Dolar nadal szybko traci

W piątek inwestorzy amerykańscy myśleli już bardziej o trzydniowym weekendzie (w poniedziałek jest Memorial Day), a nie o handlu akcjami. Poza tym w kalendarium nie było publikacji raportów kwartalnych, bardzo ważnych dla rynku spółek, ani makroekonomicznych.

Zapowiadane w kalendarium wystąpienie Bena Bernanke nie dotyczyło spraw interesujących rynek. W przemówieniu dla absolwentów szkoły prawniczej zapowiedział tylko, że gospodarka w końcu wyzdrowieje. Nic dziwnego, że gracze chcieli po prostu doczekać do końca sesji.

Nie jest jednak tak, że zupełnie nic się nie wydarzyło. Na rynku obligacji kontynuowana była przecena, a rentowność 10-letnich obligacji wzrosła do poziomu 3,45 proc. (najwyżej od połowy listopada zeszłego roku). Przypominam, że oficjalne stopy procentowe Fed są w widełkach 0 – 0,25 proc. To właśnie rentowność obligacji dziesięcioletnich jest odnośnikiem (benchmark) dla wielu kredytów hipotecznych i nie tylko hipotecznych, Wzrost rentowności zagraża gospodarce. Powód tego wzrostu był ciągle taki sam jak w czwartek: strach przed podzieleniem losu Wielkiej Brytanii, czyli zagrożenie utratą ratingu AAA.

Rynek akcji rozpoczął dzień od gwałtownych zmian indeksów wokół poziomu czwartkowego zamknięcia, ale potem pojawiła się chęć do korekty czwartkowego spadku. Dobre, czwartkowe wyniki Gap i piątkowe Sears pomagały sektorowi sprzedaży detalicznej. Nadal spadały jednak akcje z sektora bankowego. Nie pomagała mu informacja o przejęciu przez FDIC BankUnited FSB z Florydy (największe w tym roku przejęcie upadającego banku). Drożały też akcje niektórych eksporterów (powodem słaby dolar). Akcje General Motors traciły 35 procent, bo bankructwo spółki jest już prawie pewne. Akcje GM mają jednak mały wpływ na indeksy.

Duży wzrost rentowności obligacji trzymał byki w szachu i nie dopuszczał do większego odbicia. Chęć pozytywnego zakończenia tygodnia pomagała bykom. Nie udało się zakończyć sesji nawet mini-zwyżkami. Koniec dnia był całkowicie neutralny, ale indeksy zabarwiły się na czerwono. Problemem był wolumen – był bardzo mały co wartość tej sesja sprowadza praktycznie do zera.

GPW rozpoczęła piątkowy handel w stanie wyraźnego niezdecydowania. Indeks WIG20 kręcił się wokół czwartkowego zamknięcie. Szkodził szczególne mocno spadek ceny akcji PKN Orlen, który ciągle cierpiał na tym, że w środę Moodys Investors Service obniżył mu rating do nieinwestycyjnego. Właściwie od początku rynek ugrzązł w marazmie. Gracze nie zwracali najmniejszej uwagi na rosnące indeksy na innych giełdach (w Budapeszcie BUX rósł przed południem o 2 procent).

Potem było już tylko gorzej. W okolicach godziny 14.00 zlecenia koszykowe doprowadziły do wyłamania ze stabilizacji dołem. Potem, kiedy pogorszyły się nastroje w Europie nasze niedźwiedzie miały już proste zadanie. Indeks został zepchnięty niżej. Wszystko to miało miejsce na małoobrotowej sesji, co znacznie umniejsza jej wagę. Sesja zakończona spadkiem WIG20 o 0,9 proc. na małym obrocie nie jest niczym strasznym, ale indeks naruszył kanał trendu wzrostowego, a na oscylatorach widać sygnały sprzedaży. Najwyraźniej rozpoczęła się gra na przedłużenie korekty (ale nie powrotu do bessy).
 
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi