Dolar najsłabszy w historii

Bezpośrednim impulsem osłabiającym dolara był wynik wyborów prezydenckich w USA. Od dawna wiadomo było, że administracja prezydenta Busha obniżając podatki, prowadząc wojnę w Iraku i zwiększając wydatki w sektorze zbrojeniowym i bezpieczeństwa doprowadza do dużego wzrostu deficytu budżetowego. Mimo obietnic prezydenta ten trend będzie utrzymany. Poza tym USA importują dużo więcej niż eksportują (szczególnie z Chin), co zwiększa ich deficyt obrotów bieżących. Rynki finansowe są tym bardzo zaniepokojone.

Osłabienie dolara ma dwojaki skutek. W samych USA pomaga eksporterom, którzy zwiększają swoją konkurencyjność. Tym samym następuje również eksport bezrobocia do krajów, w których waluty się wzmacniają (szczególnie do Eurolandu). Z drugiej strony eksporterzy surowców, które zwyczajowo wyceniane są w amerykańskiej walucie, podnoszą ceny zwiększając w ten sposób inflację na całym świecie. Przy czym jest to bardziej groźne dla Stanów Zjednoczonych niż na przykład Unii Europejskiej. Mocne euro zapewnia relatywnie mniejszy wzrost cen surowców broniąc w ten sposób Euroland przed inflacją, ale zmniejsza konkurencyjność eksportu.

Zarówno na wykresie USD/JPY, EUR/USD jak i USD/PLN widać, że w dłuższym terminie (12 miesięcy) dolar powinien się osłabiać. Na każdym z tych wykresów pojawiły się formacje zapowiadające duże osłabienie amerykańskiej waluty. Z formacji RGR wynika, że japońska waluta będzie się wzmacniała dążąc do poziomu 95 jenów za dolara, euro będzie dążyło ku poziomowi 1,60 USD (tu z kolei widzimy formację odwróconej głowy z ramionami), a złoty powinien się wzmocnić docelowo nawet do 3 PLN za dolara. Wszystko zależy teraz od szybkości słabnięcia dolara. Jeśli będzie słabł bardzo szybko to będzie to niekorzystne dla gospodarki świata. Jeśli osłabienie rozłoży się na lata to przystosowanie do nowych warunków będzie następowało stopniowo, a to nie będzie szokiem dla gospodarki.

Wpływ na Polskę

Słaby dolar w Polsce, podobnie jak w innych krajach Unii Europejskiej, ma dwojaki wpływ. Głównymi partnerami handlowymi Polski zarówno w eksporcie, jak i imporcie są państwa strefy euro – Niemcy, Włochy czy Francja. Jedynym wyjątkiem jest wysoka pozycja Rosji przy imporcie, co wynika z roli surowców energetycznych, które nasz kraj zakupuje za wschodnią granicą. Zdecydowana większość transakcji z partnerami zagranicznymi jest rozliczana w euro, a udział tej waluty wzrósł jeszcze po przystąpieniu do Unii Europejskiej krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Część dostawców i odbiorców ze Wschodu preferuje także tę walutę z powodu osłabiania się dolara na rynkach międzynarodowych. Dolar jednak w dalszym ciągu dominuje w rozliczeniach związanych z handlem surowcami.

Dzięki temu zjawisku (oraz umocnieniu złotego) nasz kraj omija w znacznym stopniu wpływ podwyżek cen ropy broniąc gospodarkę przed „szokiem naftowym”. Od początku roku cena baryłki ropy Brent wzrosła z poziomu 30 aż do 52 dolarów w październiku, wpływ tego rajdu cen ropy na ceny na stacjach benzynowych został zmniejszony poprzez spadek kursu USD/PLN, z 4 zł za dolara w kwietniu do siedmioletniego minimum na poziomie 3,30 obecnie. To, co ochroniło polską gospodarkę przed wzrostem inflacji i prawdopodobnymi ostrzejszymi działaniami ze strony władz monetarnych, uderzyło w polskich eksporterów rozliczających się w dolarach. Zwłaszcza mniejszych, którzy nie zabezpieczyli sobie zawczasu odpowiedniego kursu. Ich sytuacja stała się naprawdę trudna i postawiła znak zapytania co do rentowności eksportu w tej walucie.

Na słabości waluty amerykańskiej skorzystali z kolei znacznie kredytobiorcy, zadłużeni w USD. Z perspektywy kilkuletniej, to właśnie kredyty dolarowe okazują się być najbardziej korzystne. Odsetki od nich mogą jednak wkrótce się zwiększyć, stopy procentowe amerykańskiego banku centralnego wzrosną w tym roku z poziomu 1 proc. na początku do prawdopodobnie przeszło 2 proc. w grudniu. Póki tendencja spadkowa kursu USD trwa osoby zadłużone w walucie amerykańskiej powinny być jednak spokojne, uważniej należy jedynie obserwować sondaże poparcia społecznego. Wzrost kursu „zielonego” będzie raczej wynikał ze spadku kursu złotego niż umocnienia dolara do euro czy jena. W przyszłym roku dojdzie do wyborów parlamentarnych i prezydenckich i inwestorzy zagraniczni będą te wydarzenia dokładnie obserwować, niemożność utworzenia koalicji rządzącej dysponującej poparciem w parlamencie lub wzrost poparcia partii populistycznych będą skłaniać do realizacji zysków i sprzedaży złotego.

Analizę przygotował:

Piotr Kuczyński

kierownik działu analiz i doradztwa

Warszawska Grupa Inwestycyjna S.A.