwilę również i ta organizacja obniży opłaty za wypłatę z obcych maszyn?

Nowe konto to odnowiona wersja rachunku „zakupowego”, czyli Konta Wydajesz & Zarabiasz. BZ WBK był pierwszą instytucją z tego typu rachunkiem na rynku, gdzie klient przy karcie debetowej otrzymuje na stałe zwrot części zakupów. Konto było swego czasu mocno promowane, ale jakoś nie słychać, żeby okazało się oszałamiającym sukcesem. Bank ma zresztą sporą kolekcję różnych rachunków i systematycznie wypuszcza nowe – wciąż przecież głośno o jego rachunku dla kobiet – Koncie na Obcasach. Niedawno wdrożył też Konto Aktywni 50+.

Obecne stare-nowe konto może okazać się sukcesem, o ile oczywiście bank zadba dostatecznie o jego promocję. Pytanie czy kompania reklamowa zachęci klientów do masowej zamiany banku? Sama oferta jest bardzo, bardzo dobra, chociaż powiedzmy sobie szczerze – malkontenci dalej będą narzekać. No ale biorąc pod uwagę wielkość tej instytucji, to jest w tym segmencie jeden z lepszych rachunków!

Nowe konto wciąż kosztuje 7 zł, ale na stałe wpisano do TOiP zapis, że wpływ na rachunek w wysokości 1000 zł anuluje tę opłatę. W praktyce oznacza to bezpłatne konto dla zdecydowanej większości klientów. W Aliorze przelew ma wynosić aż 2000 zł, jeśli nie jest przelewany jako pensja, emerytura, etc. Karta do konta kosztuje w nowym rachunku 3 zł zamiast 1,5 zł, ale nie ma opłaty za wydanie po dwóch latach. Oznacza to, że teoretycznie konto kosztuje 10 zł, ale w praktyce można przyjąć, że 3 zł. W takim przypadku jest to mniej niż w Alior Banku. Dodatkową zachętą jest fakt, że klient posługujący się kartą debetową, dostaje zwrot 1% od każdej transakcji bezgotówkowej. Dodając do tego bezpłatne bankomaty w całej Polsce, dużą sieć placówek i dobrą bankowość internetową, to oferta robi się bardzo, bardzo dobra.

Dla nas wadą jest brak dobrego call-center z jednym numerem. Owszem – jest całodobowa linia dla kart i bankomatów, do tego osobna infolinia dla BZWBK24 i kolejna linia sprzedażowa. Jednak spraw związanych z samym kontem się tam nigdzie nie załatwi. Skazuje to klienta w wielu przypadkach na odwiedziny w placówce, nawet w przypadku stosunkowo prostych spraw. W wielu innych instytucjach proste (a i też bardziej skomplikowane) rzeczy można wykonać przez call-center. Dla klienta internetowego może to być zniechęcające. Sam BZ WBK stosunkowo niedawno wprowadził możliwość zakładania konta przez internet, ale nawet obecnie mimo, że kurier jest dostępny, to w pierwszej kolejności wymienia się oddział jako miejsce podpisania umowy. W ING BSK w internecie promowane jest otwieranie konta w pełni przez kuriera (chociaż opcja z otwarciem w placówce jest oczywiście dostępna). Trudno powiedzieć czy ma to jakieś znaczenie. Z drugiej jednak strony nowy system transakcyjny BZtu jest na tyle funkcjonalny, że przestaje mieć to chyba już jakieś znaczenie. Mimo wszystko trochę to dziwnie wygląda jeśli bank w prostych zdawałoby się sprawach, rozkłada ręce i odsyła do placówki…

Podstawową różnicą pomiędzy BZ WBK a konkurencją, jest w przypadku kont osobistych pobieranie opłat za przelewy w internecie. Teoretycznie nie jest to nic dziwnego, bo i Pekao SA i PKO BP i Millennium takie opłaty pobiera. Ale te banki mocno skoncentrowane są wciąż na oddziałach. Dla coraz większej części klientów płacenie za przelewy nie mieści się w głowie. Zwłaszcza, że BZ WBK pobiera również opłaty za 6 i kolejną autoryzację SMSem w danym miesiącu. Niby 20 groszy, ale jak się doda do 50 groszy za przelew, to robi się już drogo (w porównaniu z konkurencją) Dla internauty mającego w odwodzie inne banki, to może być nie do przyjęcia – zwłaszcza, że token kosztuje 80 zł. Przy takiej ofercie rzeczywiście to placówki są podstawą do akwizycji. A jeśli to właśnie tutaj jest punkt ciężkości…

Odświeżona oferta BZ WBK jest sporą zmianą w banku. Zmianą na plus. Oczywiście trochę dziwne jest, że w jednym banku będą funkcjonowały dwa rodzaje tego samego konta. Przypomina to praktyki dużych telekomów – w końcu jeśli nowa oferta jest lepsza, to bank mógłby sobie podarować zmuszanie klientów do podpisywania aneksów, żeby mieć lepszą wersje konta, które niedawno przecież założyli. Do tego przeglądając ofertę o samym koncie w internecie, nigdzie nie znajdziemy informacji (poza TOiP), że karta jest płatna. W dziale kart – mowa jest, ale o starej karcie. Jednym słowem bank wprowadził nowość, ale cała reszta dopiero jest szykowana. Ciekawe, czy podobnie jak w przypadku Konta na Obcasach, bank przygotuje szerszą kampanię promocyjną? Konto jest bowiem bardzo dobre – zwłaszcza na tle standardowej oferty. Rozróżnienie oferty po datach i brak poprawy standardowych kont pokazuje, że BZ WBK przede wszystkim nastawia się na nowych klientów – i nie ma się co dziwić – taki rachunek, przynajmniej w prostym podejściu jest mniej dochodowy od zwykłego. W praktyce bowiem klient takiego konta może być bardziej aktywny, a co za tym idzie przynosić wyższe przychody na głowę.

Przy tej okazji warto również zauważyć pewien trend. Coraz więcej banków oferuje klientom konta z wszystkimi bezpłatnymi bankomatami. A przecież jeszcze niedawno banki taką ofertę proponowały tylko w wyjątkowych sytuacjach, bardzo często zresztą się z tego wycofując (Fortis, BOŚ). Skąd taka zmiana? Przyczyn może być wiele, ale najważniejsza z nich to rachunek ekonomiczny. Po prostu zaczyna się to bankom opłacać. Czy to oznacza, że mimo wszystko klienci mniej korzystają z bankomatów i więcej dokonują opłat bezgotówkowych? Dane NBP na to rzeczywiście wyraźnie wskazują. Z drugiej jednak strony liczba bankomatów w ostatnim czasie mocno się zwiększyła. Od początku 2007 roku liczba maszyn wzrosła o 50%!!! Z 10 tysięcy do ok. 16 tysięcy na koniec 2009 rok. A ich liczba cały czas rośnie. Ciekawe, że kiedy poszła w świat informacja o obniżkach opłat za wypłatę z bankomatów, Euronet ogłosił postawienie kolejnych 600 maszyn w 2010 roku! Do niedawna stawiał rocznie o połowę mniej. Znaczy się, to musi być opłacalny biznes – zwłaszcza, że te maszyny praktycznie służą tylko do wypłaty gotówki. Jeśli się przyjrzeć, to bankomaty takiego Euronetu są już wszędzie. O ile banki stawiają maszyny obok placówek lub w miejscach o dużym natężeniu ruchu, to strategia samodzielnych operatorów jest jasna – stawiać maszyny tam, gdzie robi się dużo zakupów. Z punktu widzenia banku – to nie za dobra strategia. Jeśli bankomat jest przy samych kasach lub na stacji benzynowej, to wiadomo, że część osób zamiast płacić za zakupy kartą (bo przecież ją ma), wypłaci gotówkę. Bank nie tylko nie zarobi, to jeszcze dopłaci. Efekt jest taki, że banki finansują rozwój niezależnych sieci bankomatów, a tym samym spowalniają rozwój obrotu bezgotówkowego. Bez sensu. Z tego też względu ruch MasterCarda może być w dłuższym terminie jednak w interesie całej branży i samych organizacji płatniczych. Jeśli konto ma coraz częściej status commodity, to banki muszą szukać miejsc, gdzie da się zmniejszyć koszty, żeby mieć podobne przychody jak do tej pory. Możliwość oszczędzenia na wypłatach gotówki jest bardzo pożądana. Euronet w takim przypadku musiałby zacząć inwestować w nowe usługi dla banków – chociażby we wpłatomaty, etc. Na ten moment nie chce – bo i po co? W tym momencie nowe maszyny nie przypominają tych sprzed lat. Koszt postawienia i utrzymania bankomatu znacząco spadł. Z punktu widzenia banków należy sobie zadać pytane – czy tych bankomatów nie jest już czasem za dużo? W końcu celem jest wyeliminowanie gotówki, a nie jej dalsze wspieranie.

Tak czy inaczej banki będą musiały mocno się postarać w nowej rzeczywistości, żeby przyciągnąć klienta. Skoro cenowo nie ma już czego praktycznie obniżać, sieć dystrybucji przestaje dla części klientów mieć znaczenie (internet), a i dostęp do maszyn też nie jest ograniczeniem (bezpłatne bankomaty), to trzeba będzie poszukać nowych przewag konkurencyjnych. W internecie postawienie na jakość nie jest takie łatwe (w końcu robimy jednolity standard poprzez automatyzację). Co zatem zostaje? Jakość usług w internecie jako przewaga konkurencyjna, będzie się musiała naszym zdaniem zamienić w jakość komunikacji, szeroka sieć dystrybucji w skuteczną akwizycję w internecie, a brak podstawowych opłat w uproduktownienie klienta i zwiększanie jego aktywności – również poprzez oferowanie nowych produktów i usług. Oczywiście to jeszcze wciąż pieśń przyszłości. Ale skoro sama bankowość internetowa ma nieco ponad 11 lat w Polsce, to mówiąc o perspektywie na przykład lat 5, to nie jest rzecz, którą sobie można tak łatwo odpuścić. Niektóre banki mają już wizję tej przyszłości. Inne wciąż jeszcze pracują nad strategią.

Źródło: PR News