Debata o OFE: Za późno i wciąż niezrozumiale

Starcie ekonomistów pokazało jak wielka jest potrzeba dyskusji o zmianach w OFE. Dyskusja, której w ostatnich miesiącach zabrakło. Zarówno prof. Balcerowicz, jak i minister Rostowski w przypływie emocji używali trudnych dla odbiorów argumentów, a dyskusję ratowali prowadzący – Tadeusz Mosz oraz Jerzy Baczyński.

Gdyby nie felieton dziennikarzy TVP i podsumowania redaktorów moderujących debatę, przeciętny odbiorca miałby duży problem z wytrzymaniem do końca widowiska. Prof. Balcerowicz i minister Rostowski przedstawili swoje stanowiska chaotycznie, a wchodzenie sobie nawzajem w zdanie było normą. Polacy przyzwyczajeni są do debat pełnych populizmu i manipulacji danymi. Tu z kolei starli się z zagmatwaną argumentacją i problemem trudnym z punktu widzenia samych ekonomistów. Stąd przekonanie, że dla widzów debata mogła być męcząca, a sposobem argumentowania bardziej przekonujący wydał się minister Rostowski. Za profesorem Balcerowiczem stoi ogromny autorytet, jednak w czasie dyskusji nie potrafił używać prostych argumentów. Jego daleko idące porównania Polski z innymi krajami i reagowanie na wtrącenia oponenta mogło go zgubić w ocenie widzów.

Komu bije OFE

Nie można pogodzić się z tym, że wpłaty z budżetu do OFE zwiększają zadłużenie Polski – stwierdził w pierwszych minutach minister Rostowski. – Czy powinniśmy dalej co roku przekazywać do Otwartych Funduszy Emerytalnych 1 tys. zł przeciętnie na każdą osobę pracującą w Polsce po to, aby OFE z powrotem pożyczały te pieniądze państwu, aby państwo je wydawało na bieżące emerytury, po drodze zwiększając drastycznie zadłużenie Polski? – wyjaśniał minister. – Uważam, że jest to najbardziej bezsensowny wydatek w całym budżecie. I dlatego rząd chce skończyć z tym procederem – podsumował.

Prof. Balcerowicz zaczął odwoływać się do przykładów zagranicznych, zestawiając polską reformę z Argentyną, Chile czy też Węgrami i Słowacją. Dodał również, że kraje nadbałtyckie pomimo dramatycznej recesji w 2009 roku ani przez moment nie zastanawiały się nad zmianami w reformie. Stwierdził również, że nie można pogodzić się też z faktem, że ustawa o charakterze ustrojowym, dotycząca istotnych zmian w systemie emerytalnym, jest przeprowadzana przez Sejm w ekspresowym tempie.

Oszczędzamy czy nie

Ciekawym punktem dyskusji była próba ustalenia czym właściwie są pieniądze zgromadzone w OFE, a czym w ZUS. Bez głębszej analizy trudno było rozszyfrować faktyczny stan naszych oszczędności, skoro dla prof. Balcerowicza oszczędnościami są środki zgromadzone na OFE, a dla Rostowskiego te pieniądze to tylko kula u nogi, a szansą na emeryturę bez obciążania budżetu jest ZUS. Nie padło zdanie, że pieniądze w ZUS to jedynie wirtualne środki, z których wypłacane są bieżące świadczenia.

Jeśli chodzi o kwestie oszczędności (OFE): te pieniądze muszą być z powrotem pożyczane państwu na wypłatę bieżących emerytur. Nie można nazwać odkładania oszczędnościami. Nazywanie tego oszczędnościami to jest tak, jakby ktoś poszedł do banku, wziął kredyt, odłożył te pieniądze na lokacie i cieszył się, że coś oszczędził – powiedział minister finansów.

Prof. Leszek Balcerowicz odrzucił ten argument – On zbankrutował wraz z socjalizmem. W związku z tym przyjmuję, że pieniądze są ludzi. I to dotyczy wszystkich pieniędzy, które państwo ludziom zabiera – stwierdził bez wahania.

Słowa zamiast liczb

Pytania prowadzących debatę o realne stawki, które dostaną emeryci nie doczekało się konkretnej odpowiedzi. Ekonomiści lawirowali w argumentach, pomijając jednak zdanie, że będą to wartości bardzo małe. Redaktor Mosz przypomniał, że według różnych bada oscyluje to wokół 30 proc. ostatniego wynagrodzenia. Tym samym po raz kolejny przybliżył widzom samo zagadnienie reformy emerytalnej znacznie lepiej od debatujących ekonomistów. Po ponad godzinie sporu można pokusić się o stwierdzenie, że najlepiej zaprezentował się właśnie Tadeusz Mosz, którego pytania i podprowadzenia były merytoryczne, klarowne i wyjaśniły widzom znacznie więcej niż wywody debatujących.

Tomasz Jaroszek
t.jaroszek@bankier.pl

Źródło: Bankier.pl