Czerwiec na globalnych rynkach finansowych – gorące lato

Przez dużą część czerwca inwestorzy mogli poczuć się jak na wakacjach. Systematyczne wzrosty na rynkach akcji, uspokojenie na rynku walutowym. Tego obrazu nie zakłócały nawet systematycznie rozczarowujące dane z USA ani ciągle wysokie premie w Europie. Lawinę uruchomiły dopiero fatalne publikacje danych o sprzedaży domów. Na rynku znów mówi się o drugim dnie.

Trzy ogniska zagrożeń

Na początek warto podkreślić, iż do tego aby na rynku w ogóle dochodziło do większych korekt potrzebna jest zmiana poglądów przynajmniej części inwestorów. Gdyby część rynku nie obawiała się powrotu recesji i nie dostosowywała odpowiednio swoich portfeli nie doszłoby do długo wyczekiwanej korekty na rynku akcji, na rynkach surowców przemysłowych, czy walut wschodzących. Nawet jeśli wizja drugiego dna wydaje się przesadzona, obawy nie są całkowicie bezpodstawne. W poniższym tekście przedstawiamy trzy procesy istotne dla globalnej koniunktury i tym samym dla skali pogorszenia nastrojów na rynkach. W kolejnych częściach miesięcznika zastanawiamy się jak groźna jest obecnie sytuacja na głównych indeksach giełdowych oraz na GPW, opisujemy wpływ koniunktury (a w zasadzie jej braku) na rynek walutowy, w tym fenomen franka szwajcarskiego, wreszcie spoglądamy nieco bliżej na sytuację na rynku miedzi.

USA – rynek pracy nadal kluczem

O zagrożeniu podwójnym dnem pisaliśmy już w lutowym miesięczniku (oczywiście o zagrożeniu było głośno przy okazji korekty, która nawiedziła wtedy rynki akcji). Tekst ten zakończyliśmy sformułowaniem:

Podsumowując, drugie dno recesji w dosłownym sensie jest obecnie mało prawdopodobne. Wyzwaniem dla amerykańskiej gospodarki jest jednak utrzymanie dotychczasowego tempa ożywienia. Bez wzrostu zatrudnienia może być o to trudno.

Aktualność tego podsumowania pozostała niezmieniona. Dane za marzec i kwiecień zdawały się sugerować stopniową poprawę sytuacji na rynku pracy, zaś dane za kwiecień i maj – coraz lepsze nastroje gospodarstw domowych. Kolejne publikacje jednak bardzo wyraźnie rozczarowały i problem pozostaje jak najbardziej aktualny. Bez ożywienia na rynku pracy gospodarstwa domowe nie będą skłonne do zgłoszenia wyższego popytu, co oznacza, że wygaśnięcie impulsu fiskalnego (co doskonale obrazuje załamanie popytu na nieruchomości mieszkalne po wygaśnięciu ulg podatkowych) i wyhamowanie procesu odbudowywania zapasów przełoży się na niższe tempo ożywienia. Nie oznacza to jeszcze jednak powrotu do recesji, chyba, że do takiego scenariusza „dołożą” się Azja i Europa. W przypadku USA warto monitorować zależności na linii: rynek pracy (zwłaszcza zmiany zatrudnienia w sektorze prywatnym) – nastroje gospodarstw domowych (głównie wskaźnik Conference Board) – popyt prywatny (sprzedaż detaliczna i zamówienia dóbr trwałego użytku).

Europa – mania oszczędzania i rola eksportu

Konieczność oszczędzania w wybranych krajach strefy euro jest bezapelacyjna. Również w przypadku Niemiec czy Francji stan finansów publicznych nie jest idealny i stąd rządowe plany konsolidacji fiskalnej. Jednoczesne oszczędzanie w całej strefie euro (oraz na dodatek w Wielkiej Brytanii) musi jednak wywrzeć negatywny wpływ na tempo wzrostu gospodarczego. W tych okolicznościach koniunkturę w strefie, szczególnie w Niemczech, ratuje eksport, który dzięki słabszemu euro stał się bardziej konkurencyjny (to zresztą zasadniczy powód nad wyraz dobrej koniunktury na niemieckim rynku akcji oraz „stabilizator” koniunktury na GPW). Gdyby problem niezrównoważonych finansów publicznych dotyczył tylko Europy, a w innych częściach globu notowalibyśmy zdrowy wzrost gospodarczy, wtedy zacieśnienie fiskalne i szukanie wzrostu w eksporcie byłoby naturalnym rozwiązaniem. Jednak przy słabnącym tempie wzrostu w USA i dużym znaku zapytania postawionym przy Azji, strategia ta niesie istotne ryzyka. Negatywny efekt programów oszczędnościowych dla wzrostu jest pewien, trwałość dobrej koniunktury eksportu – już nie. W tym kontekście warto monitorować niemieckie dane o produkcji i eksporcie, a także indeks Ifo.      

Chiny – złe informacje z czarnej skrzynki

Wzrost japońskiego indeksu Tankan do poziomów nienotowanych od początku kryzysu to niewątpliwie zasługa popytu z kontynentalnej Azji. Azja jest nadzieją na wyjście z kryzysu globalnej gospodarki, co sygnalizowali już szefowie Fed i EBC. Najistotniejszą rolę odgrywają Chiny ze względu na skalę i potencjał gospodarki. Jednak również chińskiej gospodarki dotyczą największe znaki zapytania. Na początku roku chińskie władze obawiały się przegrzania gospodarki, wzrostu inflacji oraz baniek spekulacyjnych na lokalnych rynkach nieruchomości. To skłoniło je do trzykrotnej podwyżki stopy rezerw obowiązkowych oraz dość dyskrecjonalnych ograniczeń ilościowych kredytu.

Problem polega na tym, iż nikt do końca nie wie, jaki te działania mogą przynieść efekt. Jeśli notowane ostatnio spadki indeksu PMI (do 52,1 pkt. wobec 56,6 pkt. w grudniu 2009 roku i 55,7 pkt. jeszcze w kwietniu 2010) odzwierciedlają proces bilansowania wzrostu, Azja ciągle będzie pomagać w globalnym ożywieniu. Z pewnością warto jednak przyglądać się danym o aktywności, produkcji przemysłowej, chińskich obrotach handlowych i cenach konsumenta. Najgorszy z możliwych to scenariusz spadku aktywności i jednoczesny wzrost cen konsumenta.

Źródło: X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.