Przypomnę, że wczoraj Wall Street zakończyła handel 4,77 proc. wzrostem indeksu S&P 500 i 4,67 proc. zwyżką Dow Jones. Nastroje natychmiast poprawiły się w Azji (Nikkei +3,34 proc.), a także w Europie i Warszawie (przed godziną 12:00 WIG20 zyskiwał 3,34 proc.). Potrzeba będzie jednak kilku sesji bez spadków, aby inwestorzy uwierzyli, że poprawa sytuacji może być dłuższa, niż tylko na kilka godzin. Niewątpliwym pozytywem, który powinien pomóc także złotemu, jest spadek stawek LIBOR rynku międzybankowego, co pokazuje, że klimat na rynkach zaczyna pomału się poprawiać. Wprawdzie w kraju WIBOR wciąż pozostaje dość wysoki, to jednak nie można wykluczyć, że kolejne działania podejmowane przez NBP i które być może zostaną zaproponowane także w przyszłym tygodniu przez RPP, doprowadzą do ożywienia także na krajowym rynku międzybankowym. Złotemu powinien także pomóc przedstawienie i przyjęcie przez rząd szczegółowego harmonogramu dotyczącego przyjęcia przez Polskę euro, co jest planowane na ten tydzień. Tym samym nie można wykluczyć, że złoty nie będzie już kopiował ruchów EUR/USD. Zwłaszcza, że poprawa nastrojów na światowym rynku międzybankowym, a także ewentualne pakiety pomocowe ze strony MFW dla Ukrainy, powinny zmniejszyć ryzyko eskalacji problemów w naszym regionie (przede wszystkim na Węgrzech).
Tymczasem, wczorajsze i dzisiejsze spadki EUR/USD (do poziomu 1,3210) tłumaczone są wielorako. Z jednej strony są to rosnące nadzieje po wczorajszym wystąpieniu szefa FED, który zaapelował o wprowadzenie kolejnego pakietu stymulującego dla amerykańskiej gospodarki (mówi się o 150 mld USD, może i będzie więcej), który miałby uchronić tzw. realną sferę gospodarki od zapaści spowodowanej zawirowaniami na rynkach finansowych. To dałoby nadzieje na pewne zminimalizowanie skutków recesji, lub jak to woli nazywać szef FED „przedłużonego spowolnienia”. Zdaniem obserwatorów w tej wojnie na kolejne plany Europa może przegrać, mimo, że dotychczas zadeklarowała znacznie większe kwoty na ratowanie własnego sektora finansowego, niż Stany Zjednoczone. Drugim powodem do zakupów dolarów są spekulacje związane z przypadającymi płatnościami za CDO upadłego Lehman Brothers, które zwiększają krótkoterminowy popyt na „zielone”. Tak czy inaczej, analiza techniczna ponownie dobitnie pokazała, że gra wbrew średnioterminowemu trendowi na EUR/USD się nie opłaca. W najbliższych dniach docelowym poziomem dla spadków mogą stać się okolice 1,3050 wyznaczane przez 38,2 proc. zniesienia Fibonacciego ruchu wzrostowego z lat 2000-2008.
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.