Powyżej mamy kilka przykładów opłat, jakie mogą nas spotkać w banku. Doradcy bardzo często nie informują klientów, za co jeszcze będą musieli zapłacić- „Często słono kosztuje wcześniejsza spłata kredytu, np. w Polbanku 1,5 proc., minimum 500 zł. Przy takiej prowizji nadpłacenie niewielkiej sumy w ogóle się nie opłaca, bo koszty będą większe niż potencjalne oszczędności” czytamy w „Rzeczpospolitej”.
„Darmowe usługi internetowe nie zawsze są do końca darmowe. Na przykład w Alior Banku limit bezpłatnych przelewów to 50 miesięcznie. Pięćdziesiąty pierwszy i kolejne kosztują po 75 gr.[…]W Banku Pocztowym, jeśli przekroczymy stan naszego rachunku, musimy się liczyć z tym, że bank wyśle do nas w tej sprawie pismo w cenie 50 zł. Na baczności muszą się mieć klienci niespłacający regularnie kredytów.”- donosi „Rzeczpospolita”.
Przykłady można mnożyć, bo niestety niemalże każdy bank ma w ofercie takie dodatkowe bonusy. Kilka dni temu „Expander” podobnie jak dzisiejsze wydanie „Rzeczpospolitej” także ostrzegał klientów przed opłatami, o których mogą nie mieć pojęcia. Są dwa wyjścia- stając się klientem banku i zakładając w nim produkty, należy od deski do deski czytać umowę przy doradcy i pytać o każdy szczegół, który jest dla nas niejasny, lub po prostu w miarę możliwości nie korzystać z usług banku. Druga opcja w dzisiejszych czasach jest dużo trudniejsza do wykonania, więc pozostaje nam jedynie dokładne zapoznanie się z dokumentami, które podpisujemy i pilnowanie, czy do tabeli opłat i prowizji nie zostały wprowadzone kosztowne zmiany.
Więcej na ten temat w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” w artykule „Co kryją bankowe cenniki” autorstwa Marty Żarskiej.