Nareszcie mamy rozstrzygnięcie – przegranym jest dolar, wygranym euro i złoty. Z pomocą przyszło złoto, które kosztuje już powyżej 1000 dol. za uncję.
Do wtorku rynek walutowy przypominał grę dwóch starszych gentlemanów grających w szachy w parku. Od dziś są nadzieję, że coś zacznie się dziać. I co najlepsze – z korzyścią dla nas.
Wszystko zaczęło się wczoraj od przebicia okrągłego poziomu 1000 dol. za uncję przez złoto. I to nie byle jakie przebicie, bo cena kruszcu doszła wczoraj nawet do 1008 dolarów. O tym jak psychologia jest ważna dla rynków pokazały kolejne godziny. Inwestorzy zaczęli wycofywać się z dolara lokując pieniądze w euro lub inne aktywa. Dzięki temu kurs EUR/USD wybił się wreszcie od trwającej prawie miesiąc konsolidacji i osiągnął poziom 1,44 dolarów. Licząc kurs na zakończenie sesji to najwyższy poziom od końca wrześnie ubiegłego roku.
Wzrosty europejskiej waluty przełożyły się na dobry dzień dla złotego. Najważniejsze działo się oczywiście na parze USD/PLN. Również w tym przypadku udało się przebić granicę irytującego trendu bocznego i za dolara płacono wczoraj 2,81 złotych.
Obydwa sygnały sugerują, że dolar znalazł się w tej chwili pod bardzo silną presją sprzedaży. Jeśli się nam nie spieszy, z zakupami np. elektroniki można jeszcze chwilę poczekać.
Cała sytuacja w ogóle pozytywnie wygląda dla naszej waluty, bo również euro nieco spadło. Tu jednak do umocnienia się złotego potrzebny będzie powrót, czy też kolejne wejście, inwestorów zagranicznych z mocną wiarę w emerging markets. Po giełdowych indeksach wczoraj niestety nie było tego widać.
Na niekorzyść można uznać fakt, że spadek dolara i wzrost złota może przełożyć się na spadki na światowych parkietach. W takim przypadku może być ciężko o wzrost naszej waluty. Ale nie ma co jeszcze tego przesądzać – należy poczekać na interpretację rynku. Póki co – wczorajsza sesja przyniosła pozytywne zmiany.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo