Dolar zaatakował znienacka

Gdy większość naszych inwestorów kończyła przygodę z giełdą  na rynku walutowym zaczęły się  dziać dziwne rzeczy. Za dolara płacono wczoraj 2,82 złotych.

Do godz. 16 przebieg wczorajszej sesji nie nastręczał wiele trudności w analizowaniu – rynek był spokojny, kursy raczej szły w bok niż miały ochotę wybić się w którąś ze stron. Po tej godzinie jednak nastąpił szybki i niespodziewany atak dolara. Amerykańska waluta zaczęła się umacniać do wszystkich głównych par. EUR/USD wyraźnie spadło z poziomu 1,5 do 1,48. Spadek wartości wspólnej waluty od razu przełożył się z kolei na wrażliwego w „tę stronę” złotego, który o wiele chętniej traci z euro niż z nim zyskuje: kurs EUR/PLN wzrósł do 4,19 szczęśliwie nie przebijając poziomu 4,2 złotych.

Z kolei sam dolar odbił się  od wytyczonego w ostatnich dniach dna względem złotego i za jednego „zielonego” płacono wczoraj aż 2,82 złotych.

Najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że konkretnego powodu dla wzrostu wartości dolara nie było. Traciły co prawda – dokładnie w tym samym czasie amerykańskie indeksy – jednak fakt ten można przypisać właśnie bardziej taniejącej walucie niż chęci sprzedaży akcji samej w sobie. Wydaje się, że inwestorzy na rynku walutowym chcą zarobić, rozpoczynając krótką korektę, a rynki kapitałowe podążyły w dół za taniejącymi surowcami i drożejącym dolarem przypisując do tego wątpliwe tłumaczenie. Dodajmy także, że wczoraj nie publikowany żadnych istotnych danych makroekonomicznych, więc taki scenariusz miał szansę powodzenia.

Jeśli chodzi o naszą walutę  otrzymaliśmy pozytywne informacje. Bank of America podniósł  prognozy wzrostu PKB dla Polski w przyszłym roku z 2 proc. do 3,5 proc., równocześnie twierdząc, że złoty jest dużo niedowartościowany. Kurs nie zareagował co prawda na te informacje, jednak rosnąca liczba instytucji finansowych wypowiadająca się pozytywnie co do naszej waluty staje się zgodna z tym, co uważają rodzimi analitycy. To zresztą cały czas widać na przetargach obligacji i bonów skarbowych – korzysta z tego rząd – do końca roku chce uplasować kolejne obligacje drogowe na kwotę 4 mld zł (dotąd udało się sprzedać papiery za 3 mld zł) i obligacji japońskich o wartości 300-500 mln dolarów.

Na razie wygląda na to, że złoty będzie się w najbliższym czasie poruszał w przedziale 4,15-4,20 za euro. Jednak przyglądając się kursowi EUR/USD niewykluczone, że czeka nas kilkudniowa korekta kursu wspólnej waluty, co sprowadziło by złotego niżej, do poziomu 4,25.

W perspektywie na przykład końca roku można zaryzykować stwierdzenie, że złoty będzie się  umacniał – fundamenty wydaję się ku temu solidne. W środę na przykład RPP powinna zmienić swoje nastawienie dotyczące przyszłej inflacji na neutralne z łagodnej, co oznaczać będzie, koniec obniżek stóp, a jeśli już zostanie podjęta decyzja – będzie to raczej nieznaczna podwyżka.

Paweł Satalecki
Źródło: Finamo