Czy Polskę czeka afera z opcjami walutowymi bis?

Powoli opada kurz związany z aferą opcji walutowych, która narobiła wiele szkód w polskiej gospodarce. Zarówno firmy, jak i ich oferenci, czyli banki, poniosły z tego tytułu spore straty.

Doczekaliśmy się nawet bankructw firm „zatopionych” przez opcje. Był to swojego rodzaju ewenement, aby instrument finansowy, z zasady służący zabezpieczaniu ryzyka kursowego, stał się tak niebezpieczny. Część banków zmuszona była zawiązać specjalne rezerwy kapitałowe na pokrycie strat z tytułu zawartych opcji. W poważnym stopniu zaciążyło to na ich wynikach finansowych.

Czy osoby fizyczne też  powinny się obawiać powtórki sytuacji? A jeśli nie da się jej uniknąć, to jak można na niej skorzystać?

Złoty znów staje się  obiektem gry spekulacyjnej?

W dniu dzisiejszym trudno o jednoznaczną odpowiedź twierdzącą. Obserwując jednak sytuację z minionych tygodni można dojść do pewnych niepokojących wniosków. Dziś zaczynamy mieć do czynienia z podobną sytuacją, jak rok temu.

Złoty zaczyna się umacniać  od miesiąca. Wraz z tym zjawiskiem pojawia się coraz więcej pozytywnych opinii i prognoz co do dalszej kondycji naszej waluty. Zdecydowana większość z nich głosi dalsze umacnianie polskiej waluty. Jako główny argument stawia się wyjątkowo dobrą kondycję polskiej gospodarki w dobie kryzysu. Podczas gdy gospodarki UE notują ujemny poziom wzrostu PKB, Polska cały czas pozostaje nad kreską. Póki co, w prognozach padają coraz niższe poziomy kursu EUR/PLN. Jeszcze do niedawna było to 4,2 zł na koniec tego roku, potem 4 zł, a w ostatnich dniach brytyjski bank HSBC ogłosił nawet poziom 3,8 zł za euro. Stąd już coraz bliżej do ubiegłorocznych minimów, jakie notowała polska waluta. Przypomnę, że na początku lipca 2008 roku kurs złotego wynosił 3,20 PLN za 1 EUR i 2 PLN za 1 USD. Tymczasem w lutym tego roku poziomy te wynosiły 4,90 PLN za 1 EUR i 3,90 PLN za 1 USD. Różnice są więc ogromne. To właśnie one kilka miesięcy temu spowodowały problemy wielu firm z opcjami.  

Kogo tak naprawdę  dotyczy sprawa?

Z pewnością kursy walutowe bezpośrednio dotyczą firm prowadzących rozliczenia walutowe, ale też posiadaczy kredytów walutowych. W przypadku tych drugich w skrajnych przypadkach rata kredytu może urosnąć kilkaset złotych na przestrzeni niespełna roku. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jakie problemy mogą spotkać przez to tysiące rodzin. Jednak przeciętny „Kowalski” zarabiając w złotówkach pozostaje obojętny na kursy walut, poza nielicznymi sytuacjami, gdy musi wymienić walutę w kantorze lub trzyma oszczędności na lokacie czy koncie walutowym.

Polak mądry po szkodzie – czy aby na pewno?

Problemy wielu firm z opcjami, które pojawiły się wraz z gwałtownym osłabieniem naszej waluty, można było częściowo zrzucić na brak obycia z instrumentami finansowymi. Częściowo, gdyż niektóre firmy, a raczej ich zarządzający, wykazali się lekkomyślnością i chciwością. Zawierali umowy mające na celu spekulację, a nie zabezpieczenie ryzyka walutowego w prowadzonej przez nich działalności. Pozostaje mieć nadzieję, że obecnie firmy nauczone wpadką z opcjami nie dadzą się już łatwo namówić na nowe, super atrakcyjne warunki zabezpieczenia ryzyka walutowego. Silniejszą stroną w takich umowach zawsze będzie bank. Jeśli kulminacja ilości podpisanych umów na opcje znów przypadnie w okolicach wielomiesięcznych minimum kursu PLN, lawina problemów firm może przypominać tą z ubiegłego roku. Po wielomiesięcznym umacnianiu złotówki „grube ryby” zechcą zrealizować zyski pogrążając jej kurs i inkasując miliony. Przy płytkim rynku walutowym, z jakim mamy do czynienia, nawet jedno duże zlecenie o wartości kilkunastu milionów dolarów  powoduje bardzo duże zmiany kursów. Dodajmy do tego kilka niekorzystnych prognoz zagranicznych banków np. na temat pogarszającej się sytuacji fiskalnej Polski, problemów z budżetem czy w końcu oddalającej się stale perspektywie przyjęcia wspólnej europejskiej waluty, i zamierzony efekt w postaci odwrotu od polskiej waluty mamy zrealizowany. Kiedy maszyna ruszy, trudno będzie ją zatrzymać. Pozostanie rozsądek i nie uleganie namowom banków na cudowne produkty.

Firmy jeśli już muszą, powinny korzystać z najprostszych instrumentów zabezpieczających, tych o  prostej konstrukcji. W żadnym razie nie powinny obstawiać dalszego umacniania się waluty, albo, co gorsza, podpisywać umów na kwoty wielokrotnie przewyższające wielkość dokonywanych rozliczeń w walutach. Mieliśmy bowiem do czynienia z sytuacjami, w których menedżerowie zawierali transakcje o wartości 10 razy wyższej, niż suma płatności/należności firmy.

Najbliższe miesiące będą  testem prawdy dla kadry zarządzającej przedsiębiorstwami.

Jedną wpadkę można tłumaczyć na wiele sposobów, ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody.

Jak można skorzystać  na „huśtawce” z kursami walut?

Jeśli mamy kredyt lub lokatę  walutową, warto śledzić informacje na temat rynku walutowego i spróbować, jeśli nie zarobić, to przynajmniej ograniczyć  negatywny wpływ zmian kursów.

W jaki sposób?

Zamiast trzymać walutę  na lokacie i patrzeć jak traci w oczach, zamieńmy walutę na złotówki i ulokujmy je choćby na koncie oszczędnościowym. Kokosów nie zarobimy, ale przynajmniej nie będziemy dalej tracić.

Z drugiej strony, jeśli mamy kredyt walutowy, co miesiąc zarabiamy, gdyż płacimy niższe raty. Możemy nadwyżkę przejeść lub nadpłacić kredyt. Nawet 100 zł wpłaty więcej przez kilka miesięcy da nam pokaźną sumę nadwyżki na naszym koncie kredytu. Kiedy kurs złotówki zacznie słabnąć, będziemy mogli przez pewien czas płacić raty niższe o poziom naszej nadpłaty. Nadwyżką możemy również pokryć zadłużenie na karcie kredytowej lub w koncie osobistym. Zmniejszamy tym samym nasze odsetki, które w przypadku kart sięgają nawet 20% rocznie. Wykorzystujmy wszelkie możliwości, jakie daje silny złoty. Kiedy nastąpi osłabienie naszej waluty, a w mediach pojawiać się będą regularnie negatywne prognozy dla złotego, łącznie z poziomem 4,9 PLN za 1 EUR, przyjdzie czas na zmianę strategii i założenie lokat walutowych. Ci, którzy zrobili tak rok temu, zarobili blisko 70% w EUR i 90% w dolarach, licząc od kursów minimalnych do w szczytu z wiosny tego roku.

A to wszystko na przestrzeni roku. Warto o tym pamiętać, gdyż powtórka tamtej sytuacji wydaje się więcej niż prawdopodobna.
 
Tomasz Bar

Źródło: FinanseOsobiste.pl