Nawet jeżeli deklarujemy chęć przystąpienia do europejskiej unii walutowej, nikt nie jest na to do końca gotowy. Dat gotowości Polski do przyjęcia euro było już sporo, ale dzisiaj mało kto wierzy, że szybko zobaczymy w portfelach europejskie banknoty.
Nieprzygotowana gospodarka
Z badań przeprowadzanych przez firmę doradczą Deloitte wynika, że aż 59 proc. firm nie prowadzi żadnych przygotowań do przyjęcia nowej waluty. Bezczynność w planowaniu tego przedsięwzięcia może spowodować nie tyko brak zasobów na przeprowadzenie przyjęcia euro, ale także uniemożliwić szansę optymalizacji kosztów konwersji przy wykorzystaniu funduszy UE – alarmują eksperci Deloitte.
Deloitte szacuje, że średni czas związany z właściwym przygotowaniem do przyjęcia euro wynosi w przypadku instytucji finansowych około 2,5 roku. Firmy telekomunikacyjne, podobnie jak przedsiębiorstwa z szeroką bazą klientów, muszą zaplanować na to przedsięwzięcie ok. 1,5 roku. Natomiast mniejsze firmy produkcyjne, usługowe i handlowe powinny podjąć przygotowania ok. 9 miesięcy przed wprowadzeniem cen w systemie dwuwalutowym.
Zdaniem Emiliana Półrolnika z Deloitte, wprowadzenie euro w Polsce będzie wiązało się także z poniesieniem realnych nakładów finansowych. – Szacujemy, że polskie przedsiębiorstwa na wprowadzenie nowej waluty wydadzą jednorazowo około 0,3 proc. swoich rocznych przychodów – wyjaśnia. – Przykładowo, komercyjny bank o rocznych przychodach 3,5 mld zł wyda na konwersję 10,5 mln zł.
Z badań dotyczących opinii dyrektorów finansowych na temat euro wynika, że 86 proc. pytanych uważa za korzystne wejście Polski do strefy euro, a 64 proc., że jego firma na tym skorzysta. Najbardziej zdecydowane na przyjęcie nowej waluty są: produkcja (88 proc.), handel (77 proc.), budownictwo (62 proc.) oraz transport (63 proc.).
Zaskakujące są dane dotyczące stanu gotowości polskiej gospodarki na walutową konwersję. – Mimo pozytywnego nastawienia do wprowadzenia w Polsce euro, aż 59 proc. ankietowanych firm nie planuje przeprowadzenia żadnych działań przygotowujących do przyjęcia nowej waluty – mówi Jakub Bojanowski, partner z Działu Zarządzania Ryzykiem Deloitte. – Może to wynikać wyłącznie z braku świadomości co do konieczności podjęcia takich działań. To moim zdaniem jasny sygnał dla rządu, że niezbędne będzie przeprowadzenie kampanii informacyjnej dla firm, ale przede wszystkim oficjalne pokazanie drogi dojścia do przyjęcia euro (z konkretnymi datami).
Stoją kluczowe branże
Najbardziej – zdaniem J. Bojanowskiego – niepokoi to, że żadnych ruchów przygotowawczych nie planują przedsiębiorstwa z kluczowych dla polskiej gospodarki branż. 80 proc. przedsiębiorstw transportowych w swoich planach rozwojowych nie ujęło przygotowań do konwersji. Nie planuje tego także 67 proc. firm branży energetycznej oraz większość przedsiębiorstw zajmujących się budownictwem i handlem.
Wśród działań dostosowawczych, po stronie przedsiębiorców jest strategia przygotowania organizacji do wprowadzenia euro oraz plan finansowania zmian z tym związanych. Eksperci Deloitte, prowadząc analizy obecnych możliwości wskazują, że przy odpowiednim zaplanowaniu wydatków istnieje możliwość sfinansowania z funduszy europejskich przygotowań do wprowadzenia nowej waluty. Dzięki nim można będzie zoptymalizować koszty wypracowania nowych rozwiązań, usług i produktów, koszty szkoleń oraz koszty inwestycyjne i operacyjne.
– Z programu „Innowacyjna Gospodarka”, który w sumie opiewa na kwotę 8,3 mld euro, można sfinansować między innymi dostosowanie technologii, infrastruktury oraz rozwiązań IT firmy, a także koszty związane z logistyką – wyjaśnia Magdalena Burnat-Mikosz, partner z Działu Dotacji i Ulg Inwestycyjnych w Deloitte. – Z programu „Kapitał Ludzki”, obejmującego kolejne 9,7 mld euro, będzie można skorzystać przy finansowaniu szkoleń, doradztwa w przygotowaniu i przystosowaniu procedur w firmie oraz działań marketingowych. Polscy przedsiębiorcy, którzy już rozpoczęli przygotowania do wprowadzenia euro mają duże szanse na skorzystanie przy konwersji z funduszy europejskich, poprzez włączenie tych kosztów w ramy planowanych aktualnie projektów.
Niespełnione warunki
Ale zostawmy przedsiębiorców. Można zrozumieć ich niechęć do inwestowania w projekt wprowadzenia nowej waluty, skoro także starania rządowe wydają się niewystarczające. I nawet jeśli wynika to z obecnego kryzysu w sektorze finansowym w skali całego świata, jesteśmy znacznie dalej w kolejce do euro niż byliśmy jeszcze trzy lata temu. Z ostatniego komunikatu Ministerstwa Finansów dotyczącego „Uwarunkowania realizacji kolejnych etapów Mapy Drogowej Przyjęcia Euro przez Polskę”, czyli dokumentu precyzującego uwarunkowania przystąpienia do realizacji drugiego etapu Mapy Drogowej wynika, że Polska nie spełnia obecnie trzech z pięciu kryteriów z Maastricht, w tym najtrudniejszego do realizacji – kursowego. A od jego spełnienia zależy wstąpienie do systemu ERM2.
W przypadku niespełnienia formalnych warunków w I połowie 2009 r., włączenie polskiej waluty do ERM2 może zostać przesunięte w czasie – zaznaczono w dokumencie. Późniejsze przystąpienie do mechanizmu ERM2 nie wyklucza jednak przyjęcia euro w 2012 r., podał resort finansów. Jak wyjaśnia ministerstwo, „uwzględniając daleko idącą zmianę uwarunkowań gospodarczych, jaka miała miejsce w ostatnich miesiącach, przystąpienie Polski do ERM II będzie możliwe po ustabilizowaniu sytuacji na rynkach finansowych oraz osiągnięciu porozumienia politycznego, pozwalającego na przeprowadzenie zmian legislacyjnych lub przynajmniej dającego jasną perspektywę tych zmian w określonej przyszłości. Jednoznaczne zdefiniowanie poziomu zmienności kursu złotego pozwalającego na jego włączenie do ERM2 jest jednak utrudnione nie tylko z powodu stosowania różnych miar tej zmienności, lecz także konieczności uwzględniania innych zmiennych ekonomicznych w ocenie bieżącej i przewidywanej sytuacji na rynku walutowym”.
W ocenie rządu na razie nie jest konieczne wcześniejsze osiągnięcie stabilności, jaką kurs złotego charakteryzował się w okresie poprzedzającym zaburzenia na światowych rynkach finansowych. Należy mieć bowiem na względzie fakt, że włączenie polskiej waluty do ERM2 w ramach wiarygodnej ścieżki integracji, z pewnością przyczyniłoby się do znaczącego obniżenia zmienności kursu złotego. Dlatego bieżąca sytuacja na polskim rynku walutowym nie jest właściwym wyznacznikiem dla kształtowania się kursu złotego w zupełnie innym reżimie, jakim jest mechanizm ERM2. Stabilność waluty krajowej w tym systemie jest wzmacniana m.in. możliwością prowadzenia aktywnej polityki interwencji walutowych, które – jak pokazują doświadczenia uczestników ERM i ERM2 – mogą być bardzo ważnym instrumentem ograniczającym krótkookresowe wahania kursowe. Dalej minister finansów wyjaśnia, że choć bieżąca zmienność kursu złotego nie jest właściwym punktem odniesienia dla jego przyszłego kształtowania się w systemie ERM2, to niewątpliwie utrudnia ona wyznaczenie parytetu centralnego na poziomie spójnym z kursem równowagi. Ustalenie parytetu na poziomie istotnie różnym od kursu równowagi osłabiałoby z kolei jego wiarygodność jako nominalnej kotwicy ograniczającej wahania kursowe.
W rezultacie moment wyznaczenia parytetu centralnego powinien poprzedzać co najmniej kilkumiesięczny okres, w którym zmienność kursu złotego względem euro nie przewyższałaby w sposób znaczący zmienności kursów walut innych krajów przed ich przystąpieniem do ERM/ERM2.
IMF pomoże
Konkluzją ministerialnego opracowania jest możliwość przesunięcia w czasie przystąpienia do mechanizmu ERM2 i w konsekwencji – do samej strefy euro. Bo jak na razie spełnienie kryteriów w pierwszej połowie tego roku wydaje się prognozą zbyt optymistyczną i raczej nieuzasadnioną. Tak czy inaczej – analizy zmienności kursu walutowego będą prowadzone na bieżąco w celu zidentyfikowania momentu pozwalającego na wprowadzenie złotego do ERM2. Równocześnie rząd podejmuje działania, które powinny sprzyjać zwiększeniu stabilności polskiej waluty.
Działania te to m.in. wystąpienie z aplikacją do MFW o przyznanie Polsce tzw. elastycznej linii kredytowej. „Instrument ten nie tylko stanowi polisę ubezpieczeniową przed ryzykiem ataku spekulacyjnego przeciw złotemu, lecz również pozytywnie wyróżni polską gospodarkę na tle innych krajów regionu, gdyż przyznanie powyższej linii kredytowej jest uwarunkowane silnymi fundamentami gospodarczymi i zdrową polityką makroekonomiczną kraju” – wyjaśnia rząd. – „W rezultacie decyzja MFW powinna sprzyjać ograniczeniu tzw. ryzyka zarażania, tj. przenoszeniu niekorzystnych zdarzeń z rynków finansowych innych krajów wschodzących na polski rynek walutowy”.
Polska przegapiła swoje pięć minut jeśli chodzi o wejście do strefy euro. Kraj był już bowiem na takim etapie polityki fiskalnej i rozwoju gospodarczego jak Słowacja – dziś członek eurolandu. Chodzi o 2006 r., kiedy nie było politycznej woli do poruszania kwestii euro.
A dzisiaj? Według niezależnych ekonomistów rząd i Narodowy Bank Polski powinny gwarantować pożyczki międzybankowe, tak aby odblokować udzielanie kredytów firmom. Przede wszystkim po to, aby nie doprowadzić do katastrofy, zahamowania inwestycji i wzrostu bezrobocia.
PAWEŁ PIETKUN