Wszystko wskazuje na to, że nieuchronnie zbliża się koniec lokat antybelkowych. Planowane przez rząd zmiany zlikwidują możliwość unikania podatku przy depozytach z codzienną kapitalizacją odsetek. Eksperci wskazują, że alternatywą dla antybelek staną się znów polisolokaty. Czy lokaty opakowane w ubezpieczenia wypełnią lukę po popularnych jednodniówkach?
Pierwszą antybelkową lokatą na rynku była dziesięciodniowa Lokata Killer Banku Pocztowego wprowadzona do oferty jeszcze w 2008 r. Dziś depozyty z mechanizmem dziennej kapitalizacji odsetek oferuje swoim klientom większość banków. Dominują one w zestawieniach najlepszych depozytów, a udział lokat antypodatkowych w ogólnej sumie oszczędności gospodarstw domowych kształtuje się na poziomie 13 proc. Nadal lokat z dzienną kapitalizacją odsetek nie ma w ofertach największych banków: PKO BP (nie licząc Inteligo) i Pekao SA. I już raczej nie będzie.
Od lipca rząd zamierza zlikwidować możliwość unikania podatku i tym samym pozbawić sensu istnienia lokaty z jednodniową kapitalizacją odsetek. Oficjalnie chce uszczelnić system podatkowy oraz wyeliminować zbyt wysokie opodatkowanie dla niektórych kwot odsetek (na przykład dla 2,50 zł, gdzie podatek może obecnie wynosić nawet 40 proc.). W praktyce chodzi o łatanie finansów publicznych, podobnie jak w przypadku ostatnich zmian w systemie emerytalnym. Według Dziennika Gazety Prawnej, na zmianach opodatkowania w ciągu dwóch lat ministerstwo finansów zarobi 540 mln zł.
Podatek nawet do 100 proc.?
Zgodnie z planowanymi w ordynacji podatkowej i ustawie o podatku dochodowym zmianami obowiązywać będzie zaokrąglanie podstawy opodatkowania oraz kwoty podatku do pełnych groszy i na dodatek zawsze w górę. Dotychczas obowiązywała zasada zaokrąglania do pełnej złotówki, a wartości zaokrąglano w dół lub w górę zgodnie z zasadami matematyki. Od lipca (zakładając, że zdążą to uchwalić w tym czasie) podatek od kwoty granicznej 2,49 zł wyniesie 47 gr, a nie jak do tej pory zero.
Oczywiście tu nasuwa się pytanie, jak rząd rozwiąże problem eliminowania zbyt wysokiego opodatkowania dla niektórych kwot odsetek w przypadku gdy zysk wyniesie 1 grosz. Zgodnie z nowymi przepisami, od takiej kwoty należny podatek wyniesie także 1 grosz, co oznacza, że fiskus ściągnie 100 proc. podatku od zysku, a klient nie zarobi nic. To skrajny przykład, który raczej nie będzie grozić osobom deponującym pieniądze na lokatach (tam z reguły wymagane są kwoty minimalne w granicach 500 zł), ale już w przypadku kont oszczędnościowych czy nisko oprocentowanych ROR-ów, na których będą leżały jakieś drobiazgi, jest całkiem możliwy.
Wielki comeback polisolokat?
Wprowadzenie planowanych zmian spowoduje, że lokaty z mechanizmem dziennego naliczania odsetek stracą swój sens bytu. W praktyce zrównają się ze standardowymi lokatami (lub różnice będą niewielkie). Dla klienta banku takie zmiany oznaczają po prostu niższy zysk z lokaty.
Postawi to również w trudnej sytuacji banki, które zmonopolizowały rynek depozytów z codzienną kapitalizacją odsetek, a akcję kredytową napędzają właśnie z tego źródła. Stracą swoja przewagę konkurencyjną, bo raczej mało prawdopodobny jest wariant, że zdecydują się pokryć koszty zmian, utrzymując obecny poziom rentowności depozytów. Będą więc promować produkty alternatywne, np. lokaty opakowane w ubezpieczenia.
Czy możliwy jest zatem wielki comeback popularnych 2-3 lata temu polisolokat? Nie jest to tak do końca pewne. Teraz takie produkty oferuje tylko kilka banków, a według Gazety Giełdy Parkiet nie wszyscy ubezpieczyciele są nadal zainteresowani taką formą współpracy z bankami. Niektórzy już wycofali się z tych produktów (Axa, Aviva i ING), a inni stopniowo ograniczają ich udział w swoim portfelu.
Apetyt ubezpieczycieli na polisolokaty może dodatkowo ograniczyć wdrożenie w Polsce dyrektywy Solvency II. Dokument wprowadzi nowe wymogi kapitałowe i regulacje dotyczące zarządzania ryzykiem w firmach ubezpieczeniowych. Polska ma czas do końca października przyszłego roku na dostosowanie się do nowych przepisów. To zapewne także jeden z czynników mających wpływ na postępujący od wielu miesięcy średni spadek oprocentowania polisolokat (co wyliczył na swoim blogu Michał Sadrak, analityk Open Finance). To produkty o niskich marżach, a obarczone przy tym ryzykiem.
Z tego względu ubezpieczycielom i bankom może też nie opłacać się wdrażać nowych polisolokat przy potencjalnie niewielkich zyskach. Dla banku lokata opakowana w ubezpieczenie jest droższa niż zwykła lokata antybelkowa. Dlatego najczęściej banki wdrażają te produkty o długich terminach zapadalności. Wyższy koszt dla banku, to z kolei niższe oprocentowanie dla klienta. Dodatkowo musi na tym zarobić ubezpieczyciel. Do tej pory było to wszystko finansowane m.in. z tej 19 proc. różnicy między zwykłą lokatą a polisą.
Ubezpieczenie zamiast depozytu
Odrębną kwestią jest podejście klientów do tego typu produktów. Wątpliwym wydaje się także, by masowo przerzucili się z lokat antybelkowych na produkty ubezpieczeniowe. Choć lokaty opakowane w polisy były popularne już przed erą lokat antybelkowych, to jednak była to tylko nisza dla najbardziej zorientowanych finansowo klientów. Dla większości Polaków najlepszym produktem do oszczędzania jest ROR lub zwykła lokata.
Nawet w okresie swojej największej popularności oferta polisolokat nie była aż tak szeroka, jak dziś lokat antypodatkowych. Być może również dlatego, że to z reguły produkty o długich terminach zapadalności, a klienci wolą jednak mieć pieniądze pod ręką (stąd też tak duża popularność lokat krótkoterminowych i kont oszczędnościowych). Niestety nadal nasze zarobki nie pozwalają na komfort długoterminowego planowania finansów i blokowania oszczędności na lata. Lokaty w formie ubezpieczenia nie wypełnią także luki po bezbelkowych kontach oszczędnościowych, które pozwalały na bieżący dostęp do pieniędzy.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Polisolokaty mają mniej korzystny z punktu widzenia klienta system gwarancyjny. Depozyty złożone w bankach na lokatach objęte są gwarancjami Bankowego Funduszu Ubezpieczeniowego do 100 proc., jeśli kwota nie przekracza 100 tys. euro. Polisolokaty, będące w rzeczywistości ubezpieczeniami, podlegają pod Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który w przypadku upadłości ubezpieczyciela zwróci tylko połowę kwoty, ale nie więcej niż 30 tys. euro. Oczywiście na chwilę obecną nie ma przesłanek ku temu, by obawiać się takiego scenariusza, ale warto o tym pamiętać.
Zostanie jeszcze jedna furtka?
Można zatem oczekiwać, że polisolokaty nie wypełnią luki po antybelkach. Część zwykłych klientów będzie musiała zadowolić się lokatami, z których będzie odprowadzany podatek. Rząd, planując zmiany w ustawie o podatku dochodowym, w zasadzie zamyka ostatni rozdział w trwającej przez ostatnie lata depozytowej wojnie.
Po planowanych zmianach na rynku nie będzie już klasycznych depozytów pozwalających ominąć podatek. Wyjątkiem pozostanie chyba tylko książeczka mieszkaniowa PKO BP, prowadzona w formie rachunku oszczędnościowego oprocentowanego na 4,4 proc. (terminy na 1,2 i 3 lata). Przeznaczeniem rachunku są co prawda cele mieszkaniowe (preferencyjne warunki kredytu w PKO BP), ale w praktyce środki można wydać na dowolny cel. A odsetki naliczone od środków ulokowanych na książeczce mieszkaniowej są zwolnione z podatku dochodowego od osób fizycznych 🙂
Na razie opublikowano jedynie założenia projektu zmieniającego ustawę o podatkach, a wprowadzenie nowych przepisów musi przejść przez całą procedurę legislacyjną. Nie jest też wykluczone, że pojawi się jakiś poślizg, ale wątpliwe jest, by w ogóle zrezygnowano z tego pomysłu. Banki korzystając z okazji, zaczęły już naganiać klientów na lokaty trzymiesięczne z dzienną kapitalizacją. Najprawdopodobniej to już ostatni gwizdek na taką antybelkę.
Źródło: PR News