Deutsche Bank oszczędza. Szefowie zarobią mniej

Deutsche Bank wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Unii Europejskiej, odnośnie do ograniczenia premii i wysokich zarobków menadżerów. Obaj jego szefowie zarobili w zeszłym roku łącznie „jedyne” 4,8 mln euro, czyli niemal tyle, co poprzedni szef instytucji sam.

W porównaniu z innymi czołowymi niemieckimi korporacjami, Deutsche Bank wypada nadzwyczaj skromnie. Zarobki szefów banku nie zmieściły się nawet do pierwszej piętnastki na liście najlepiej zarabiających top-menadżerów. Anshu Jain i Jürgen Fitschen zarobili w 2012 roku łącznie tyle, co poprzedni szef Deutsche Banku, Josef Ackermann, samodzielnie. Obaj uzyskali łącznie 4,8 mln euro, co jest zdaniem szefa rady nadzorczej banku „znacznie poniżej średniej w branży”.

Dla porównania, Polscy bankierzy też nie należą do biednych, jednak w porównaniu z zarobkami ich kolegów z zachodniej Europy ich dochody wydają się niskie, mimo że jak na nasze krajowe warunki i tak biją rekordy. Najlepiej zarabiający prezes – Luigi Lovagio, prezes Banku Pekao – osiągnął dochód w wysokości 4,5 mln zł. Na drugim miejscu jest Cezary Stypułkowski, prezes BRE Banku z kwotą 4,3 mln zł. Z wyliczeń „Rzeczpospolitej” wynika, że średnia płaca wśród top-menadżerów polskich banków wynosi 2,3 mln zł, co oznacza wzrost o ponad 10 procent w stosunku do poprzedniego roku.

Nowa polityka płacowa Deutsche Banku jest tylko pobieżnie zgodna z oczekiwaniami Komisji Europejskiej w wielkiej debacie, a raczej kłótni, która obecnie toczy się wokół zarobków top-menadżerów. Politycy domagają się, by zarobki i premie menadżerów instytucji finansowych zostały ograniczone, ponieważ „denerwują lud„. Roczne pensje, rzadko wynoszące mniej niż siedem cyfr (i wcale nie z jedynką na początku) mogą rzeczywiście działać stymulująco na społeczeństwo zmęczone przedłużającym się kryzysem i szarpane wysokim bezrobociem. Zwłaszcza gdy przy okazji tyle słyszy się o aferach. Trzeba przyznać, że bankowcy obecnie nie mają dobrej passy. Jeszcze nie opadł kurz po aferze wokół LIBOR-u, gdy na Cyprze położono rękę na oszczędności, co w sposób oczywisty rujnuje kruche zaufanie społeczne do instytucji bankowych. Politycy z Komisji Europejskiej postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i by przypodobać się wyborcom – a być może z jeszcze innych powodów – postanowili wystąpić w roli Robin Hooda i zabrać pieniądze bogatym.

Deutsche Bank stara się wpisać w tą politykę, zapewne by mieć tak zwany święty spokój. Dlatego też podkreślane jest, że cała karda menadżerska banku zarobiła w 2012 roku o jedną trzecią mniej, niż w latach ubiegłych. Łączne wynagrodzenie wszystkich dyrektorów wyniosło 26,3 mln euro, podczas gdy rok wcześniej było to 40,1 mln euro.

Oczywiście jest tu drugie dno. Deutsche Bank rozczarował wynikami finansowymi za 2012 rok. Co prawda bilans rok do roku wykazał zysk w wysokości 0,7 mld euro, jednak w czwartym kwartale 2012 roku zanotowano stratę w wysokości 2,2 mld euro w stosunku do poprzedniego roku. By poprawić wyniki, bank wdroży program oszczędnościowy, mający zredukować koszty o 4,5 mld euro. Jednym z elementów planu jest redukcja świadczeń pracowników oraz zamrożenie wzrostu płac dla około 25 tys. zatrudnionych w banku. Nowa polityka finansowa względem top-menadżerów jest więc raczej podyktowana koniecznością oszczędności, niż dobrą wolą.