Co gryzie giełdy?

Trudno wskazać przyczyny środowego pogorszenia się nastrojów na giełdach. Wystąpiło ono jednocześnie i w Europie i za oceanem, a dziś przeniosło się do Azji.

Wall Street zaczęła środową sesję przyzwoicie, jednak niedźwiedzie szybko przejęły inicjatywę. Byki jedynie w ostatnich minutach sesji zdołały obronić S&P500 przed spadkiem poniżej 1280 punktów. Ostatecznie indeks stracił 1 proc., Nasdaq zniżkował o 1,5 proc., jedynie Dow Jones kolejny dzień z rzędu utrzymał swoją względną siłę. W środę ta względność oznaczała spadek o 0,11 proc. Żadnych nowych powodów do spadku indeksów nie było. Co ciekawe, wskaźnik małych spółek Russell 2000 stracił aż 2,6 proc.

W środę WIG20 bronił się przed większym spadkiem znacznie dłużej, niż większość europejskich wskaźników. W Paryżu, Londynie i Frankfurcie i nie tylko, podaż zaczęła przyciskać już około godziny 14.00. W tym czasie nie pojawiły się żadne informacje. W Warszawie indeksy zostały przyparte do podłogi dwie godziny później, choć przez większą część dnia ich ruchy były ściśle zsynchronizowane z rynkami naszego kontynentu. Pierwszy wniosek, płynący z tej obserwacji jest taki, że to nie pierwsza od ponad dwóch lat podwyżka stóp procentowych w Polsce posłała na deski nasze byki. Decyzję Rady Polityki Pieniężnej nasi inwestorzy poznali już około południa. I żadnej reakcji na giełdzie nie było. Druga, na razie niezbyt czytelna prawidłowość jest taka, że w środę najbardziej ucierpiały indeksy nie w Atenach, czy Madrycie, ale w Wiedniu, Helsinkach i Oslo. Spora przecena nie ominęła także giełd w Holandii, Szwecji i Szwajcarii. Ale być może to przypadek. Ciekawe, co z tego dziś wyniknie.

Sądząc po zachowaniu giełd azjatyckich, dobrego początku notowań trudno się spodziewać. Indeksy spadały wszędzie, a najmocniej w Chinach, gdzie Shanghai Composite stracił 2,9 proc. Ale i Nikkei oberwał ponad 1 proc. Grudniowa inflacja w Państwie Środka co prawda spadła z 5,1 do 4,6 proc., ale wciąż jest bardzo wysoka. Tamtejsza gospodarka w ostatnich miesiącach ubiegłego roku wzrosła o 9,8 proc., widoczne jest więc niewielkie jej hamowanie w porównaniu z prawie 12 proc. dynamiką z początku 2010 r. Reakcja giełd jest tych danych najlepszą interpretacją.

Popołudniowa część handlu będzie determinowana przez dane zza oceanu: liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, indeks wskaźników wyprzedzających, obrazujący perspektywy gospodarki oraz dynamikę sprzedaży domów na rynku wtórnym. Kontrakty na amerykańskie indeksy nie wróżą nic dobrego, zniżkując rano po niemal 0,2 proc.

Źródło: Open Finance