Rynek obiegła ostatnio ciekawa informacja. Wobec słabnącej „wojny depozytowej” BRE Bank ponownie zdobywa depozyty od klientów detalicznych. Takie słowa wypowiedział prezes BRE Banku, Mariusz Grendowicz. W maju wartość depozytów od klientów tego segmentu wzrosła w banku o 0,6 mld PLN. Dla porównania w całym I kwartale ich wartość spadła o ok. 1 mld. Jednym słowem widać znaczącą poprawę. Co się stało?
Detal BRE Banku praktycznie rzecz biorąc nie uczestniczył w wyścigu o pieniądze klientów. Jego decyzje, które były podejmowane, należało raczej odbierać jako defensywne niż ofensywne. Pewnym wyjątkiem była kampania 8,08%, ale z różnych względów nie była ona jakimś szalonym sukcesem. Nie ma się zatem co dziwić, że z miesiąca na miesiąc bank tracił depozyty na rzecz bardziej agresywnej konkurencji. Jak jednak można zobaczyć, tendencja uległa wyhamowaniu i bank odbija się od dna. Co się dzieje?
Patrząc na to, co działo się w pierwszym kwartale tego roku w detalu BRE, raczej trudno odnaleźć jednoznaczną odpowiedź. Chyba był to zestaw kilku czynników. Po pierwsze mBank wprowadził progi kwotowe dla rachunków oszczędnościowych, dzięki czemu mógł zaoferować bogatszym klientom konkurencyjne w stosunku do części największych banków oprocentowanie. To wyhamowało ucieczkę depozytów, a być może pozwoliło również na powrót części pieniędzy z powrotem z kończących się lokat u konkurencji. Kolejną zmianą było atrakcyjne oprocentowanie nietypowych co do terminów lokat, a także sprzedaż lokat strukturyzowanych. Inną rzeczą może być stosunkowo wysokie oprocentowanie rachunków oszczędnościowych dla firm. Zarówno w mBanku jak i MultiBanku jest sporo mikroprzedsiębiorców, którzy mogli tam ulokować pieniądze. Z punktu widzenia dużego BRE, są to pieniądze z detalu. Czy rzeczywiście ten tok myślenia jest prawidłowy? Na to pytanie mógłby odpowiedzieć tylko sam bank, ale zdaje się, że raczej nie chciałby zdradzać recepty swojej konkrnecji. Podpowiedzią mogą być zatem ruchy MultiBanku i mBanku w zakresie oprocentowania depozytów. Dość niespodziewanie, bo wbrew panującym obecnie tendencjom, oba banki podnoszą oprocentowanie części depozytów.
W Multi oferta obowiązuje od 10 czerwca. Wzrosło tam oprocentowanie rachunków MultiMax Aquarius do 4,50% dla kwoty do 90 000 zł i 5,00% dla kwoty powyżej 90 000 zł i odpowiednio dla zwykłych MultiMaxów – 4,30% i 5,00%. Nie jest to najwyższe oprocentowanie na rynku, ale powyżej średniej. Dość powiedzieć, że Polbank ma 5% (jednak od 1 złotówki). Kolejna rzecz to lokaty terminowe. I tutaj robi się już całkiem, całkiem. Wzrost oprocentowania lokaty 6 miesięcznej – stawka oprocentowania wynosi od 5,20% do 6,00% w zależności od kwoty depozytu oraz posiadanego rachunku (MultiKonto ja, my, jestem lub MultiKonto Aquarius), a także wzrost oprocentowania lokaty 12 miesięcznej – stawka oprocentowania wynosi 5,80% dla posiadaczy MultiKonta Aquarius oraz 5,6% dla posiadaczy MultiKonta ja, my, jestem. To już jest całkiem ciekawa oferta w stosunku do konkurencji. Podobne ruchy można zauważyć w mBanku.
Od 16 czerwca mBank zmniejszył oprocentowanie lokaty 2M z 5,45% do 4,80% oraz 4M z 5,60% do 5,45%. Nowe oprocentowanie dotyczy lokaty 6M z 3,8 na 5,65%. Dla 12M to podwyżka z 5,75% na 5,80%. Bank podnosi oprocentowanie rachunków oszczędnościowych. eMAX plus do 50.000 zł z 4,15% na 4,4%, a powyżej tej kwoty z 4,70% do 5,00%. Zmiana dotyczy również lokaty 3M z 3,65% do 4,25%.
Jak widać zmiany w ofercie depozytowej są dość spore. Czy BRE dzięki temu zdobędzie nowe depozyty? Pytanie podstawowe – czy wyższe oprocentowanie to rzeczywiście jedyny powód, dla którego klienci zwiększają bazę depozytową banku? Chyba nie. W końcu w mBanku bez posiadania konta nie da się założyć lokaty. To może zatem być efekt powrotu synów marnotrawnych z banków, które do niedawna oferowały wyższe oprocentowanie, a obecnie przestały nim zachwycać. Wbrew pozorom nie wszyscy klienci przechodzili do eurobanku, Pocztowego czy Opena. Dla niektórych bankiem drugiego wyboru mógł być ING, Citi, Pekao SA, PKO BP, BZ WBK, Millennium, etc.
Naszym zdaniem BRE zauważył, że nie stać go na dalszą utratę depozytów, a uspokojenie sytuacji pozwala mu płacić za nie więcej. Zwłaszcza, że w odróżnieniu od innych, BRE ma z Commerza linię w CHFach, więc nie był przymuszony przepłacać za depozyty w najbardziej gorącym okresie. Czy oznacza to zatem, że teraz będzie mógł ściągnąć trochę pieniędzy od wykrwawionej konkurencji? Dlaczego nie – to całkiem możliwe. Pytanie jednak, w jaki sposób będzie to wykorzystane. Ostatnio chodzą po mieście plotki, że na przykład placówki MultiBanku dostały limity kredytowe i to od nich zależy na co wykorzystają środki z przyznaje puli. Trochę dziwnie to wygląda, ale może być coś na rzeczy. mBank zaczyna zamykać nieużywane karty kredytowe, po to też był ruch ze zwolnieniem pieniędzy z niewykorzystanych limitów kredytowych na rachunkach firmowych. Jednym słowem mam ciekawy case funkcjonowania przy ograniczanym kapitale. To pewnie dlatego pojawił się pomysł sprzedaży produktów innych banków do bazy własnych klientów. Warto zatem obserwować co się będzie działo w detalu BRE. To może być bowiem wiele mówiący kierunek rozwoju sytuacji całej branży. W podobnej sytuacji jest na przykład ING BSK. Niby płynny, a ograniczony kapitałami. To wszystko sprawia, że za chwilę otrzymać kredyt to będzie nie lada wyczyn – i to wcale nie tylko ze względu na brak zdolności kredytowej. Efekty w postaci podwyższania marży kredytowej na rynku hipotek widzimy wszyscy (i to mimo optymistycznego tekstu w niedawnej Rzepie, gdzie na przykładzie banków całkowicie nieliczących się na rynku hipotek odtrąbiono powrót kredytów hipotecznych na rynek).
Źródło: PR News