W ostatnich dniach rozgorzała dyskusja dotycząca poszukiwań przez inwestorów nowej tzw. „bezpiecznej przystani”. Częściowe usztywnienie franka szwajcarskiego i rozczarowujące dane gospodarcze ze strefy euro zdyskredytowały obie waluty. Inwestorzy zwrócili się w stronę dolara, który historycznie bywał uznawany za „bezpieczne miejsce”.
Jednakże poszukiwanie kolejnych nowych bezpiecznych przystani nie jest niczym innym, jak wyznaczaniem nowych spekulacyjnych aktywów. To dość istotna różnica w przekazie i w szczególności inwestorzy indywidualni powinni mieć tego świadomość.
Historycznie, szczególnie w okresach zawirowań gospodarczo-politycznych, złoto było uważane za jedno z przedmiotowych aktywów. Czyli na przykład w przypadku wojen, aktywa zapisane papierowo traciły moc, a liczyły się aktywa bardziej namacalne. Nadal w okresie bessy inwestorzy giełdowi zazwyczaj odwracali się w stronę akcji przedsiębiostw użyteczności publicznej, które w porównaniu z bardziej ryzykownymi sektorami oferują pewne bezpieczeństwo i przewidywalność wyników. Podobnie, ostatnim miejscem schronienia inwestorów wielokrotnie był USD i obligacje USA. Są to historyczne przykłady „safe haven”.
Analizowanie złota w kontekście klasycznej bezpiecznej przystani nie jest do końca uprawnione. Stało sie ono instrumentem mocno spekulacyjnym. Złoto rosło ostatnio zarówno w okresach wzrostów, jak i spadków na giełdzie, presji inflacyjnej oraz obaw deflacyjnych. Dodatkowo, analizując historyczną siłę nabywczą złota, okazuje się, iż metal ten nie zawsze zabezpiecza inwestora przed inflacją.
Pod przykrywką poszukiwania „safe haven” inwestorzy tworzą więc nowe trendy spekulacyjne. Na przykład pojawiają się głosy o prawdopodobnym zwróceniu się w kierunku trzech koron – norweskiej, szwedzkiej i czeskiej. Szczególnie określanie bezpieczną przystanią CZK jest wyjątkowo mylące. Główną cechą takiego aktywu powinna być zadowalająca płynność, czego napewno nie można powiedzieć o czeskiej koronie. Dodatkowo czeska gospodarka jest mała i niestabilna. To przecież typowa gospodarka rozwijającego się kraju Europy Środkowo-Wschodniej.
Inwestorzy indywidualni powinni mieć świadomość, iż globalni gracze mogą na moment zwrócić się w stronę wspomnianych walut, a następnie równie szybko je opuścić. Dodatkowo, z dużym prawdopodobieństwem władze monetarne tych państw będę bronić rodzimych walut przed nadmierną aprecjacją, co zniechęci inwestorów tak samo, jak związanie kursu franka szwajcarskiego.
Próżne jest więc poszukiwanie bezpiecznej przystani wśród walut mniejszych państw, tym bardziej tak mało płynnych, jak korony szwedzka, norweska czy czeska. Dużo bardziej rozsądne będzie zwrócenie sie w stronę aktywów, które długookresowo i historycznie sprawdziły się w tej roli oraz nie są przedmiotem gry spekulacyjnej.
Źródło: City Index