Presja na wzrosty dolara rośnie wraz z przebijaniem przez kurs EUR/USD kolejnych istotnych poziomów. Tym razem Amerykanie przestraszyli się nowy restrykcji wobec tamtejszych firm inwestycyjnych.
Dolar kontynuował wczoraj swoją dobrą passę. Kursowi eurodolara udało się dojść nawet do 1,4029, choć potem notowania „zielonego” nieco się cofnęły. Inwestorzy otrzymali wczoraj powody do ucieczki do tej tzw. bezpiecznej przystani. O 38 tys. wzrosła tygodniowa liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, zmalał natomiast indeks Fed z Filadelfii, mierzący stan gospodarki w tym rejonie.
Co jednak najważniejsze media podały, że prezydent Obama szykuje małą rewolucję wśród banków i chce nałożyć restrykcje dotyczące trading dla banków i firm inwestycyjnych. Taki pomysł 1,5 roku temu wysuwał Paul Volcker, były przewodniczący Fed.
To z pewnością zła wiadomość dla wyników banków. Wczoraj świetne wynik podał Goldman Sachs, który w IV kw. zarobił prawie 5 mld dol. – przede wszystkim dzięki obcięciu środków na wypłatę bonusów.
O tym, czy nowy-stary pomysł amerykańskiej administracji istotnie wpłynie na notowania rynków finansowych, będzie można mówić dopiero gdy podane zostaną jego szczegóły. Wczoraj wystarczyła sama zapowiedź.
W warunkach odwrotu od ryzyka na wartości tracił wczoraj złoty. Za dolara dawno już nie płaciliśmy 2,9 zł, kurs euro przebił jednak poziom 4,05 zbliżając się do kolejnej bariery 4,1 złotych. Naszej walucie nie pomagała produkcja przemysłowa w grudniu, która wzrosła o 7,4 proc. – sporo mniej niż przewidywali analitycy (prawie 12 proc.).
Dzisiejsze notowania na rynkach walutowych będą determinowane przez plan reform systemu bankowego w USA oraz wyniki General Electric, spółki często uważanej jako miniatura całej gospodarki USA.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo