Opublikowane dzisiaj rano dane o wskaźniku PMI dla Polski za listopad, który spadł do 40,5 pkt. z 43,7 pkt. w październiku, mogą sugerować negatywne odczyty produkcji przemysłowej za ten sam okres. Jednocześnie grudniowa prognoza inflacji, autorstwa ministerstwa finansów na poziomie 3,8 proc. r/r wobec 4,2 proc. r/r w listopadzie, w połączeniu z poprzednimi danymi, może stwarzać pretekst do obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej jeszcze w grudniu. Na rynku nie widać reakcji na rządowy plan antykryzysowy ogłoszony w niedzielę. Być może dlatego, że spotyka się on z krytyką wprowadzonej w nim korekty do budżetu. Założenie wzrostu gospodarczego na poziomie 3,7 proc. r/r w 2009 r. może okazać się zbyt optymistyczne, co w pewnym momencie doprowadzi do niedoszacowania strony przychodowej. W dużej mierze jest to też wynikiem świadomości, że żaden rządowy plan nie uchroni nas przed kryzysem, może co najwyżej w pewnym stopniu zminimalizować jego skutki. Natomiast, to w jakim stopniu spowolnienie będzie odczuwalne w Polsce, będzie zależeć od sytuacji w strefie euro, która z kolei będzie wyznaczana przez globalne trendy.
Tymczasem listopadowy indeks PMI w przemyśle wyniósł zaledwie 35,6 pkt. wobec oczekiwanych 36,2 pkt. i 41,1 pkt. w październiku. Po tym jak w piątek okazało się, że szacowany wskaźnik inflacji HICP spadł w listopadzie do poziomu 2,1 proc. r/r, wzrosło pole do bardziej zdecydowanej obniżki stóp przez Europejski Bank Centralny w najbliższy czwartek. Mogłaby ona wynieść 75 p.b., a nie 50 p.b. jak to szacowano wcześniej. Na podobny ruch (75 p.b.) może zdecydować się także Bank Anglii. W obu przypadkach będzie to stanowić pretekst do dalszej przeceny lokalnych walut (euro i funta), jeżeli decydenci w komunikatach pozostawią otwartą drogę do dalszych cięć kosztu pieniądza. Kluczowym wydarzeniem tego tygodnia będzie także publikacja comiesięcznych danych z amerykańskiego rynku pracy. Kolejny fatalny odczyt sugerujący m.in. wzrost stopy bezrobocia do 6,8 proc. r/r, raczej nie pomoże rynkom akcji, pogrążając tym samym w dół notowania EUR/USD.
Po godz. 14:00 za euro płacono niecałe 3,84 zł, za dolara 3,04 zł, a frank był wart średnio 2,5150 zł. Notowania EUR/USD oscylowały wokół poziomu 1,2620. Dzisiaj na godz. 16:00 zaplanowane zostały publikacje danych o indeksie ISM dla przemysłu i wydatkach na cele budowlane w USA, a później głos zabiorą szef FED, Ben Bernanke o godz. 19:45 i Sekretarz Skarbu, Henry Paulson. Tylko dość optymistyczne stwierdzenia nt. przyszłości, mogłyby odwrócić niekorzystne rokowania dla rynków na najbliższe dni.
Marek Rogalski
Główny Analityk