Cukier po 7 zł? To nie wina spekulantów

To nie spekulanci są odpowiedzialni za drożejącą żywność – przekonują eksperci Deutsche Bank Research. Chociaż krótkoterminowy handel opcjami towarowymi przyczynia się do silnych wahań cen, to za trend wzrostowy odpowiedzialne są trwałe zmiany podaży i popytu na żywność.

Wbrew pozorom rekordowe notowania zbóż nie przekładają się automatycznie na koszt codziennych zakupów w sklepach. W krajach uprzemysłowionych (w tym Polsce), ceny żywności pozostają względnie stabilne. Wyjątkowo dotkliwie ich wzrost odczuwają mieszkańcy krajów rozwijających się.

W Polsce wg danych GUS ceny żywności wzrosły w ubiegłym roku o prawie 5 proc. Minister Sawicki zapewnia, że poziom ten zostanie utrzymany do końca 2011 roku i ceny bardziej nie urosną. Wskaźnik może się wydawać wysoki, ale jak wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa w tym samym czasie ceny pszenicy na świecie wzrosły o 74 proc. a kukurydzy aż o 87 proc. Dlaczego?

Ceny rosną wraz z apetytem ludzkości

Wbrew temu, co głosi wielu publicystów, za ceny żywności nie są odpowiedzialni spekulanci. „Chociaż rozwój rynku instrumentów pochodnych i chaos informacyjny przyczyniają się do dużych wahań kursów towarów, to prawdziwe przyczyny są strukturalne”, czytamy w raporcie Deutsche Bank Research.
Jest ich kilka. Rosnący popyt związany z większą liczbą ludzi na świecie, rozwój gospodarczy biedniejszych państw i zmiana zwyczajów żywieniowych oraz rosnąca produkcja biopaliw. Na ostatnią przyczynę mają wpływ nie tylko subsydia rządów promujących źródła energii odnawialnej, ale też rekordowe ceny tradycyjnych paliw kopalnych: ropy i węgla. Ten z kolei napędzany jest także przez wzrost popytu na jedzenie. Sektor produkcji żywności zużywa od 10 do 15 proc. energii w krajach uprzemysłowionych (nawozy, transport, suszenie plonów, podgrzewanie cieplarni czy schronień dla zwierząt, paliwo do maszyn rolniczych), a także podnosi cenę na końcu łańcucha wartości (chłodnie, gotowanie). Koło się zamyka.

Na wzrost cen zbóż ma też wpływ coraz większe spożycie mięsa, m.in. w bogacących się Chinach. Dla przykładu, aby wyhodować zwierzęta, które będą w stanie wykarmić jedną osobę przez rok, potrzebnych jest ponad 900 kg zboża. Gdyby ta sama osoba spożywała bezpośrednio produkty roślinne, potrzebowałaby zaledwie ponad 180 kg zbóż.

Co więcej, hodowla zwierząt zapewniających tę samą liczbę kalorii co produkty rolne wymaga od 5 do 10 razy większej powierzchni ziemi, a także 8-10 razy większego zużycia wody – coraz droższego i rzadszego zasobu.

Zmiany klimatu i anomalie pogodowe destabilizują rynek

W 2010 roku i na początku 2011 w kilku miejscach na świecie doszło do wyjątkowych zjawisk pogodowych. Susza latem w Rosji i później w Argentynie oraz ulewne deszcze i powodzie w Kanadzie i Australii na początku 2011 roku przyczyniły się do niższych plonów. Do tego w 2010 roku w tropikalnych regionach Pacyfiku pojawiło się nowe zjawisko zwane La Nina. Chodzi o nadzwyczaj silne wiatry pasatowe, które powodują bardziej mroźne zimy na zachodniej półkuli oraz susze w Ameryce Łacińskiej i południowych regionach USA.

Krótkowzroczna polityka rządów

W odpowiedzi na kataklizmy i problemy z rosnącymi cenami rządy sięgnęły po najprostsze rozwiązanie:  narzuciły ograniczenia na eksport żywności. Tego lata na taki krok zdecydowały się Rosja i Ukraina. Wcześniej mniejsze lub większe ograniczenia eksportu wprowadziło około 30 państw. Chociaż przynosi to krótkoterminowe korzyści, to w długim okresie – przestrzegają eksperci Detusche Bank Research. Załamanie się światowego handlu produktami rolnymi zmniejsza efektywność produkcji, a także odbiera rolnikom pozbawionym możliwości eksportu dodatkowy bodziec do zwiększenia produkcji.
Do inflacji cen żywności przyczynił się też spadek wartości dolara – głównej waluty, w której notowane są ceny towarów żywnościowych. Dolar traci na wartości z powodu kłopotów Stanów Zjednoczonych z wyjściem z recesji i rosnącym gwałtownie długiem publicznym. W rezultacie ceny wszystkich towarów, których wartość określana jest w USD, znalazły się pod inflacyjną presją.

Do czego doprowadzą rosnące ceny

Czy ceny na giełdach mają przełożenie na te w sklepach? Zdaniem ekonomistów Deutsche Bank Research są i będą ważnym czynnikiem inflacyjnym w krajach rozwijających się, w których konsumenci wydają ponad połowę przychodów na jedzenie. Ich wpływ na ceny w sklepach w krajach OECD, gdzie konsumuje się więcej żywności przetworzonej, powinien być ograniczony.

Dla przykładu w Stanach Zjednoczonych, gdzie żywność stanowi zaledwie 20-25 proc. średnich wydatków mieszkańców (w Polsce spadł w ostatnich latach poniżej 25 proc.). Obywatele biedniejszych krajów, którzy wydają na żywność proporcjonalnie dużo więcej, nawet 70-80 proc., bardzo odczuli zwyżkę cen w ostatnich latach. Szacuje się, że w 2010 roku zapłacili o 20 proc. więcej za jedzenie niż w 2009 roku. W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych ceny żywności wzrosły zaledwie o 1,5 proc. W krajach OECD drożejące jedzenie przyczyniło się do wzrostu inflacji w 2009 zaledwie o 0,3 punktów procentowych.
Co można zrobić, by poprawić sytuację?

Nieurodzaj spowodowany anomaliami pogodowymi, polityką (np. zakazem eksportu), cenami ropy i kursami walut bez wątpienia mają wpływ na ceny żywności w krótkim okresie. Jednak rola spekulacji rynkowych nie jest jasna. Prawdopodobnie nie jest tak duża jak wahania podaży i popytu, ale może zwiększać amplitudę zmian cen. Zdaniem Deutsche Bank Research rządy mogłyby rozważyć rozwiązania prowadzące do większej przejrzystości transakcji oraz lepszej regulacji rynku instrumentów pochodnych. Jednak te działania raczej nie doprowadzą do spadku cen, a jedynie do ograniczenia wahań.

Ceny żywności powinny zacząć spadać jeszcze w 2011 roku, jednak do końca dekady pozostaną na wysokim poziomie. Szczególnie napięta sytuacja panuje na rynku kukurydzy i soi. Jeśli unikniemy w najbliższym czasie zakłóceń pogodowych powinna potanieć pszenica. W przyszłości wahania cen będą coraz częstsze głównie ze względu na zmiany klimatyczne i gwałtowne zjawiska pogodowe. Ich wzrostowi można zapobiec poprzez zrównoważony wzrost podaży, szczególnie przez wzrost plonów drobnych rolników w krajach rozwijających się – czytamy w raporcie Deutsche Bank Research.

Pełna treść raportu dostępna na stronach internetowych Deutsche Bank Research.

Źródło: Clear Communication Group